Waldemar Łysiak, DoRzeczy, nr 10, 4-10.03.2019 r.
Furorę robi nad Wisłą od paru miesięcy słowo „symetria” (plus jego pochodne: „symetryzm” „symetryści”). Mianem (zazwyczaj epitetem) „symetryści” określa się figury publiczne, które stoją w rozkroku między dwoma obozami zwalczającymi się w Polsce dzisiaj, lub przynajmniej komentują/krytykują działania obu stron stosując te same kryteria, bez ulgowej taryfy. Michał Szułdrzyński o dziennikarzach niepodporządkowujących się drapieżnym regułom „wojny polsko-polskiej „Tych niewielu, którzy nie chcą się poddać logice sporu politycznego i czasami robią szpagat, nazywa się symetrystami” (2018). Niegdyś nazywano to obiektywizmem, a nie „symetryzmem”, i uważano za cnotę. Bywało, że kosztowną, co się nie zmienia — głośne są dziś dymisje dane przez Salon paru „pismakom” (Rafał Woś, Grzegorz Sroczyński), którzy popełnili „ błąd symetiyzmu ”.
Furorę słowo „symetria” robi na wielu estradach, od filmu (exemplum „Symetria” Konrada Niewolskiego, o relatywizmie dobra i zła), do liftingu i sportu. Dzięki książce Piotra Zachary „Zrobieni. Co może medycyna estetyczna w Polsce” (2018) wiemy, iż ci, którym chirurdzy plastyczni zdeformowali twarz (miast upiększyć), pocieszają się głosząc, że „symetria jest logiką głupców” (starożytni i renesansowi artyści uważali na odwrót: że jest ona logiką mistrzów). W sporcie symetria bywa królową nie tylko przez równe wielkości rywalizujących zespołów, lecz i wynikowo, a sportowcy nierzadko frustrują się tym, czyli remisem (gdy można było wygrać). Królem pechowców uznano tu Sammy’ego Wynne’a, obrońcę Manchesteru United, który A. D. 1923, w meczu zremisowanym 2:2 z drużyną Oldham, strzelił wszystkie cztery bramki. Dawne strzelanie pojedynkowe także miewało symetryczny efekt, wedle zasady „nieszczęścia chodzą parami” tyczącej symetrycznego fatum. Myślę zresztą nie jedynie o symetrii polegającej na równoczesnym okaleczeniu lub zabiciu obydwu rywali, ale też o dziwniejszych losowych aspektach. Dwaj najwięksi rosyjscy poeci, Puszkin i Lermontow, zginęli w pojedynkach, zabici przez oficerów Pułku Kawalergardów, Dantesa i Martynowa. Tragiczne zgony lubią owocować bulwersującą symetrycznością. Według sporej liczby Polaków krypta wawelska została zaśmiecona grobami dwóch polskich przywódców, którzy zginęli w katastrofach lotniczych obrośniętych spiskową mitologią, pełną podejrzeń.
Padło wyżej określenie „ logika głupców”. Jakże często rządzi ona mędrkowaniem-symetryzowaniem. Drastyczny tego przykład to dywagacje endeka Adama Wielomskie- go o równorzędności stacjonowania w Polsce wojsk sowiecldch i amerykańskich („to wszystko już było”, itd. — 2017). Z Rosją i Ameryką „wszystko już było” w zupełnie innych sprawach, poczynając od symetrycznego (także chronologicznie) zdiagnozowania ich systemów politycznych i charakterów narodowych. Za najlepsze rozprawy o tym uchodzą (po dziś dzień!) prace dwóch francuskich arystokratów (hrabia de Tocąueville i markiz de Custine) opublikowane w czwartej dekadzie XIX w. dzięki wojażom odbytym przez tych panów do tych państw. I kontynuując jeszcze temat symetryzmu między USA a Rosją — warto zauważyć, że Kreml nie przegrywa rywalizacji tylko w konkurencji wzajemnego wydalania dyplomatów-szpiegów (wydala liczbę „symetryczną” wobec wydalonych przez zachodnie państwo), lecz od dekad przegrywa planując symetryczność zbrojeniową (lub przynajmniej rakietową) ze Stanami; te parytetowe wysiłki (ściganie jankeskich „gwiezdnych wojen”) doprowadziły ZSRR do krachu ekonomicznego skutkującego upadkiem politycznym. Wojenna symetryczność zawsze w historii była ceniona (równej wielkości armie, itp.), lecz nie zawsze winna być polecana. Michał Fiszer: „Gdyby Amerykanie chcieli w sposób symetryczny odpowiedzieć na muzułmańskie ataki z 11 września, to Delta Force powinna porywać samoloty jakichś arabskich linii lotniczych i wzbić je o meczety w Mekce i Medynie” (2017).
Niektórzy publicyści, miast symetryzować relacje mocarstwowe (choćby amerykańsko-rosyjskie) — symetryzują stosunki polsko-żydowskie, równając antysemityzm i antypolonizm. Ma to długą brodę i tyczy nawet „marcowego antysyjonizmu”, panuje bowiem idealna symetria w egzegezach tyczących spowodowanego moczarowskim Marcem ’68 exodusu z Polski 15 tysięcy polskich Żydów. Salon rozgłasza, że tych nieszczęśników wypędzono poza umiłowaną przez nich ojczyznę, natomiast część anty Salonu perswaduje, że to było 15 tysięcy farciarzy, którym dano paszporty i możliwość wyjechania z totalitarnego parałagru, czyli coś, o czym rdzenny Polak (goj) mógł wtedy tylko marzyć, a wielu marzyło o wydostaniu się (hr. Plater załatwił sobie w tym celu żydowskie papiery, co zostało tak skomentowane przez satyryka Janusza Szpotańskiego: „To żaden wstyd, że hrabia Plater jedzie jako Żyd”). Ci drudzy mają słuszność, ale ci pierwsi (salonowcy) mają słyszalność, i to też jest symetria swego rodzaju. Świat zna niewiele przypadków przerobienia eskapologii na martyrologię.
W dzisiejszej polityce międzynarodowej „symetryzm” to częsty „modus operandi”. Wiele państw stara się balansować symetrycznie pomiędzy mocarstwami, co szczególnie przy próbach utrzymywania równych stosunków z Chinami kontynentalnymi i Tajwanem stanowi gimnastykę akrobatyczną. Świat zna to od dawien dawna. Gdy sojusznik ZSRR, dyktator Jugosławii, Josip Broz-Tito, zaczął w 1948 roku współpracować także z krajami zachodnimi — prezydent Egiptu, Gamal Naser, powiedział: „ — Od marszałka Tito nauczyłem się korzystać z pomocy dwóch wrogich sobie stron, nie przechodząc na żadną z nich ”. Finalnie taki balans wyszedł bokiem Jugosławii, gdyż dobiły to państwo NATO-wskie bombardowania dywanowe roku 1999 (z inicjatywy USA), będące karą za prorosyjskie sympatie Belgradu, a prezentowane bezczelnie jako humanitarny akt obrony albańskich (kosowskich) muzułmanów.
Dzisiaj najbardziej bezczelną „symetryczność” międzypaństwową notują stosunki polsko-ukraińskie. Orężem politycznym Kijowa stało się równoważenie (symetryzowanie) „masowych zbrodni Polaków i Ukraińców”. Roku 2016 kilkanaście ukraińskich person (w tym dwóch byłych prezydentów, Krawczuk i Juszczenko) wystosowało publicznie „List Ukraińców do Polaków”, apelując o wzajemne wybaczenie sobie win „symetrycznych”, obciążających obie nacje tak samo. Podczas niedawnej (lipiec) rocznicy „krwawej niedzieli” (kulminacji ludobójstwa wołyńskiego) prezydent Duda złożył na Wołyniu wieniec tam, gdzie UPA dokonała masowej rzezi Polaków, a prezydent Poroszenko, dla stworzenia „symetryczności” polskich i ukraińskich przewin, tego samego dnia o tej samej godzinie złożył wieniec w Sahryniu, gdzie poległo paru Ukraińców.
Polsko-izraelskie stosunki też czasami notują symetryczny casus. Wspólna deklaracja premierów Izraela i Polski, towarzysząca „znowelizowaniu nowelizacji” (czyli utrąceniu nieszczęsnej nowelizacji ustawy o IPN), wywołała identyczną, pełną zarzucania „zdrady” furię miniśrodowisk ekstremistycznych tak w Polsce (vide wszelacy „odleceni” typu reżysera Grzegorza Brauna), jak też w Izraelu (vide polakożercy typu ministra edukacji, Naftali Bennetta). Pełna symetryczność: i tu, i tam, po obu stronach, piętnowanie renegatów/zaprzańców, którzy przehandlowali narodową godność oraz państwowy interes.
Sam również jestem „symetrystą” — przy goleniu nucę sobie zazwyczaj dwie melodie: „St. Louis Blues” (1914) Williama Christophera Handy’ego oraz „Windmills ofYour Mind” (1971) Michela Legranda.
I niezmiennie biję pokłony przed najpiękniejszą (moim zdaniem) symetrią malarską wszech czasów — „Śmiercią Prokris” Pieradi Cosimo (1505).
Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych