My wszyscy jesteśmy Ogniem…

Dr Maciej Korkuć, Dodatek „Żołnierze Wyklęci 1943-1963 – Poakowskie szeregi” do Rzeczpospolitej, 4.05.2011 r.

Legenda podhalańskiego dowódcy „Ognia” sprawiła, że pod jego rozkazy zgłaszali się inni dowódcy. Powstało zgrupowanie obejmujące niemal całą Małopolską

„Chłopi znów po wsiach pomagają mu, przechowując go i jego ludzi. Są takie wsie, gdzie formalnie żadna władza wcale nie ma dostępu, dlatego organizacja [PPR] w terenie się wcale nie rozwija, [a] cały Komitet Powiatowy [PPR w Nowym Targu] pracuje pod Stachem” – pisał o zgrupowaniu Józefa Kurasia „Ognia” Bronisław Pawlik, przewodniczący krakowskiej Wojewódzkiej Komisji Kontroli Partyjnej PPR. „Najgorzej, wprost katastrofalnie, przedstawia się stan bezpieczeństwa w pow. nowotarskim” – pisał wojewoda w sierpniu 1946 roku.

Działalność Oddziału Partyzanckiego „Błyskawica” zapoczątkowała odprawa w Gorcach zarządzona przez „Ognia” na dzień 13 kwietnia 1945 r. Tam Kuraś „przemówi! do nas […], że wkrótce [będzie] wojna z Rosją, a przed tym czasem Rosjanie mają nas wszystkich aresztować i wywieźć do Rosji i [dlatego] musimy tworzyć dalej [oddziały] partyzantki i walczyć znów przeciwko Rosji”.

Było tam około 40 ludzi: „Głównie byli to starzy partyzanci [Ognia (z czasów okupacji, ale byli też nowi. [(] Nie pamiętam, żeby ktoś postanowił wrócić do domu. Baliśmy się, bo już były aresztowania” (opowiadał po latach „ogniowiec” Bogusław Szokalski. Pójście do lasu oznaczało koniec i fiasko dokonywanych na polecenie ludowców nieformalnych prób przejęcia przez siły niepodległościowe struktur bezpieczeństwa na Podhalu. Podobnie jak wiele innych oddziałów leśnych „Ogień” od początku firmował nowy etap działalności pieczątkami z orłem w koronie i nazwą Armia Krajowa.

Już kilka dni później lokalni dowódcy NKWD i UB zrozumieli, że sytuacja struktur komunistycznych w powiecie nowotarskim uległa gwałtownej zmianie. W nocy z 17 na 18 kwietnia 1945 r. ludzie „Ognia” rozbili siedzibę i areszt PUBP w Nowym Targu. Zastrzelono przy tym kilku przysłanych na Podhale funkcj onariuszy bezpieki i przebywającego w areszcie niemieckiego konfidenta.

PRZEWAGA PODZIEMIA

Do walki z partyzantami „Ognia” od razu skierowano liczne oddziały pacyfikacyjne NKWD. Obławy trwały niemal nieustannie aż do czerwca 1945 r. Według danych UB w okresie od 18 kwietnia do 1 sierpnia 1945 r. w walce z partyzantami Kurasia zginęło 27 „członków NKWD”. Duża aktywność sił sowieckich spowodowała, że „Ogień” zadecydował o podzieleniu oddziału na małe grupy, nakazał poszczególnym osobom ukrywanie się w górach i konspiracyjnych melinach. Część podkomendnych wysłał na Śląsk, gdzie pod fałszywymi nazwiskami mieli oczekiwać na dalsze rozkazy. Sam ukrywał się m.in. na terenie Waksmundu i Ostrowska.

Od jesieni 1945 roku stopniowo wzrastała aktywność jednostek podległych Kurasiowi. Likwidacje funkcjonariuszy UB, rozbijanie posterunków UB i MO paraliżowały struktury władzy komunistycznej na Podhalu. Od wiosny 1946 roku rozpoczął się okres największej potęgi zgrupowania.

Brak jakichkolwiek znaczących sukcesów dużych i kosztownych operacji przeprowadzanych w okresie kilkunastu miesięcy powiększał zniecierpliwienie władz centralnych, które kierowały coraz więcej KBW i wojska w region, uznany w roku 1946 za „najbardziej zagrożony” w kraju. „Mimo nasycenia tych terenów wojskiem w dalszym ciągu przewaga należy do podziemia” – stwierdzono w wyniku kontroli, jakiej w dniach 28 – 31 maja 1946 r. dokonali w województwie krakowskim komunistyczni generałowie Franciszek Jóźwiak i gen. Ostap Steca. Wojewoda krakowski jesienią 1946 r. stwierdzał wprost, że „akcja band leśnych na terenie województwa przybrała takie rozmiary, że [jej] zlikwidowanie przez MO i UB jest niemożliwe”.

ZGRUPOWANIE

Szybko rosnąca legenda podhalańskiego dowódcy sprawiła, że stal się on ośrodkiem jednoczenia pod wspólnym dowództwem wielu oddziałów partyzanckich. Pod jego rozkazy zgłaszali się dowódcy jednostek operujących w różnych częściach Małopolski – łącznie z konspiracyjną grupą działającą w samym Krakowie. W ten sposób powstało zgrupowanie obejmujące swym zasięgiem niemal całe województwo krakowskie, utrzymujące zarazem konspiracyjne kontakty z innymi regionami kraju a – poprzez łączność kurierską – także z polskimi ośrodkami na Zachodzie.

Już w ostatnich miesiącach roku 1945 Kuraś wyodrębnił oddziały, które operowały niemal samodzielnie, jednak ich dowódcy byli zobowiązani do utrzymywania stałych kontaktów ze sztabem „Ognia”, składania raportów i ścisłego wykonywania poleceń i rozkazów. Latem 1946 roku formalnie podzielił rozrastające się zgrupowanie na kolejno numerowane kompanie.

Na właściwym Podhalu, na Spiszu, Orawie i w zachodnich rejonach powiatu nowosądeckiego, działały jednostki dowodzone przez Jana Batkiewicza „Śmigłego” (1. Kompania), Stefana Ostaszewskiego „Ryśka” i Jana Kolasę „Powichra” (2. Kompania), Henryka Głowińskiego „Groźnego” i Antoniego Wąsowicza „Rocha” (3. Kompania) oraz Włodzimierza Bystrzyckiego „Dzielnego” (4. Kompania). W południowych rejonach powiatu limanowskiego, myślenickiego i wadowickiego działała 5. Kompania Kazimierza Paulo „Skały”. W Krakowie na bazie grupy Ruchu Oporu Armii Krajowej zorganizowano 6. Kompanię Jana Janusza „Siekiery”, która przeprowadzała akcje nie tylko na terenie Krakowa, ale też w powiecie miechowskim oraz na Górnym Śląsku.

W 1946 roku w skład zgrupowania weszły jeszcze m.in. oddziały: „Zemsta” Bronisława Bublika (jako 7. Kompania), „Grot” Mariana Mordarskiego (8. Kompania), „Huragan” Andrzeja Szczypty (9. Kompania), Grupa Operacyjna AK „Wolność”, „Grupa Operacyjna AK „Błyskawica”. Do wykonywania wyroków „Ogień” powoływał tzw. Komisję Szybko-Wykónawczą, w której skład doraźnie wyznaczano patrole żołnierzy należących do ochrony sztabu.

ARMIA POLSKA W KRAJU

„Ogień” zdawał sobie sprawę z trudności i kosztów utrzymywania rozbudowanych oddziałów w terenie, nie dążył do nadmiernego powiększania ich liczebności, chciał, by były one schronieniem dla „spalonych”. Zależało mu raczej na utrzymaniu dużych zdolności mobilizacyjnych. Magazynował broń i wysyłał ludzi na kwatery bądź – jeżeli to było możliwe – do domów, szczególnie w okresie zimowym, kiedy przetrwanie i wyżywienie dużych jednostek w górach było utrudnione. Latem i jesienią 1946 r. liczba podległych „Ogniowi” uzbrojonych partyzantów, przebywających w oddziałach leśnych, wahała się w granicach 500 – 700 żołnierzy. Sieć wywiadu, meliniarzy, łączników, informatorów i innego rodzaju pomocników mogła liczyć nawet ponad 2 tys. osób.

„Ogień” poszukiwał sposobów oparcia swojej działalności o szersze struktury niepodległościowe. Dlatego nawiązał kontakty z lokalną organizacją zbrojną pod nazwą Armia Polska w Kraju. Powstała ona wiosną 1946 roku. Jej założycielem i komendantem był płk. Aleksander Delman ps. Dziadek, były kwatermistrz krakowskiego Inspektoratu AK. Najprawdopodobniej w końcu czerwca 1946 r. Komenda Główna APwK mianowała „Ognia” dowódcą Oddziałów Bojowych na Podhalu. Była to zależność natury ogólnej, swoista forma politycznej i organizacyjnej zwierzchności nad działalnością Kurasia. Prawdopodobnie za pośrednictwem APwK formalnie został podporządkowany „Ogniowi” oddział „Burza” Mieczysława Wądolnego „Granita”.

PRZECIW BEZKARNOŚCI UB

Eugeniusz Wojnar, instruktor propagandy w Komitecie Powiatowym PPR w Nowym Targu, pisał po latach, że „w ciągu 1946 roku w powiecie tym nie ostał się ani jeden posterunek MO z wyjątkiem Zakopanego i Szczawnicy. Pozostałe były wielokrotnie rozbrajane, akta i urządzenia niszczone, broń i umundurowanie zabierane, a co aktywniejsi funkcjonariusze bici lub zabijani. Można stwierdzić, że „Ogień” wówczas panował w terenie, stanowił siłę, miał swoje oddziały w każdym niemal zakątku”.

Wśród znaczących funkcjonariuszy zlikwidowanych przez „ogniowców” wymienić można Jana Racławskiego, naczelnika więzienia w Nowym Targu zastrzelonego 11 lipca 1946 r., czy kierownika placówki UB w Rabce Mieczysława Stramkę. Na pozostawionym przy zwłokach Racławskiego blankiecie napisano, że wyrok wykonano „za wierną i wytrwałą pracę tak za czasów okupacji niemieckiej, jak obecnie dla komuny za znęcanie się nad więźniami w barbarzyński sposób”.

W takich okolicznościach partyzanci „Ognia” stali się prawdziwym postrachem funkcjonariuszy UB i jego konfidentów. W PPR-owskich sprawozdaniach o Nowotarszczyźnie napisano, że „na powiat ten wysyłało się ludzi do UB czy MO za karę”.

Natomiast jednym z najbardziej spektakularnych sukcesów żołnierzy „Ognia” było rozbicie więzienia św. Michała w Krakowie 18 sierpnia 1946 roku. Budynki więzienne były usytuowane w centrum miasta nasyconego jednostkami sowieckimi, dosłownie kilkaset metrów od koszar KBW. W wyniku przeprowadzonej bez ani jednego wystrzału akcji uwolniono ponad 60 więźniów, doprowadzając do wściekłości lokalnych szefów bezpieki.

PPR W KONSPIRACJI

Wojnar dodawał, że „miejscowa ludność miała uzasadnioną wątpliwość, czy władza ludowa w ogóle istnieje, wszak na tym terenie faktycznie nie liczyła się, nie była odczuwalna, na każdym kroku dawało o sobie znać […] reakcyjne podziemie. Górale nie wywiązywali się z obowiązków wobec Państwa […], np. do odbycia służby wojskowej zgłosiło się zaledwie 5 proc. poborowych”. Nie przypadkiem więc rejestrował wśród nowotarskich PPR-owców „poczucie beznadziejności sytuacji wyrażającej się tym, że […] przekształciliśmy się w swego rodzaju zakład pogrzebowy odprowadzający na cmentarz prawie co tydzień, a nieraz i dwa razy w tygodniu ciała zamordowanych towarzyszy. […] Zaczęliśmy się raczyć alkoholem dość obficie. Upijaliśmy się na smutno”. „Partia w konspiracji” (raportował krótko przedstawiciel PPR z Zakopanego na naradzie w Krakowie 12 października 1946 r. I sekretarz KP PPR w Nowym Targu Jan Półchłopek wprost stwierdzał we wspomnieniach, iż „najgroźniejsze było to, że banda »Ognia« miała oparcie w tamtejszym społeczeństwie”.

20 lutego 1946 roku w Powiatowej Radzie Narodowej w Nowym Targu zwołano specjalnie posiedzenie dla omówienia działalności „Ognia”. „Uważajcie, nie twórzcie u nas bandy »Ognia«, bo my wszyscy jesteśmy Ogniem (a jeżeli będziecie wytwarzać ognie, to gorzej z wami (bo nas jest 75 proc….” – ostrzegał PPR-owców przybyłych z Krakowa prezes PSL Edward Polak. Następnie powiedział o „Ogniu”, że „cieszy się on zaufaniem społeczeństwa, że jest on raczej podobny do Janosika niż do bandyty […]”. Później dodał, że „Bandy »Ognia« nie ma tylko my [tj. mieszkańcy Nowotarszczyzny] jesteśmy wszyscy ognikami”. W czasie tego spotkania nawet przewodniczący PRN Leon Leja (ze związanego z komunistami PPS) stwierdził, że „mordy dokonywane przez bandę »Ognia« nie mają charakteru politycznego, tylko mają na celu oczyszczenie społeczeństwa od szubrawców i złodziei […]”.

LIKWIDOWAĆ BEZ PARDONU

Głównym sposobem zdobywania środków na utrzymanie oddziałów były akcje konfiskat towarów i gotówki w sklepach państwowych, kasach kolejowych, spółdzielniach, ośrodkach wypoczynkowych, posterunkach MO i UB. Mniejszym źródłem pieniędzy i towarów były także karne konfiskaty. Chłopi pomagali w przygotowywaniu i magazynowaniu żywności, pośredniczyli też w sprzedaży zdobytego bydła czy koni. Niejednokrotnie zresztą część zdobytych towarów przekazywano wprost dla ludności.

Ważnym elementem aktywności zgrupowania było zwalczanie pospolitej przestępczości i band rabunkowych. Nieprzypadkowo „Ogień” w rozkazie z 8 sierpnia 1946 r. nakazywał 3. Kompanii „bandy rabunkowe likwidować bez pardonu”. Takie działania wzmacniały więzi łączące partyzantów i ludność, bowiem wieści o rozbiciu band nękających okolicę rozchodziły się szybko. Przykładem może być likwidacja czteroosobowej szajki Łatanków z Gronkowa, którzy mimo kilkakrotnych ostrzeżeń „Ognia” kontynuowali działalność rabunkową; z wyroku Kurasia zastrzelono ich w końcu grudnia 1945 r. „I w tym wypadku społeczeństwo nie ustosunkowało się negatywnie do mordu, bo pomordowani to byli przeważnie złodzieje. Chłopi tamtejsi musieli sypiać w stajni, bo im ginęły owce, konie i krowy. W ten sposób utworzyła się legenda, że »Ogień« robi porządek” – mówiono na Plenum WRN w Krakowie w marcu 1946 roku.

W okresie swojej działalności zgrupowanie przeprowadziło ponad tysiąc różnych akcji zbrojnych. Wiele z nich obrosło legendami. Oddziały zgrupowania systematycznie występowały także przeciw antypolskiej działalności Słowaków żądających oderwania polskich obszarów Spiszą i Orawy od Polski.

Natomiast do dziś budzi kontrowersje udział kilku podkomendnych „Ognia” w zabójstwie kilkunastu żydowskich cywilów pod Krościenkiem 2 maja 1946 r.

WYTRUĆ LUB ZAMORDOWAĆ

Przez długi czas wszelkie próby likwidacji sztabu zgrupowania kończyły się porażką. Próbowano różnych metod. Głównym narzędziem bezpieki były próby wprowadzenia do zgrupowania agentury, ale mający wieloletnie doświadczenie partyzanci i sam „Ogień” wielokrotnie lokalizowali ludzi nasłanych do zgrupowania. „Po podrzuceniu agentów dać im za zadanie wejść w bliskie stosunki z kucharzem, sprawdzić ilość kuchni polowych u «Ognia» i za wszelką cenę wejść w stosunki z gotującymi obiady. Następnie w dniu, w którym otrzymają rozkaz ode mnie, dosypią do wieczornego posiłku dla żołnierzy « Ognia» mieszaninę trucizn” – pisał w „planie zniszczenia grupy »Ogień«” z 15 lipca 1946 r. oficer Informacji Wojskowej ppor. Pagórski. Agenci mieli posłużyć się mieszaniną cyjanku potasu, arszeniku, strychniny i atropiny, ale błyskawicznie zostali zdemaskowani i rozstrzelani.

Kiedy do dowódcy zgrupowania udało się zbliżyć innemu agentowi posługującemu się pseudonimem „Cebulski”, przedstawił on nawet kilka wariantów pro – pozycji zlikwidowania oddziału przy użyciu lotnictwa. Pierwsza polegała na tym, aby upozorować zrzuty konserw żywnościowych na obóz partyzantów z samolotów oznakowanych jako angielskie. Zrzuty prawdziwych konserw miały się odbyć trzy- lub czterokrotnie, natomiast za piątym razem miały być zrzucone konserwy zatrute. Druga propozycja sprowadzała się do zrzucenia na cały obóz „bomby zapalającej”. Jeszcze inna opcja zakładała otrucie lub uśpienie „Ognia” za pomocą trucizny bądź środków nasennych ukrytych np. w papierosach. Również z tych planów nic nie wyszło. „Ogień” zdołał zlokalizować agenta, a ten w ostatniej chwili ulotnił się z Podhala.

ŚMIERĆ DOWÓDCY

Dopiero ostatnie miesiące roku 1946 przyniosły siłom UB i KBW kilka sukcesów. W nocy z 18 na 19 października 1946 r. w Kościeliskach obóz 2. Kompanii został skutecznie zaatakowany przez KBW. 9 listopada w walce z KBW w Bielance poległ dowódca 3. Kompanii Henryk Głowiński. Na polanie Stara Robota w Tatach 7 grudnia 1946 r. nad ranem KBW zadało ciężkie straty 2. Kompanii.

UB powoli przejmowało inicjatywę, chociaż „ogniowcy” co kilka dni wciąż przeprowadzali udane akcje zbrojne. Mimo strat zgrupowanie nie straciło zdolności mobilizacyjnych.

W styczniu 1947 r. skierowano na Podhale dodatkowe siły, aby wykorzystać trudny dla każdej partyzantki okres zimy. W sumie przeciw rozczłonkowanemu na okres zimy zgrupowaniu „Ognia” zaangażowano ponad tysiąc żołnierzy i funkcjonariuszy MO i UB.

Ich działania i tak nie doprowadziły do rozbicia sztabu zgrupowania. Na wiosnę zgrupowanie miało kontynuować działalność. Dopiero zdrada dwojga zaufanych łączników umożliwiła bezpiece osiągnięcie zakładanych celów: wykrycie i zajęcie obozu w górach 18 lutego 1947 r., a następnie wytropienie miejsca kwaterowania „Ognia” w Ostrowsku. Śmierć Kurasia 22 lutego 1947 r. oznaczała kres i rozpad całego zgrupowania.

Nie było nikogo, kto mógłby go zastąpić. To, że o spoistości tego zgrupowania decydował duży autorytet dowódcy, było jego siłą, ale okazało się także największą słabością „Błyskawicy”.

Jedynie drobne pozostałości oddziałów „Ognia” trwały w konspiracji przez kolejne lata. Ostatni jego żołnierze walczyli do połowy lat 50.

Opracował: Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny