W OBRONIE ABP. GŁÓDZIA

ks. Jan Rosłan, Warszawska Gazeta, nr 10, 6-12 marca 2020 r.

– Tygodnik „Wprost” podał, że Stalica Apostolska wysłała do Gdańska swego delegata abp. Charlesa Scicluny’ego, sekretarza pomocniczego Kongregacji Nauki Wiary, mającego zbadać zarzuty kierowane przeciwko metropolicie gdańskiemu abp. Leszkowi Sławojowi Głódziowi. Abp Scidun, metropolita Malty w kongregacji zajmuje się przede wszystkim sprawami pedofilii wśród duchowieństwa. Wśród wielu oskarżeń abp. Głódzia znajduje się też i to (po filmie Tomasza Sekielskiego zatytułowanym „Tylko nie mów nikomu”), że ochraniał ks. Franciszka Cybulę, kapelana prezydenta Lecha Wałęsy, współpracownika SB, choć w tym wypadku bardziej oskarżyć można o to abp. Tadeusza Gocłowskiego, bo za jego czasów ks. Cybula robił kapłańska karierę, choć oczywiście brak jest bezpośrednich dowodów, że obaj metropolici gdańscy o skłonnościach pedofilskich ks. Cybuli rzeczywiście wiedzieli. Przypomnijmy, że w roku 2013 we „Wprost” ukazał się artykuł oparty na anonimowych relacjach, mających pochodzić niby z najbliższego otoczenia abp. Głódzia, oskarżający go o mobbing podwładnych, upokarzanie ich i zastraszanie, zmuszanie do udziału w alkoholowych imprezach. Najdziwniejsze wydawały mi się informacje uzyskane od byłego kapelana metropolity, który uskarżał się, że popadł nawet w nerwicę, pełniąc tę funkcję. Więc dlaczego z niej nie zrezygnował, skoro mu ta rola nie odpowiadała? Najwyżej zostałby gdzieś wikariuszem, a prawdopodobnie liczył na kościelną karierę, a kiedy jej nie zrobił, dziś oskarża o to biskupa. Sam przez siedem lat byłem sekretarzem i kapelanem biskupa, więc wiem, że jest to zajęcie niezmiernie absorbujące. Ale trzeba mieć świadomość, że nie służy się biskupowi, a poświęca się sprawie, którą biskup realizuje. Ci, którzy myślą, że służąc niektórym hierarchom, zrobią kościelną karierę, nawet gdy coś osiągną, to nigdy w środowisku nie będą cenieni, jeżeli nie będą mieli własnej osobowości, własnego zdania, a przede wszystkim niezłomnego charakteru oraz odwagi w podejmowaniu decyzji. W roku ubiegłym TVN 24 wyemitował film powtarzający zarzuty wobec arcybiskupa, dodając do nich wymuszanie od podległych księży wysokich opłat i prowadzenie przez metropolitę wystawnego trybu życia, czego najdobitniejszym przykładem było wybudowanie w rodzinnej wsi Bobrówka na ziemi rodziców okazałego domu. Wyemitowany film znów spowodował tzw. spontaniczny protest niektórych wiernych, domagających się odwołania z funkcji abp. Głódzia, choć jak bliżej się przyjrzeć grupie tzw. zbuntowanych wiernych, to można zobaczyć, że tak naprawdę z Kościołem mają oni mało wspólnego.

Niewątpliwie można stwierdzić, że osoba gen. abp. Leszka Sławoja Głódzia wzbudza emocje w wielu środowiskach, ale często zupełnie z innych powodów. Przypomnijmy, że po dziesięcioletniej karierze jako watykański urzędnik w roku 1991 został mianowany przez Jana Pawła II biskupem polowym Wojska Polskiego reaktywowanego ordynariatu potowego. Jako kleryk odbył dwuletnią, zasadnicza służbę wojskową. Był przez 14 lat biskupem polowym, a w roku 2004 został biskupem diecezji warszawsko-praskiej. W 2008 r. papież Benedykt XVI mianował go metropolitą gdańskim. Nominacja ta spotkała się ze sprzeciwem pewnych kręgów politycznych, które starały się ją zablokować. Przeciwko niej był Lech Wałęsa, Aleksander Hall czy pisarz Paweł Heulle oraz oczywiście środowisko „Gazety Wyborczej” Jakie były powody tych protestów? Przede wszystkim zarzucano abp. Głódziowi częste występowanie w Radiu Maryja, a jak widmo L. Wałęsa jest osobistym wrogiem o. Tadeusza Rydzyka, a o środowisku Platformy Obywatelskiej nawet nie ma co wspominać. Abp Leszek S. Gódź w latach 2001-2012 był przewodniczącym Zespołu Biskupów ds. Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja, a od roku 2012 delegatem Episkopatu Polski ds. Telewizji Trwam. Zespół powołano niejako na zamówienie środowiska walczącego z Radiem Maryja. Wśród biskupów było też wielu zagorzałych jego przeciwników, wśród nich był prymas Polski kard. Józef Glemp, który w Warszawie powołał konkurencyjne Radio Józef, czy abp. Tadeusz Gocłowski, propagujący Radio Plus, o bp. Tadeuszu Pieronku nie wspominając, który oddelegował ks. Kazimierza Sowę do stworzenia * sieci rozgłośni diecezjalnych w oparciu o Radio Plus. Jak wiadomo, ta inicjatywa mimo finansowego wsparcia biskupów ze Stanów Zjednoczonych upadła tak jak kanał Religia w TVN, kierowany przez ks. Sowę we współpracy z „Tygodnikiem Powszechnym” który miał rywalizować z Telewizją Trwam. Liczono, że abp Głódź niejako poskromi o. T. Rydzyka, a okazało się, że to charyzmatyczny redemptorysta przekonał biskupa-generała do swoich idei.

Rozpoczynając posługę jako metropolita gdański od razu napotkał opór nie tylko środowiska świeckiego i tzw. gdańskiej elity, która była dumna z poczynań postępowego abp. T. Gocłowskiego, robiącego wszystko, aby ograniczyć działalność ks. Henryka Jankowskiego (przy wsparciu Lecha Wałęsy). Jednak rządy abp. T. Gocłowskiego przy zblatowaniu się z elitą lewicowo-platformerską doprowadziły do wielkiego skandalu finansowego, związanego z wydawnictwem Stella Maris, kierowanym przez najbliższego współpracownika metropolity gdańskiego, czego efektem było komornicze zajęcia samochodów kurii i mebli. Przejmując metropolię gdańską, abp. Głódź rzeczywiście zmienił styl rządzenia. Nawyki wojskowe, wymaganie bezwzględnego posłuszeństwa wśród duchownych, może pewna arogancja i wyniosłość powodowały brak akceptacji jego osoby, tym większy, że przecież został mianowany bez zgodny gdańskiej elity. Ale trzeba pamiętać jedno: on wyciągnął z finansowego zadłużenia metropolię gdańską, co na pewno wymagało twardości, ale też dyplomatycznych umiejętności. Oczywiście, abp Głódź ma wiele wad, w tym, niestety, manifestującą się czasami próżność, czego szczególnym przejawem był kalendarz wydany onegdaj przez ordynariat połowy, gdzie każdy miesiąc był ozdobiony wizerunkiem generała- -biskupa przebranego na każdym zdjęciu w inny mundur, od marynarskiego po połowy. Jednak to on faktycznie od podstaw stworzył struktury duszpasterstwa wojskowego i tego nikt mu nie odbierze.

Informacja „Wprost” o wystawianiu przez Watykan delegata, mającego badać zarzuty postawione przez duchownych i wiernych abp. Głódziowi, zostały zdementowane przez nuncjaturę apostolską w Warszawie. Jednak tej informacji już „Wprost” nie podał, a zrobił to tygodnik „Do Rzeczy” – oba mają tego samego wydawcę. W sierpniu tego roku abp Głódź kończy 75 lat, czyli osiągnie kanoniczny wiek emerytalny. Jak sam ujawnił, cierpi na chorobę nowotworową i być może sam poprosi, ze względu na stan zdrowia, o przyśpieszenie przejścia w stan spoczynku. Nuncjusz apostolski w Polsce abp Salvatore Penncchio odwiedził abp. Głódzia, spotkał się też z duchownymi i wiernymi metropolii gdańskiej. Następne spotkanie z wiernymi w Gdańsku nuncjusz odbędzie w tym miesiącu. Jednak jak wyjaśnił wprost: celem wizyty delegata Watykanu jest konsultacja na temat kandydatury nowego metropolity w Gdańsku. Są to normalne działania watykańskich służb. Niektóre środowiska robią wszystko, aby abp L. S. Głódź, został odwołany na pół roku przed przejściem na emeryturę niejako dyscyplinarnie. Stąd pisanie listów do Watykanu i takie publikacje, jakie zamieszcza „Wprost” Nuncjatura apostolska w wydanym komunikacie stwierdziła: Korespondencja, za lub przeciw posłudze arcybiskupa gdańskiego, jest regularnie wysyłana do kompetentnej dykasterii Stolicy Apostolskiej. Przypomniała też, że tylko do Stolicy Apostolskiej należy rozstrzyganie spraw dotyczących biskupów, ich minowania czy podejmowania decyzji sankcjonujących.

Znając wolne tryby watykańskiej administracji uważam, że abp. Głódź spokojnie doczeka emerytury, chyba że sam wcześniej złoży ze względów zdrowotnych rezygnację. Prasowe zarzuty dotyczące sposobu kierowania przez niego diecezją, czasami wypływają z osobistych uraz oraz mają podłoże polityczne: metropolita wybrał inną opcję niż jego poprzednik, czasami ma bardzo kategoryczne wypowiedzi, które nie mogą się podobać gdańskiemu mainstreamowi, jak ta na temat ekologizmu:

– Do naszej ojczyzny napływają, znajdując wyznawców i zwolenników, agresywne i ekspansywne prądy ekologizmu, raczej ideologii ekologizmu. Negują świat chrześcijańskich wartości, które od wieków kształtują polskie pokolenia.

Nuncjusz apostolski powinien jednak przekazać Watykanowi informację o decyzjach podjętych przez abp. L. S. Głódzia, które wymagają naprawy, gdyż zostały podjęte z pogwałceniem prawa kanonicznego. Chodzi o wydanie zgody na pochowania w bazylice mariackiej w kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej, tuż przy głównym ołtarzu w roku 2010 Macieja Płażyńskiego, a potem zgody na pochówek urny zamordowanego Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska. M. Płażyński pod koniec kwietnia 2010 r. miał ogłosić swoją kandydaturę na prezydenta Polski, a tym samym wystąpił przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu, którego popierał pięć lat wcześniej. W gdańskiej bazylice po wojnie pochowano tylko ks. prałata Józefa Zatora-Przytockiego. Kodeks Prawa Kanonicznego w kanonie 1242 wyraźnie stwierdza: W kościołach nie należy grzebać zmarłych, chyba że chodzi o Biskupa Rzymskiego [czyli papieża – J.R.] kardynałów lub biskupów diecezjalnych, również emerytowanych, którzy powinni być chowani we własnym kościele. W stosunku do Pawła Adamowicza ciągle toczyło się dochodzenie w sprawie nieudokumentowania zgromadzonego majątku. Był proaborcjonistą, promował homo-marsze, jako polityk nie łączył, a dzielił ludzi. Jego pogrzeb prowadził abp Głódź, a uczestniczył w nim premier Donald Tusk i pełniący funkcję prezydenta Bronisław Komorowski. Czy abp Głódź liczył, że tą decyzją uzyska przychylność polityków Platformy Obywatelskiej, którzy dołożą starań, aby ataki na niego ucichły? Jeżeli tak, to najbardziej się pomylił. Jego decyzję uznano nie za odwagę i wyciągnięcie ręki do politycznych oponentów, ale za okazaną publicznie słabość. Szczególnie zgoda metropolity gdańskiego na upokorzenie głowy państwa, obecnego na pogrzebie prezydenta RP Andrzeja Dudy, posadzenie go w dalekim rzędzie w świątyni, zadziałało najbardziej i zostało publicznie dostrzeżone; najbardziej, ale okazało się, że to też za mało, aby przekonać do siebie opozycyjne elity. Pamiętajmy, że głowa państwa według w kościelnego rytuału ma wyróżnione miejsce w świątyni, a okazało się, że to nie biskup rządzi na terenie swojej diecezji albo faktycznie tak rządzi, jak sobie życzą politykierzy, łamiąc przy tym nawet prawo kanoniczne. Uważam, że tu abp Głódź stracił swój polityczny instynkt, który przez lata był niezawodny. Ale skoro biskup nie kieruje się prawem kanonicznym, a realizuje zachcianki polityków, musi tracić zaufanie, jakie mają do niego normalni wierni, postępujący zgodnie z zasadami Ewangelii. Obecnie przy urnie w kościele przy akceptacji proboszcza bazyliki i z jego udziałem powieszono portret Adamowicza. Uważam, że w ten sposób dochodzi do profanacji świątyni przy akceptacji proboszcza i miejscowego biskupa, stąd nuncjusz apostolski o tej sprawie powinien poinformować odpowiednie dykasterie Stolicy Apostolskiej, a następca abp. Głódzia powinien otrzymać nakaz usunięcia z bazyliki zarówno grobu Macieja Płażyńskiego, jak też urny Pawła Adamowicza i jego portretu. Mogę sobie wyobrazić, że tzw. marsz równości, w tym roku nazwany imieniem Pawła Adamowicza, będzie chciał się zakończyć przy jego grobie, aby tam złożyć kwiaty. I ten poprzebierany tłum, często z osobami roznegliżowanymi, z hasłami prohomoseksualnymi i proaborcyjnymi, z nieprzyzwoitymi transparentami i wizerunkami wejdzie do bazyliki mariackiej, bo przecież ma prawo oddać hołd nieżyjącemu prezydentowi. Taki scenariusz byłby jawną profanacją kościoła. Na Zachodzie już do tego dochodzi, przykładowo w Wiedniu, gdzie kardynał Christoph Schonborn (oczywiście dominikanin, odchodzący w tym roku na emeryturę) do katedry św. Szczepana już dwukrotnie zaprosił osoby homoseksualne, a kościół został przyozdobiony nie w emblematy religijne, ale w tęczowe flagi. Czy czeka nas to także w Gdańsku?

Czasami słyszę argument, że przecież w wielu kościołach leżą nagrobne płyty, pod którymi spoczywają zamarli i to nie zawsze duchowni. Średniowieczni rycerze budowali kaplice, w których byli grzebani. Często groby były przyozdabiane okazałymi płaskorzeźbami, ale były to prywatne fundacje. Niektóre cmentarne kaplice, z powodu ich wielkości, po latach zamieniono na kościoły (przykładowo w Waplewie Pomorskim). Płaskorzeźby i groby rodowe pozostały. Ale to było w dawnych wiekach. Dziś kościoły mają być miejscem modlitwy, a nie spoczynku zmarłych lokalnych polityków. Mam nadzieję, że błąd abp. Leszka Sławoja Głódzia w sprawie pogrzebu polityków w bazylice po jego odejściu przez następcę zostanie naprawiony.

Opracował: Jarosław Praclewski Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny