Katarzyna Burda, Newsweek, nr 9, 24.02-1.03.2020 r.
Rozpustni barbarzyńcy ogarnięci nianią wielkości? Nie, znakomici matematycy, astronomowie i inżynierowie. Naukowcy obalają stereotypy na temat Babilończyków
Zanim młoda kobieta wyszła za mąż, musiała usiąść przed świątynią i zaczekać, aż podejdzie do niej jakiś nieznajomy, najlepiej cudzoziemiec. Musiał zaoferować jej pieniądze za seks. Wtedy ona odbywała z nim stosunek. Dopiero potem mogła legalnie wyjść za mąż.
Takie seksistowskie obyczaje panowały w Babilonie, o czym ze zgorszeniem pisał grecki historyk Herodot. – Chyba opisał swoje marzenia, bo źródła babilońskie nie wspominają o takim obyczaju – twierdzi dr hab. Małgorzata Sandowicz z Wydziału Orientalistycznego Uniwersytetu Warszawskiego, badaczka kultury Babilonu. Ze źródeł tych wynika natomiast, że kobiety miały w tym społeczeństwie bardzo silną pozycję. – Prowadziły firmy, obracały nieruchomościami, stawały w sądzie, nierzadko były niezależne i samodzielne – mówi dr Sandowicz. Tę wiedzę naukowcy pozyskują z tysięcy glinianych tabliczek, zapisanych skrupulatnie babilońskim pismem klinowym. Mieszkańcy największej metropolii Mezopotamii pisali bowiem bardzo dużo i – jak się okazało ostatnio – wykonywali skomplikowane obliczenia matematyczne.
URODZENI MATEMATYCY
Jedna z tabliczek pozostawionych przez Babilończyków od dawna fascynowała badaczy tej kultury. Nazwano ją Plimpton 322, amerykański archeolog i poszukiwacz przygód Edgar Banks przywiózł ją w 1920 roku z wykopalisk w starożytnym mieście Larsa, położonym na terenie dzisiejszego Iraku. Potem sprzedał tabliczkę, częściowo połamaną, amerykańskiemu kolekcjonerowi George’owi Plimptonowi. Ten przekazał zabytek Uniwersytetowi Columbia, gdzie znajduje się do dzisiaj.
Plimpton wiedział, że na tabliczce zapisane są jakieś działania matematyczne. W jego czasach badacze potrafili już odczytać pismo klinowe, którym w Mezopotamii posługiwano się od IV tysiąclecia przed naszą erą. – To nie jest łatwe pismo. Jedne znaki oddają całe słowa, a inne – sylaby. Niektórymi znakami oznaczano homonimy, słowa o tym samym brzmieniu, ale innym znaczeniu, jak nasze „może” i „morze” – tłumaczy dr Sandowicz. Ale język, jaki tym pismem zapisywano, okazał się pokrewny kilku używanym do dziś językom, między innymi hebrajskiemu i aramejskie- mu. To pozwoliło już w połowie XIX w. ustalić znaczenie większości znaków i odczytać część tabliczek, które pozostawili Babilończycy. W większości to rachunki, umowy, zapisy pogody. Na jednej z tabliczek starożytny poeta wyrył swój słynny „Epos o Gilgameszu”.
Z Plimptonem 322 sprawa nie była jednak taka prosta. Tabliczka jest niekompletna i bardzo zniszczona. Trudno było zrozumieć widniejące na niej liczby. Tuż po II wojnie światowej archeologom udało się ustalić, że są to zapisy tzw. trójek pitagorejskich, czyli liczb, które odpowiadają równaniu a2 + b2 = c2. Już to odkrycie zdumiało badaczy, bo wydawało się wcześniej, że równanie to, znane dzisiaj jako twierdzenie Pitagorasa, poznali dopiero Grecy. Wciąż jednak badacze nie mogli zrozumieć, co miały znaczyć te trójki ani do czego służyły Babilończykom te ciągi liczb.
Odpowiedź znaleźli dopiero współcześni badacze – matematycy z australijskiego University of New South Wales. Odkryli, że zapiski te są pierwszą znaną ludzkości formą tablic trygonometrycznych, służących do wyliczania kątów w trójkącie. – To była inna trygonometria niż współczesna. Babilończycy nie posługiwali się pojęciem kąta jako części 360-stopniowego okręgu. Dla nich trójkąt prostokątny był połową prostokąta – tłumaczy dr Daniel Mansfield, autor odkrycia w naukowym portalu The Conversation.
Wiek tablicy Plimpton 322 został określony na 1822-1792 r. p.n.e, tuż przed tym, jak władzę w Babilonii objął słynny Hammurabi, autor pierwszego na świecie zbioru praw, władca, który z podległych mu terenów uczynił mocarstwo niemające sobie równych w ówczesnym świecie.
PATRZĄC W JOWISZA
Rozwijała się tam nie tylko matematyka, lecz także astronomia. Dowód na to, że Babilończycy byli znakomitymi astronomami i potrafili z wielką precyzją wyznaczać trajektorię ruchu planet na niebie, znalazł dr Mathieu Ossendrijver z berlińskiego Uniwersytetu Humboldta. Już wcześniej archeolodzy wiedzieli, że Babilończycy jako pierwsi zauważyli cykliczność ruchu komety Halleya i znali trasę, jaką porusza się ona po niebie. Nikt się jednak nie spodziewał, że do obserwacji ciał niebieskich używali zaawansowanej geometrii. Odkrył to dopiero dr Ossendrijver, który poświęcił 13 lat na analizę widocznych na babilońskich tabliczkach sprzed 2-2,4 tys. lat dziwnych liczb – wyglądały one jak instrukcja rysowania tajemniczych, trapezoidalnych kształtów.
Czym były te kształty? Dr Ossendrijver wpadł na rozwiązanie tej zagadki dzięki temu, że w magazynach British Museum, w którym przechowywane są tysiące babilońskich tabliczek, znalazł zupełnie nieznaną, której nikt wcześniej nie odczytał. Zawierała ona opis tego, w jaki sposób po nieboskłonie porusza się Jowisz. Po porównaniu tej tabliczki i zawartych na niej informacji z wcześniejszymi dr Ossendrijver odkrył, że te tajemnicze liczby były obliczeniami trasy największej planety Układu Słonecznego. Babilończycy potrafili obliczyć i opisać za pomocą trapezoidalnych kształtów prędkość planety i jej położenie w danym momencie. Te obliczenia wymagały znajomości abstrakcyjnych pojęć matematycznych, np. rachunku całkowego. Babilończycy wyprzedzili więc w tym astronomów greckich czy egipskich.
Przez tysiące lat Babilończycy uważnie obserwowali niebo, a ich zapiski przydają się też współczesnym astronomom. Jak odkryli badacze z japońskiego Uniwersytetu Tsukuba, na trzech tabliczkach zapisane są informacje o wyjątkowo silnych rozbłyskach na Słońcu i towarzyszących im burzach magnetycznych w atmosferze Ziemi. Babilończycy oraz mieszkańcy pobliskiej Niniwy opisywali to jako czerwoną łunę albo chmurę na horyzoncie. – Te odkrycia pozwalają nam odtworzyć historię aktywności Słońca sięgającą sto lat wcześniej niż znane dotychczas zapiski – twierdzi Yasuyuki Mitsuma, współautor badania.
MARZENIE O WIELKOŚCI
Jednak astronomom babilońskim wcale nie chodziło o zgłębianie tajemnic natury. Oni po prostu lubowali się w astrologii. – Babilończycy głęboko wierzyli, że z gwiazd można wyczytać zapowiedź przyszłości. Na przykład, jeśli przy określonym układzie Słońca, Księżyca czy planet zdarzyła się w Babilonie susza czy zaraza, byli przekonani, że przy kolejnej takiej konfiguracji ciał niebieskich ta klęska się powtórzy. Dlatego tak ważna była obserwacja tego, co na niebie – tłumaczy dr Małgorzata Sandowicz.
Babilońska religia dopuszczała kult wielu bogów, ale na czele panteonu stał jeden – Marduk. Jemu poświęcone były największe babilońskie świątynie, w tym ta, którą w Biblii opisano jako słynną wieżę Babel. – Nad całym Babilonem wznosiła się wielka wieża E-temenanki, będąca częścią kompleksu świątynnego boga Marduka – mówi dr Sandowicz. To wzniesiona z wypalanej cegły w systemie schodkowym budowla, na której odbywały się ceremonie religijne i ofiarne. Dzisiaj nieznane są dokładne jej wymiary. Archeolodzy szacują, że była wzniesiona na planie kwadratu o boku 90 metrów. Według relacji Herodota wieża mogła mieć około 90 metrów wysokości. – Z relacji greckich wiemy, że z jej najwyższego poziomu prowadzono obserwacje astronomiczne, a kaplica w jej wnętrzu ociekała złotem – mówi dr Sandowicz.
Judejczykom, przodkom późniejszych twórców Starego Testamentu, musiała wydawać się ogromna. Mieli okazję ją zobaczyć w VI w. p.n.e., w czasie tzw. wygnania babilońskiego. – Kiedy król babiloński Nabuchodonozor II zdobył Jerozolimę, zmusił do przesiedlenia się do Babilonii część mieszkańców Judy. Judejczycy zwykli nazywać to wydarzenie niewolą, choć wcale nie byli traktowani w Babilonie jak niewolnicy. Przeciwnie, często zajmowali tam wysokie stanowiska i dostatnio im się żyło. Kiedy Persowie podbili Babilonię i pozwolili przesiedlonym na powrót, zdecydowała się na to tylko część Judejczyków – mówi dr Sandowicz.
Plemiona, które wróciły z Babilonu, stały się potem źródłem niesławnej, biblijnej legendy o rzekomej manii wielkości Babilończyków, za którą zostali ukarani przez Boga pomieszaniem języków. Jak było w rzeczywistości?
– Judejczykom mogło się zdawać, że mieszkańcy Babilonu mówią różnymi językami. W Judzie posługiwali się na co dzień zaledwie dwoma językami i z rzadka stykali się z ludnością innych krain – opowiada dr Sandowicz. A tu nagle znaleźli się w mieście pełnym obcokrajowców – od Persów, Chaldejczyków czy Egipcjan po mieszkańców dalekich, południowych krain. – Nie – obytym w świecie Judejczykom mogło się wydawać, że ktoś pomieszał języki – mówi dr Sandowicz.
Z pewnością mnogość ludzi różnych nacji nie była dla wygnańców jedynym zaskoczeniem. Babilon był miastem bardzo bogatym, a Babilończycy poziomem życia przewyższali wszystkie bliskowschodnie społeczeństwa tamtych czasów. -1 nie tylko tamtych czasów. Kiedy przeliczymy siłę nabywczą pieniądza, to okazuje się, że żadne państwo w tamtym rejonie nie mogło dorównać Babilonowi przez kolejne 2 tys. lat. Dopiero w latach 30. XX wieku poziom życia w Egipcie stał się porównywalny z babilońskim – tłumaczy dr Sandowicz.
Babilończycy byli też wyjątkowo tolerancyjnym społeczeństwem. – Nie byli uprzedzeni do mniejszości etnicznych czy seksualnych, nie okazywali pogardy prostytutkom. Z tabliczek wiemy, że prostytutki mogły wyjść za mąż, prowadzić interesy, nie były spychane na margines społeczny – opowiada dr Sandowicz.
Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny