Aldona Zaorska, Warszawska Gazeta, nr 30, 26.07 – 1.08.2019 r.
Środowiska lewackie uzurpują sobie prawo do narzucania swego światopoglądu większości. To nic innego jak totalitaryzm. To właśnie w totalnych systemach garstka terroryzowała zawsze większość. Mamy do czynienia więc dokładnie z sytuacją niczym w nazistowskich Niemczech: garstka degeneratów, którzy nie mogą znaleźć sobie miejsca w świecie, narzuca większości swoje poglądy, wprost ją terroryzując. Zaczyna się niewinnie, skończyć się może tragedią.
– Cofnijmy się nieco w czasie. Wybory parlamentarne w 2011 r. Wygrywa Platforma Obywatelska. Komentarze? Wygrała demokracja, Polacy zdecydowali itp. Tak głosiła zwycięska partia oraz wszyscy jej medialni cyngle, plus zastępy celebrytów (zazwyczaj aktorów i piosenkarzy zaangażowanych w poparcie w2010 r. Bronisława Komorowskiego, a w 2011 – ekipy Donalda Tuska). Na sali sejmowej poseł Stefan Niesiołowski w 2014 r. oznajmia posłom Prawa i Sprawiedliwości: Wygracie wybory, to sobie wszystko przegłosujecie. Kurtyna po raz pierwszy.
Wybory w 2015 r. Wygrywa Prawo i Sprawiedliwość. Komentarze wspomnianego wyżej środowiska? Wybory nie są demokratyczne, bo większość Polaków nie zagłosowała. Gdyby zagłosowała, PiS by nie wygrał. W obu przypadkach frekwencja wyborcza nie przekroczyła 50 proc., dla lewactwa jednak demokracja jest tylko wtedy, gdy wygrywa ich ekipa. Jeśli wygrywa ktoś inny, demokracji nie ma. W 2016 r., kiedy PiS przegłosowuje kolejne ustawy, przedstawiciele Platformy Obywatelskiej oznajmiają posłom zwycięskiego ugrupowania: Nie wolno wam przegłosować wszystkiego, co chcecie.
Kurtyna po raz drugi.
Całą lewacką filozofię można więc zamknąć w prostym rozumowaniu: jeśli głosują nasi, to mogą, łamiąc wyborcze obietnice, okradać Polaków z OFE, a jak się to komuś nie podoba, niech wygra wybory i będzie mógł ustalać własne ustawy. Jeśli ci „inni” wygrywają i realizują swój program, to już nie jest demokracja i nie wolno im przegłosowywać ustaw. Rozumowanie tyleż prymitywne, bez zmian bezczelne, ale typowe dla środowiska politycznego PO, SLD czy Wiosny. Wszystkie te środowiska, od miesięcy wycierające sobie gęby konstytucją i demokracją, jak katarynka powtarzają i stosują w praktyce narrację Stalina, który zalecał komunistom nazywanie przeciwników politycznych „faszystami”
Margines marzy o rządach
Czy się to komuś podoba czy nie, środowiska lewackie, nie mówiąc już o LGBTQ itd: to margines społeczeństwa – kilka procent populacji. A jednak to one uzurpują sobie prawo do narzucania swego światopoglądu większości. To, co robią, to nic innego jak totalitaryzm. To właśnie w totalnych systemach garstka terroryzowała zawsze większość, by wprząc ją w swoją ideologię i narzucić jej swoje poglądy. Mamy do czynienia więc dokładnie z sytuacją niczym w nazistowskich Niemczech – garstka degeneratów, którzy nie mogą znaleźć sobie miejsca w świecie, narzuca większości swoje poglądy, wprost ją terroryzując. Zaczyna się niewinnie, skończyć się może tragedią.
Nie ma w tym żadnej przesady. Pierwsze kroki do eksterminacji osób o poglądach innych niż lewacko-gejowskie już zostały poczynione. To wyszydzanie wartości chrześcijańskich, bezkarne profanacje i jawne bluźnierstwa podejmowane w przestrzeni publicznej przy aplauzie celebryckich idiotów, dla których to „artystyczna wizja”. Można być pewnym, że ci sami celebryci, którzy tak gorliwie bronią gejowsko-lesbijsko-lewackich profanacji symboli chrześcijańskich, w przypadku np. namalowania waginy np. na zwoju Tory i obnoszeniu jej „w procesji” albo naklejeniu na szalecie dostaliby białej gorączki i zapluli się w oskarżeniach o antysemityzm. W efekcie gejowsko-lewacki terror kwitnie. Przerażające jest, że został wprowadzony już tak jawnie, że praktycznie przestał być dostrzegany, a przecież on realnie istnieje. W nazistowskich Niemczech też zaczęło się od zwolnień z pracy za pochodzenie, a jak się skończyło, wiemy wszyscy. Tęczowy terror zmierza dokładnie w tym samym kierunku. W Polsce wciąż jeszcze się przed tym nim bronimy, ale na świecie ten totalitaryzm już rozplenił się na dobre. Przedsiębiorca, który nie poprze lewackiej ideologii albo odmówi udziału w jego promocji, splajtuje – straci wszystkie kontrakty. To dzieje się w USA, nie wspominając o Europie Zachodniej. Jeśli ktokolwiek marzy tam o kontrakcie, o roli w filmie, o wydaniu książki, musi poprzeć gejów.
Kredyt za gender
Skala homoterroru jest tak wielka, że już trzy lata temu zwrócił na nią uwagę papież Franciszek (pomimo że geje usiłują uczynić go wręcz swym rzecznikiem). W styczniu 2015 r. powiedział wprost, że dzisiejsza propaganda homoseksualna przypomina mu indoktrynację w nazistowskich Niemczech. Opowiedziałteż wówczas o swoim spotkaniu z ministrem w jednym z państw Trzeciego Świata. Rozmowa miała miejsce w 1995 r., a minister żalił się, że postawiono mu warunek: dostanie kredyt na budowę szkół, jeśli wprowadzi do programów nauczania teorię gender. Papież przytoczył tę rozmowę jako przykład szantażowania krajów ubogich przez bogate państwa, by propagowały one homoseksualizm w zamian za pomoc finansową. Proceder ten nazwał „ideologiczną kolonizacją”. Powiedział wówczas: To kolonizowanie ludzi, chęć zmieniania ich mentalności. Co ma zrobić minister biednego, afrykańskiego państwa, przez lata łupionego jako kolonia, gdy dowiaduje się, że owszem, dostanie szansę na rozwój, ale jego kraj musi się poddać genderowej ideologii?
Komentując te działania papież nie wahał się użyć mocnego porównania – działania tych, którzy narzucają dzieciom ideologię gender przyrównał do indoktrynacji prowadzonej przez nazistowskie Niemcy i faszystowskie Włochy. Stwierdził: To nie są nowe działania. Dyktatorzy w ostatnim stuleciu postępowali podobnie. Można podać przykład takich organizacji jak Hitlerjugend czy Balilla.
Narzucanie siłą swego światopoglądu było charakterystyczne tak dla nazizmu, jak i dla komunizmu. W obu zresztą przypadkach twórcy patrzyli dalej i dążyli do zawładnięcia w przyszłości umysłami i sercami ludzi. To dlatego Hitler miał powiedzieć swojemu narodowi: „Nie potrzebujemy was. My potrzebujemy waszych dzieci” a Lenin i Stalin wprost odbierali dzieci rodzicom i pozostawiali wychowanie komunistycznej partii. Łączyło się to z zakwestionowaniem wszystkiego, co przekazywane było w rodzinach i zastąpieniem tego ideologią – komunistyczną lub nazistowską, w obu przypadkach atrakcyjnie opakowanymi w młodzieżowe organizacje typu właśnie Hitlerjugend czy pionierzy. Dawały one młodym poczucie koleżeńskiej wspólnoty, atrakcyjne formy spędzania czasu. Przy okazji promowano antywartości pokazywane jako nowoczesność i po: stęp w kontrze do ciemnogrodu reprezentowanego przez rodzinę. Działało znakomicie i kończyło się wychowaniem zastępów młodych ideologów, gotowych siłą wdrażać w życie to, co im wciskano do głów. Dziś mamy do czynienia z identyczną sytuacją. Zmianie uległy tylko środki. Już nie przystawiony do głowy pistolet, ale siła pieniądza. Metody są wciąż takie same – faszystowskie. Cele równie!
To się dzieje
Jeśli ktoś ma wątpliwości, że to właśnie środowiska LGBTQ itd. oraz lewackie stosują faszystowskie metody, niech sobie przypomni w kontekście słów przypisywanych Hitlerowi także poniższy cytat. Pomimo że pochodzi z 2015 r., jest aktualny jak nigdy wcześniej i zawiera w sobie całość dążeń ww. środowisk.
Miliony was, chamy, miliony. I co my mamy z wami zrobić? Ale przyjdzie na was czas. A jak nie na was, to na wasze dzieci. Weźmiemy szturmem wasze szkoły, zwabimy was podstępem do teatrów, wyślemy wasze dzieci w świat. I pewnego dnia zniknie ta zabobonna, prostacka i kruchciana Polska, dławiąca się pychą, jakąż to ona jest „prawdziwą” i „wierną” jest.
Jego autor to znany propagator lewactwa, gejowstwa i kazirodztwa Jan Hartman. Jaśniej programu swojego środowiska ująć nie mógł.
Tęczowi faszyści
Jakaż różnica pomiędzy dążeniami Hitlera czy Stalina do przejęcia młodzieży a ciążeniem zacytowanego wyżej propagatora kazirodztwa? Żadna. W obu przypadkach chodzi dokładnie o to samo – o zniszczenie tradycji, o obrzydzenie wartości, które kształtowały przez wieki tożsamość rodzin i narodów, o zagarnięcie młodego pokolenia, ukształtowanie go na własną modłę i przy jego pomocy stworzenie nowego świata, gdzie będzie obowiązywał ten sam światopogląd. Nie ma miejsca na prawo do własnego zdania. Ma być jedna myśl, jeden cel i jedno dążenie. Brzmi znajomo, prawda?
Opracował: Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny