Aldona Zaorska, Warszawska Gazeta, nr 2, 8-14.01.2021 r.
Na świecie trwa wielki reset spowodowany wykreowaną pandemią. Stajemy się zakładnikami decyzji zapadających gdzieś ponad głowami wybieranych demokratycznie władz. Mateusz Morawiecki pomimo wyraźnego oporu społeczeństwa zakłada Polsce to jarzmo. Dlatego dziś pytamy, kim jest i w czyim interesie działa?
Kilka dni temu Mateusz Morawiecki, informując o dotarciu do Polski szczepionek, oznajmił, że „nad ranem, gdy większość z nas jeszcze spała, zrobiliśmy wielki krok w walce z epidemią”. „Wszystko odbyło się zgodnie z planem i pierwsze 10 tys. dawek będzie w najbliższych godzinach rozdysponowane do ponad 70 szpitali węzłowych w całej Polsce” – poinformował premier.
Znaczące jest, że Mateusz Morawiecki w sprawie koronawirusa powtarza za Billem Gatesem jak papuga te same frazesy i, szastając państwową kasą na zakup szczepionki, był nader oszczędny, jeśli chodzi o finansowe wsparcie polskiej nauki (przykładem odmowa dofinansowania bardzo zaawansowanych prac nad polską szczepionką na COVID-19).
Czy Morawiecki każe nam pracować za miskę ryżu?
Mateusz Morawiecki nie przejął po ojcu prawicowych poglądów. Jest liberałem, przed karierą w PiS jako prezes banku BZ WBK obracającym się w kręgach to warzysko-politycznych Platformy Obywatelskiej. Z tego samego powodu świetnie dogaduje się z czołowymi politykami w Brukseli. Zna ich i lubi jeszcze z czasów przed premierowaniem. Morawiecki to jedyny polityk PiS-u nagrany u „Sowy i Przyjaciół” (a przynajmniej jedyny, o którym wiadomo, że został nagrany). Wiosną 2013 r. gawędził w tej restauracji z prezesem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą, ówczesnym prezesem PGE Krzysztofem Kilianem (prywatnie przyjacielem Tuska) i jego zastępczynią Bogusławą Matuszewską. Słuchając tego nagrania nawet przez chwilę nie można przypuszczać, że podsłuchany Morawiecki to ten sam facet, który stanie na czele rządu PiS. Popisuje się dobrymi kontaktami z Janem Krzysztofem Bieleckim (wówczas szefem doradców Donalda Tuska) oraz szefem Kancelarii Premiera Tomaszem Arabskim. Nie przeczy, że mógłby wejść do rządu Platformy jako minister skarbu. Co więcej, przedstawia się jako liberał zafascynowany liberałami z Zachodniej Europy. Wtedy Morawiecki komplementował działania Angeli Merkel, Nicolasa Sarkozy’ego oraz Francoisa Hollande’a, przeciwko którym występuje dziś jako premier Polski. Zachwycając się działaniami „Merkelowej” grającej na ludzkich oczekiwaniach, wygłosił wtedy słynne zdanie o „zapier… za miskę ryżu” dzięki czemu rozwijała się gospodarka. Morawiecki poczynił też wówczas dość ciekawe uwagi na temat światowej gospodarki. Stwierdził:
-Jestem po tych… Po takim moim, wiesz, tournee po tych hedge fundach, inwestycyjnych funduszach i tak dalej, nie? Ciekawe doświadczenie, ale tak samo bardzo smutne. K…, siedzą ci bogaci Amerykanie, Żydzi, Niemcy, Angole, Szwajcarzy, nie? Siedzą w swoich głębokich, wiesz, fotelach. Mają nakumulowane tego oczywiście kapitału tyle, że możesz ich tam w d… pocałować. Jeszcze się prosisz oczywiście o ten kapitał, nie? Oni oczywiście w tej swojej chciwości… Ja cały czas tak patrzę na ten świat z punktu widzenia geo i historycznego trochę.
I mi się wydaje, że popełniają błąd (…) Jakby nie dokonuję pewne redystrybucji tego.
Nie sposób odmówić słuszności temu spostrzeżeniu, podobnie jak innemu z tej rozmowy: że najlepszym sposobem na rozbudzone oczekiwania ludzi jest wojna. Od rozmowy „u Sowy” minęło siedem lat, w międzyczasie poziom życia ludzi znacząco się podniósł, wzrosły oczekiwania, więc załatwiono sprawę koncertowo, poprzez nową „wojnę” z koronawirusem. Efekt został osiągnięty, a oczekiwania obywateli państw Europy Zachodniej zmniejszone do utrzymania miejsc pracy i możliwości wyjazdu na urlop. Rzecz znamienna, że niemający złudzeń co do światowej elity finansowej Morawiecki ochoczo bierze udział w tej „wojnie” redukując oczekiwania polskiego społeczeństwa do poziomu jeszcze niższego niż oczekiwania Niemców czy Francuzów.
Czy nadal podziwia Angelę Merkel? Jedno wydaje się pewne — liberał Mateusz Morawiecki nie został konserwatystą i kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje, czy jest karierowiczem, czy w rządzie PiS realizuje po prostu szersze zadanie, a Jarosławowi Kaczyńskiemu był potrzebny, żeby pokazać, że PiS też posiada polityków młodych, dynamicznych, znających system bankowy i języki obce. Jeśli tak, to Kaczyński zastępując „wziętą z ludu” Beatę Szydło bank- sterem, popełnił polityczny błąd. Morawiecki i jego ministrowie tacy jak Niedzielski (oraz ich „epidemiczni doradcy”) wprost koncertowo marnują potencjał i szanse wyborcze PiS. Jeśli po zapowiedziach podziału Polaków na lepszych i gorszych odwrócą się od PiS jego wyborcy sceptyczni wobec szczepień, droga powrotu do władzy liberałów będzie otwarta. Będzie to zasługa Morawieckiego. Czy to jest jego prawdziwy cel? Postępowanie kierowanego przez niego rządu każe zapytać, czy premier jest V kolumną liberałów, od lat przygotowywaną do odegrania swojej roli i właśnie uaktywnioną?
Wbrew interesom Polaków
Morawiecki miał być lepszy w rządowych negocjacjach z Brukselą niż Beata Szydło. Warto przypomnieć, że został powołany na urząd premiera natychmiast po udzieleniu votum zaufania Beacie Szydło. Do dziś nie wiadomo, co stało za tą decyzją Jarosława Kaczyńskiego i dlaczego ciesząca się powszechnym szacunkiem premier Beata Szydło została najpierw odsunięta od wpływu na polską politykę, a potem wyekspediowana do Parlamentu Europejskiego, w którym wpływy europosłów PiS na decyzje dotyczące całej Unii są, jak pokazują doświadczenia ostatnich miesięcy, mizerne. Mateusz Morawiecki miał być silną kartą Polski i jako bankowiec (złośliwi mówią: bankster) załatwić więcej od Beaty Szydło. Nie załatwił. Wręcz przeciwnie – można odnieść wrażenie, że jeśli teoria o wielkim resecie jest prawdziwa, to właśnie Mateusz Morawiecki idealnie się w nią wpisuje, czego nie zrobiłaby prawdopodobnie była już pani premier.
Komu mają służyć podwyżki podatków?
Jest jeszcze jedna kwestia, w której Morawiecki ma kluczowy udział i która każe zadać pytanie, komu naprawdę służy. Podatki. Jego rząd w dobie kryzysu, kiedy ludzie walczą o przetrwanie ich firm, kiedy Polacy tracą pracę albo znaczną część swoich dochodów, wprowadza nowe, np. podatek cukrowy, przez który cena popularnego napoju gazowanego jest w Polsce wyższa niż w Niemczech czy w USA lub podnosi kilkanaście już obowiązujących podatków. Jeszcze w lipcu minister finansów przy potakiwaniu Morawieckiego zapewniał, że nie ma zgody na żadne podwyżki. I co?
W 2021 r. wzrasta koszt energii elektrycznej. Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził podwyżki stawek dla Enei, PGE Obrót i Tauronu. Podwyżki wyniosą od 3,5 do 3,6 proc. Z dniem 1 stycznia wszedł w życie nowy podatek – opłata mocowa (w największym uproszczeniu mająca zebrać środki na unowocześnienie elektrowni). W praktyce rocznie będzie kosztować każde polskie gospodarstwo domowe ok. 150 zł. Zapłacimy nawet za wymianę oleju w samochodzie (10 zł za litr), podatek od dochodów uzyskanych za granicą i od środków transportu. Dotknie on borykające się z trudnościami firmy transportowe, co będzie skutkowało oczywiście podniesieniem przez nie cen, więc finalnie zapłacimy wszyscy.
Wzrasta wysokość podatków od nieruchomości, za wywóz śmieci, opłaty, targowiskowa (za handel na bazarkach) i uzdrowiskowa. Zapłacimy też „podatek od deszczu”. Nawet1350 zł rocznie przez gospodarstwo domowe, nie mówiąc już o większych podmiotach, takich jak przedsiębiorstwa, magazyny itp. Dzięki przynależności do Unii Europejskiej zapłacimy też podatek od plastiku i od węgla.
Dziś otwarcie pytamy premiera: kim tak naprawdę jest i komu służy? Czy realizuje politykę PiS i Jarosława Kaczyńskiego czy europejskich liberałów? Czy służy polskiemu narodowi czy światowej masonerii?
W górę pójdą też inne ceny, z tego prostego powodu, że duszeni podatkami przedsiębiorcy zyskają na nie środki, sięgając do kieszeni konsumentów. W efekcie czeka nas inflacja, ale czy „ekonomista” Morawiecki to dostrzega? Tak samo jak to, że dziś dla ożywienia gospodarki potrzeba raczej obniżenia podatków, a nie ich podnoszenia gdzie tylko się da. Owszem, część z tych podatków to efekt przynależności do Unii Europejskiej, ale Morawiecki nie zrobił nic, by w jakikolwiek sposób zniwelować szkody, jakie wynikną z tych podwyżek. Budżet państwa może i na tym zarobi, tylko stracą obywatele. Także ci, którym udało się coś zaoszczędzić – pieniądze tracą na wartości z każdym dniem i niedługo posiadanie jakichkolwiek oszczędności będzie po prostu głupotą. Osobną kwestią jest wyprowadzanie z obrotu gotówki, czego rząd już nawet nie ukrywa. Kolejny element w układance wielkiego resetu.
Czy Morawiecki chce zadłużyć cały naród i wpędzić go w pętlę finansowej zależności od banków? To ma być ta metoda na radzenie sobie z oczekiwaniami ludzi – sprowadzić ich do poziomu niewolników tyrających za miskę ryżu, na spłatę kolejnej raty za klitkę mieszkaniową i podatki? Czyli wszystko zgodnie z tzw. Nowym Porządkiem Świata, w którym ludzie pozbawieni indywidualności mają tyrać na zaspokojenie podstawowych potrzeb i nie zadawać niewygodnych pytań.
Zmuszanie do szczepienia to przestępstwo!
Warto zwrócić uwagę, że zasłaniający się „ekspertami” liberalny premier w ogóle nie dopuszcza do żadnej dyskusji i niebezpiecznie skręca w stronę rządów, w których „góra” decyduje, a „doły” mają wykonać rozkazy. Kilka dni temu media obiegła wiadomość, że tylko żołnierze, którzy poddadzą się szczepieniu, będą mogli brać udział w szkoleniach, zagranicznych wyjazdach i tylko tacy będą mieli szansę na dalszy awans i rozwój kariery. Za czasów PRL warunkiem żołnierskiego awansu była przynależność podoficera do PZPR, w „wolnej” Polsce – szczepienie, przymuszanie do którego jest po prostu groźbą bezprawną. Czy ktoś uwierzy, że ten rozkaz został wydany przez MON bez wiedzy i zgody premiera Morawieckiego? Zniechęcanie armii to samobójstwo każdej władzy, a jednak Mateusz Morawiecki to robi. Dlaczego? Dlaczego po raz kolejny pozwala na jawne łamanie prawa? Takich przykładów jest zresztą mnóstwo, co powoduje, że władza traci w społeczeństwie autorytet z każdym dniem.
Premier swoimi sprzecznymi ze sobą i zdrowym rozsądkiem rozporządzeniami bez wahania pozbawia tysiące Polaków środków utrzymania, dodając teraz, że powrót do normalności będzie możliwy, gdy naród się zaszczepi. Można iść o zakład, że za pół roku, kiedy okaże się, iż stan polskiej gospodarki jest fatalny, Mateusz Morawiecki ogłosi, że nie jest to wina błędnych decyzji rządu, tylko oporu szczepiennego, z powodu którego nie może przywrócić normalnego funkcjonowania państwa.
Czy w ten sposób Polska zostanie włączona do wielkiego resetu, jaki zostanie wprowadzony po pandemii? Czy staniemy się zakładnikami rozporządzeń zapadających gdzieś ponad głowami wybieranych demokratycznie władz? Mateusz Morawiecki pomimo wyraźnego oporu społeczeństwa zakłada Polsce to jarzmo. Dlatego dziś pytanie, kim jest i w czyim interesie działa, jest bardziej zasadne niż kiedykolwiek wcześniej.
Opracował: Wiesław Norman – Solidarność RI, kombatant antykomunistyczny opozycji (nr leg. 264 z roku 2015), założyciel Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego Region Częstochowski, Śląski i Małopolski