CZTERY FIRMY, KTÓRE RZĄDZĄ ŚWIATEM

Maciej Dębski, Warszawska Gazeta, nr 41, 8-14.10.2021 r.

Kto naprawdę rządzi światem? Alphabet Inc., BlackRock, Vanguard, State Street. Kontrolują wszystko, firmy farmaceutyczne (szczepionki), rynek informatyczny, branżę transportową, rynek produktów kosmetycznych, żywność, media, a także rynek finansowy. Te cztery firmy mają udziały w 90 proc. przedsiębiorstw notowanych na giełdzie amerykańskiej i w wielu przedsiębiorstwach spoza USA.

Opowieści o demokracji i najbardziej wpływowych politykach to bajeczki dla naiwnych. Prawdziwe ośrodki władzy leżą gdzie indziej. W dzisiejszych czasach poza guzikiem atomowym jest parę innych przycisków na klawiaturach komputerów i parę serwerowni, których wyłączenie może zdecydować o losach polityków i państw. Dobrze pokazuje to przykład Donalda Trumpa, prezydenta USA, któremu jedną decyzją został odebrany głos w internecie. Jeśli można było tak zrobić z prezydentem najpotężniejszego kraju na świecie, można tak zrobić z każdym politykiem i z każdym krajem. Może więc czas przyjrzeć się, kto jest dziś właścicielem planety Ziemia. Zwrócił na to uwagę bloger Romuald Kałwa, przywołując w swoim tekście „imiona czterech Bestii”, rządzących dziś światem.

Cztery Bestie

Kto z nas nie zna serwisu YouTube, największej i najpopularniejszej na świecie platformy, na której można założyć konto i publikować swoją twórczość, oczywiście tylko spełniającą „standardy”, czyli pokazującą rzeczywistość zgodną z przekonaniami właścicieli, niekoniecznie zgodną z prawdą. Serwis YouTube od 2006 r. jest własnością giganta informatycznego Google. Bez trudu pokonał inne serwisy, działające na podobnych zasadach, w tym polską Wrzutę.

Google powołało z kolei do istnienia holding Alphabet Inc., który stał się właścicielem podmiotów wcześniej należących do Google, w tym samego Google.

„Wielką trójkę” akcjonariuszy Alphabet tworzą: BlackRock, Vanguard, State Street. Firmy te kontrolują rynek informatyczny, w tym takie giganty jak Apple, Microsoft, Hewlett-Pac- kard, Intel Corporation. W prawie każdym domu w USA czy Unii Europejskiej znajduje się któryś z produktów ww. firm: komputer, oprogramowanie, smartfon, drukarka.To samo dotyczy wszystkich urzędów państwowych czy tych wykorzystywanych przez wojsko lub służby specjalne, wyposażonych w komputery pochodzące od Apple albo w oprogramowanie koncernu Microsoft.

To nie koniec, bo ww. firmy kontrolują też największe przedsiębiorstwa energetyczne (np. Shell, General Electric), z branży transportowej (np. Boeing, General Motors), a także rynek produktów kosmetycznych (np. firmy Johnson&Johnson, Procter and Gamble), żywności (koncerny Nestle, McDonald’s), mediów (Walt Disney, TimeWarner, CBS, NBC, UNIVERSAL), a także rynek finansowy, którym wszystkie się zajmują.

Bestie i pandemia

Czytelniku, jeśli rozejrzysz się po swojej kuchni czy łazience, z pewnością z znajdziesz tam produkty pochodzące od koncernów kontrolowanych przez największych akcjonariuszy Alphabet.

Co istotne – żadna z tych firm nie straciła w czasie pandemii ani dolara. Upadło tysiące małych i większych przedsiębiorstw, ludzie przeżyli prawdziwe dramaty, ale zarówno Alphabet, jak i najwięksi jej akcjonariusze koszmarny rok 2020 zamknęli z zyskami, o jakich największe krajowe firmy (nie tylko te z Polski) nawet nie śniły.

Przykładem BlackRock. Jeszcze pięć lat temu zarządzał nieco ponad 5 bilionami dolarów. W pandemicznym 2020 r. aktywa firmy wzrosły o 30 procent do rekordowego poziomu 9,5 bln dolarów w drugim kwartale.

To nie koniec, bowiem cztery ww. firmy mają udziały w 90 proc. przedsiębiorstw notowanych na giełdzie amerykańskiej i w wielu przedsiębiorstwach spoza USA. Warto przy tym wiedzieć, że w tym gronie jest także Pfizer, producent najpopularniejszej szczepionki na Covid-19. Do udziałowców Pfizera należą m.in.: Vanguard Group Inc. i BlackRock Fund Advisors.

Ta wzajemna bardziej i mniej jawna sieć powiązań może łatwo wyjaśnić presję na szczepienia. Jeśli Vanguard Group Inc. jest jednocześnie akcjonariuszem, a więc właścicielem producenta szczepionek i największej platformy internetowej, to zrozumiała staje się cenzura obecna na YouTube. dotycząca pokazywania materiałów wskazujących na szkodliwość produktu Pfizera. Problem w tym, że ludzie nie mają o tym pojęcia i trwają w głupiej wierze w opowieści Billa Gatesa, który także podlega kontroli. I przerażające koło się zamyka.

Apokalipsa

Z powyższej analizy wypływają niewesołe wnioski na przyszłość. Cztery wielkie firmy kontrolują dziś największą internetową wyszukiwarkę i platformę publikującą filmy [nagrania stworzone przez internautów. Te same podmioty kontrolują znaczną część obszaru mediów, wielkie koncerny produkujące żywność i produkty do pielęgnacji, także dla dzieci i niemowląt.

Ta kontrola jest banalnie prosta: z jednej strony media zapewniające promocję szczepionki Pfizera, z drugiej – narzucanie ograniczeń. Wystarczy, że koncern Boeing ogłosi, że na pokłady swoich samolotów wpuści tylko osoby zaszczepione, opierając się na „ekspertyzach” medycznych, podawanych przez największe media. Do tego parę filmów, parę kampanii promocyjnych i sprawa w zasadzie załatwiona. Plus stworzenie pragnień, takich jak posiadanie „inteligentnego domu” niczym jakiś gwiazdor filmowy, występujący zresztą w produkcji także kontrolowanej przez ten sam podmiot. I koło się zamyka.

W tej sytuacji cała apokaliptyczna wizja ze „znamieniem Bestii” włącznie zaczyna nabierać realizmu. Tym bardziej, że najwięksi geniusze także przewidują zniszczenie ludzkości przez najbogatszych na świecie. Do tego grona zaś należą wyżej wymienieni.

Warto bowiem pamiętać, że za koncernami zawsze stoją ludzie.


Kamienne tablice zła

Obelisk, ważący w sumie 120 ton, wykonano na zamówienie człowieka, który w czerwcu 1979 r. pojawił się w firmie Elberton Granite Finishing Company i przedstawił, jako R. C. Christian. Nazwisko było z pewnością fałszywe, a jego dobór świadczy o wyjątkowym tupecie przybysza.

Sławomir Kozak

Na dalekim odludziu stanu Georgia, w miejscowości Elber- ton, stoi monument złożony z sześciu kamiennych bloków. Znany jest pod nazwą „The Georgia Guidestones”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „Kamienne Wskazówki z Georgii”.

Te kamienne tablice pokryte są inskrypcjami w ośmiu językach współczesnych i czterech starożytnych. Centralny blok otoczono czterema innymi, a na każdym z nich w innym języku umieszczono swego rodzaju dziesięć przykazań. Te języki, to: angielski, hiszpański, rosyjski, chiński, arabski, hebrajski, hindi i suahili. Tablice mówią:

  • Utrzymujcie populację poniżej 500 milionów, w równowadze z przyrodą.
  • Kontrolujcie, mądrze reprodukcję, umacniając sprawność i zróżnicowanie.
  • Zjednoczcie ludzkość jednym, żywym językiem.
  • Utrzymujcie z umiarkowaniem pasję, wiarę i tradycję.
  • Chrońcie ludzi i narody dobrymi prawami i prawymi sądami.
  • Pozwólcie rządzić się narodom, a spory niech rozstrzyga sąd światowy.
  • Unikajcie zbędnych praw i urzędników.
  • Utrzymujcie równowagę między prawami jednostek a ich obowiązkami społecznymi.
  • Ceńcie prawdę, piękno i miłość, poszukując harmonii z nieskończonością.
  • Nie bądźcie rakiem dla Ziemi, zostawcie miejsce dla natury.
  • Owych pięć monumentalnych bloków przykryto szóstym, na którym zapisano sentencję w babilońskim piśmie klinowym, starożytnej grece, sanskrycie i egipskich hieroglifach, mówiącą: „Niech to będą wskazówki dla Wieku Rozumu”

Obelisk, ważący w sumie 120 ton, wykonano na zamówienie człowieka, który w czerwcu 1979 r. pojawił się w firmie Elberton Granite Finishing Company i przedstawił, jako R. C. Christian. Nazwisko było z pewnością fałszywe, a jego dobór świadczy o wyjątkowym tupecie przybysza. Wyłożył pieniądze i nikt nie dochodził, kim są ludzie, w imieniu których przybył. Mówił o nich jako o grupie, „która chce wyznaczyć drogę ludzkości”

Tablicę erekcyjną wmurowano 22 marca 1980 r. To dzień po wiosennej równonocy. Raczej nieprzypadkowo, bo w monumencie wiele jest odniesień do astronomii. Jego cztery zewnętrzne bloki oraz szczelina w kamieniu centralnym, wskazują właśnie na wschody i zachody Słońca w dniach przesileń. Kanał w jednym z głazów wyznacza dokładną pozycję Gwiazdy Północnej. Natomiast przez otwór w kamieniu leżącym na szczycie, każdego dnia w południe wpadają promienie Słońca, wyznaczając na bloku środkowym bieżący dzień roku. Jest to więc swego rodzaju słoneczny kalendarz. O rzeczywistych fundatorach tych tablic z wyjątkiem bankierów miasteczka Elberton nikt nic nie wie. Ci jednak wytrwale milczą. Co szczególnego jest w owych przesłaniach?

Z pewnością najważniejsze wydaje się wezwanie do ograniczenia liczby ludności na Ziemi. I to znacznego. Nie sposób nie zauważyć korelacji z ideami współczesnych eugeników i twórców Rządu Światowego. Pamiętajmy, że właśnie w roku 1980 powstała pierwsza partia „zielonych” Poszukiwanie harmonii z nieskończonością to już ewidentne dążenie do wyeliminowania wiary chrześcijańskiej i zastąpienie jej całkowicie nową „wiarą”. Wiarą w erę „Rozumu” Ludzkość już to przerabiała. W czasach tak zwanego Oświecenia. Ono również określane było Wiekiem Rozumu. To wtedy miała miejsce rewolucja francuska, która stała się początkiem zmian w Europie. Francja spłynęła wówczas krwią. Potem nadszedł czas kolejnych rewolucji. Idea republiki i parlamentaryzmu stała się zaczynem dla konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki.

W Elberton jest biblioteka. Znajduje się tam podobno książka sygnowana przez owego tajemniczego Christiana. Napisano w niej, że obelisk powstał na bazie filozofii Thomasa Paine. Paine to był brytyjski pisarz, uczestnik rewolucji amerykańskiej, jeden z tak zwanych „ojców założycieli”. Na jego pogrzebie pojawiło się podobno zaledwie sześć osób, był bowiem zaciekłym wrogiem chrześcijaństwa. Współcześni Amerykanie, mający ciągły kompleks swojej krótkiej historii, wybudowali więc sobie nowy obelisk, mający odwoływać się do starożytnych, ale i rewolucyjnych przesłań. Mają swój amerykański Stonehenge.

Kamienie stoją w miejscu, które Indianie plemienia Czirokezów nazywają Al-jeh-lia-lo-hi – co oznacza centrum świata. W wieku XVIII Czirokezi byli sojusznikami Brytyjczyków, w czasie rewolucji amerykańskiej te relacje zostały przez Indian zerwane.

Przez 40 lat zastanawiano się, cóż to za grupa, która „chce wyznaczyć drogę ludzkości”? Wiele wskazuje na to, że chodzi o tak zwany Klub Rzymu. Klub Rzymski, założony w 1968 r., jest jedną z wielu organizacji finansowanych przez Davida Rockefellera w celu wspierania sprawy rządu światowego, w tym Organizacji Narodów Zjednoczonych. Każdy, kto ma wątpliwości, że Organizacja Narodów Zjednoczonych jest projektem globalistycznym, powinien zwrócić uwagę na to, jakie organizacje są przez nią finansowane. Członkami Klubu Rzymskiego byli niektórzy z najbogatszych i najpotężniejszych ludzi na świecie, np. założyciel CNN Ted Turner, Bill Gates, królowa Holandii Beatrix oraz, przywoływany przeze mnie również w książce „Covidowe jeże”, książę Edynburga i patron Światowego Funduszu na Rzecz Przyrody – Filip, który mówił: „Gdybym mógł się zreinkarnować, chciałbym wrócić, jako śmiertelny wirus, by rozwiązać problem przeludnienia”. Na całe szczęście, ma już taką możliwość, bo od niedawna leży dwa metry pod powierzchnią tej „przeludnionej” ziemi. Pewnie powróci w wariancie „Epsilon” wirusa wykreowanego przez jemu podobnych, psychicznie zwichrowanych eugeników.

Święto upamiętnił prezydent USA Richard Nixon, który posadził tego dnia na trawniku Białego Domu drzewko.

Wszystkie spotkania tego Klubu odbywają się za zamkniętymi drzwiami. Klub opracowuje jednak wiele „raportów z dyskusji”, które można znaleźć na jego stronie internetowej. Organizacja Narodów Zjednoczonych zleca Klubowi Rzymskiemu przygotowanie „wytycznych polityki”, które wykorzystuje później przy formułowaniu swoich programów. Na stronie UNESCO odnaleźć można bez trudu 250 takich dokumentów, przygotowanych przez ten klub. Jest tam też wiele innych dokumentów, których autorami są jego * członkowie występujący w innych rolach. Rozliczne organizacje ONZ organizują również wspólne konferencje z Klubem Rzymskim.

Najważniejsze dzieło Klubu to publikacja z roku 1972 „The Limits to Growth, czyli „Ograniczenie wzrostu”, która jest uważana za najważniejszą pozycję dotyczącą ochrony środowiska, jaka kiedykolwiek powstała i która wyniosła Klub Rzymski na obecną pozycję lidera myśli ekologicznej oraz głównego konsultanta Organizacji Narodów Zjednoczonych. Została przetłumaczona na ponad 40 języków i sprzedana w ponad 30 milionach egzemplarzy. W latach 70. i 80. koncepcja, że ludzkość nieodwracalnie niszczy Ziemię, zyskała na popularności i ułatwiła powstawanie, popularnych w mediach, grup aktywistów ekologicznych.

Już 50 lat temu przerażała ich liczba ludzi żyjących na naszej planecie. Koncepcja zrównoważonego środowiska i obawy o zmiany klimatyczne zrodziły się w ich umysłach już wtedy.

Dwadzieścia lat po publikacji swego bestsellerowego dzieła Klub opublikował kolejny duży raport, który stał się w kręgach światowej elity następnym bestsellerem. Nazwali go „Pierwsza globalna rewolucja” i ogłosili w nim, że nadszedł już czas działania. Teraz albo nigdy, ponieważ opóźnienie w rozpoczęciu działań naprawczych zwiększyłoby szkody w światowym systemie ekologicznym. Stwierdzili też, że rządy demokratyczne są zbyt krótkowzroczne, aby poradzić sobie z tą problematyką i niezbędne są nowe formy zarządzania.

Kto znajduje się w tym gremium, które ponoć zdecydowało, że populacja Polski ma docelowo wynosić 15 milionów ludzi? Lista jest długa. Część z nich wymieniłem w swoim programie z cyklu „Po prostej”, do którego obejrzenia wszystkich zachęcam.

Uruchamiając opcję APARAT i kierując obiektyw swojego smartfona na umieszczony obok kod QR, obejrzysz program na swojej komórce.

To nie jest jakiś niegroźny, mały klub emerytowanych polityków. To są żarliwi wyznawcy kultu, którego cel zawarty jest w ich najważniejszej, tak zwanej Zielonej Agendzie:

„Wspólnym wrogiem ludzkości jest człowiek. Szukając nowego wroga, który by nas zjednoczył, wpadliśmy na pomysł, że zanieczyszczenie środowiska, groźba globalnego ocieplenia, niedobór wody, głód i tym podobne, będą pasowały do tego projektu. Wszystkie te zagrożenia są spowodowane interwencją człowieka i tylko dzięki zmianie postaw i zachowań można je przezwyciężyć. Prawdziwym wrogiem jest więc sama ludzkość”.

Warto przy tym pamiętać o najnowszej inicjatywie naszych liderów, czyli Europejskim Zielonym Ładzie jako planie działania na rzecz zrównoważonej gospodarki Unii Europejskiej.

Klub Rzymu powołał do życia dwa kolejne kluby – Klub Budapesztu i Klub Madrytu. Na swojej stronie internetowej ten drugi głosi, że ma na celu wprowadzanie zmian na rzecz wzmocnienia instytucjonalnego, rozwoju i dobrobytu obywateli!

Z takimi wyzwaniami mierzą się w nim również tuzy naszej, tubylczej polityki, obecne w tym gronie. Jakże często obaj pojawiali się w telewizjach różnej maści jako wszechstronni eksperci od wszystkich bolączek tego świata. Dlaczego nigdy nie poświęcili nam czasu, by opowiedzieć o tak wspaniałym towarzystwie, w jakim się spotykają i z jakimi problemami na skalę globalną muszą się mierzyć? Zyskaliby zapewne jeszcze większe poparcie społeczne i powszechne zrozumienie.

Zapewne niewielu z nas pamięta o istnieniu tak zwanego Dnia Ziemi. Po raz pierwszy ludzkość obchodziła to nowe, świeckie święto 22 kwietnia 1970 r., w dniu przesilenia, czyli oficjalnie – pierwszym dniu wiosny. Święto upamiętnił prezydent USA Richard Nixon, który posadził tego dnia na trawniku Białego Domu drzewko.

A ja przypomnę, jak sprawy potoczyły się dalej z tą nową, świecką tradycją. Otóż 20 lat później nasi klubowicze, nie będący jeszcze wtedy wszyscy emerytami, wymyślili sobie tak zwaną Kartę Ziemi. Inicjatywa Karty Ziemi została zapoczątkowana w 1993 r. przez Maurice’a Stronga jako szefa Rady Ziemi i Michaiła Gorbaczowa, będącego wówczas prezesem Międzynarodowego Zielonego Krzyża. Nawiasem mówiąc, do roku 2017 mieliśmy również polski oddział tej organizacji. Z kolei Komisja Karty Ziemi została utworzona w 1997 r. ze Stevenem C. Rockefellerem, profesorem religioznawstwa i powiernikiem Funduszu Braci Rockefellerów jako wiceprzewodniczącym. Zarówno Strong, jak i Gorbaczow wyrazili życzenie, aby Karta była postrzegana jako nowoczesne 10 przykazań. W nawiązaniu do tego pomysłu, skonstruowano Arkę Nadziei, która miała nieść kopię Karty Ziemi, naśladując Arkę Przymierza, w której Izraelici nieśli oryginalne kamienne tablice dane Mojżeszowi. 9 września 2001 roku w Shelburne Farms miały miejsce obchody „Z miłości do ziemi”, w których wzięło udział

2 tys. osób. Pogańskie uroczystości zakończono „modlitwą do ziemi” i Arki Nadziei. Arka została następnie przewieziona do Nowego Jorku, gdzie spoczęła w tak zwanym Centrum Międzywyznaniowym, należącym do organizacji ekumenicznej Nowej Ery. Zaraz po tym z „matką ziemią” zrównano pół Manhattanu.

Opracował: Leon Baranowski – Buenos Aires, Argentyna