Aldona Zaorska, Warszawska Gazeta, nr 16, 22-28.04.2022 r.
Putin – cyniczny, wyrachowany, stary kagiebowiec dobrze poznał słabości zachodniej Europy i bezwzględnie je wykorzystał. Putin gotował Unię jak przysłowiową żabę. A kiedy on i Niemcy uzależnili Europę od dostaw rosyjskiego gazu, mógł zacząć mordować.
Kiedy Putin umocnił swoją pozycję na Kremlu, w Niemczech stery ujęła wychowanka STASI Angela Merkel, nowy pakt Ribbentrop-Mołotow był tylko kwestią czasu. W Polsce, dzięki niemiecko-rosyjskiej agenturze, udało się w 2007 r. powołać proniemiecki rząd Donalda Tuska, który jawnie zapowiadał reset w stosunkach polsko-rosyjskich. Tusk jako premier z pierwszą zagraniczną wizytą udał się właśnie do Moskwy. Wszystko było zaplanowane, przeszkadzał im już tylko Lech Kaczyński.
Przygotowania
Putin zaraz po objęciu stanowiska premiera zaczął testować Zachód. Na jego polecenie we wrześniu 1999 r. FSB przeprowadziła serię zamachów bombowych na bloki mieszkalne w Moskwie i Wołgodońsku. Zginęło 300 rosyjskich obywateli, a Moskwa winą obarczyła „separatystów czeczeńskich”. Zachód udawał, że wierzy w oficjalną wersję Kremla. Zamachy posłużyły do rozpętania przez Rosję tzw. drugiej wojny czeczeńskiej, trwającej 10 lat – aż do kwietnia 2009 r. Putin wiedział, że po zamachach z 11 września 2001 r. Zachód popierał każde rozprawianie się z „muzułmańskim ekstremizmem” więc Putin robił w Czeczenii, co chciał.
Już wtedy miał plan
W 2005 r., występując przed Zgromadzeniem Federalnym Rosji, Putin powiedział wprost, że największą tragedią XX w. był rozpad Związku Radzieckiego. Od tamtej pory jasne było, że będzie starał się Związek, w takiej czy innej formie, odbudować. Putin oświadczył też już wtedy, że jego celem będzie obrona ludności rosyjskojęzycz- nej za granicą.
„Zagadnienia te nie mogą być przedmiotem politycznych lub dyplomatycznych targów” – mówił.
„Rosja sama zdecyduje, w jakim tempie i na jakich warunkach będzie rozwijać demokrację, zgodnie z naszą historią, geopolitycznymi uwarunkowaniami i innymi czynnikami, które wzięte pod uwagę zagwarantują podstawy demokracji” – oznajmił.
I chociaż po prostu mówił Hitlerem, zaślepiony Zachód poczuł się zaniepokojony, ale nie zrobił nic, by Rosję zatrzymać. Wręcz przeciwnie – już wtedy stara Unia zaczęła przekonywać świat, że skoro Putin zapowiedział wprowadzenie w Rosji „demokracji” to tak będzie. Lech Kaczyński nie dał się oszukać, więc został „kartoflem” bo tak nazywały go niemieckie media. Już wtedy Niemcy rozmawiali z Rosją o Gazociągu Północnym, omijającym tranzytowe kraje takie jak Polska, Litwa czy Ukraina i pozwalającym na przesył gazu bezpośrednio na Zachód.
29 sierpnia 2006 r. zostało utworzone konsorcjum Nord Stream, a Putin zyskał pewność – będzie z pomocą Niemców trzymał Europę w garści.
Najpierw Gruzja
Projekt „ochrony ludności rosyjskojęzycznej” w 2008 r. Putin realizował w Gruzji, odrywając od niej Osetię Południową. Wojska rosyjskie wkroczyły do Gruzji, a Putin odrzucał gruzińską propozycję rozejmu. Zachód spokojnie czekał na upadek Tbilisi. Zareagował Lech Kaczyński, który wieczorem 12 sierpnia sprowadził do Gruzji prezydentów Litwy, Estonii i Ukrainy oraz premiera Łotwy. Wszyscy wzięli udział w ogromnym wiecu w centrum Tbilisi. Lech Kaczyński wypowiedział wtedy prorocze słowa:
„Nasi sąsiedzi ze wschodu pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy: «Nie».Ten kraj to Rosja. (…) My też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę. Tu są cztery państwa należące do NATO, jest Ukraina, wielkie państwo, ale powinno tu być państw dwadzieścia siedem”
Putin nie miał wyjścia – wycofał swoje wojska. Ale sprawdził zachodnich polityków i już wiedział, że może zastosować metodę z Osetii w innych dawnych republikach sowieckich i że realne niebezpieczeństwo dla tych planów stwarza Lech Kaczyński.
Potem Ukraina
Putin już wtedy planował wojnę na Ukrainie. Takich działań nie przygotowuje się w ciągu kilku tygodni czy miesięcy. Imperialną politykę buduje się latami, zwłaszcza gdy ma ona na celu grabież cudzej ziemi. Lech Kaczyński w Gruzji ujawnił dalekosiężny plan Putina i Rosja musiała się cofnąć Putin wiedział, że kiedy zaatakuje Ukrainę, to sytuacja z Tbilisi się powtórzy, że Lech Kaczyński znowu zwoła prezydentów, tym razem w Kijowie. Oczywisty było, że polski prezydent podejmie wszelkie działania, by Rosję zatrzymać i że będzie budował sojusz państw Europy Środkowowschodniej, nawet wbrew Brukseli. Powiedział to wyraźnie podczas 70. rocznicy wybuchu II wojny światowe na Westerplatte 1 września 2009 r.
I tak jak Stalin nie zapomniał Polsce przegranej wojny 1920 r., tak Putin nie zapomniał Lechowi Kaczyńskiemu blokowania jego militarnych planów. Tym bardziej, że prezydent Kaczyński stwarzał zagrożenie dla energetycznego planu Putina, wręcz kluczowego dla związania Zachodowi rąk w kwestii polityki rosyjskiej.
Lech Kaczyński blokował gazowe zapędy Putina
Przypomnimy więc (bo tego nigdy dość). W 2009 r. to rząd PO-PSL zamierzał podpisać umowę gazową uzależniającą Polskę od dostaw gazu z Rosji aż do 2037 r. I tej umowie sprzeciwili się: prezydent Lech Kaczyński, prezes EuRoPol Gazu Michał Kwiatkowski i członek zarządu Jerzy Tabaka. 20 stycznia 2010 r. na posiedzeniu Rady Nadzorczej EuRoPol Gazu Kwiatkowski i Tabaka zostali zawieszeni w pełnieniu obowiązków. Do zarządu EuRoPolGazu zostali tymczasowo powołani: brat ówczesnego prezydenta Rosji Aleksandr Miedwiediew i Michał Szubski. Aleksandr Miedwiediew był wówczas wiceprezesem Gazpromu, prezesem spółki, zajmującej się eksportowaniem rosyjskiego gazu – Gazprom-Export i prezesem EuRoPol Gazu. Lech Kaczyński zapowiedział powołanie Komisji Śledczej w sprawie umorzenia przez ekipę Tuska 1,2 mld długu wobec Polski Gazpromu i gazowych negocjacji ekipy Tuska. Już to było dla Putina kolejnym powodem do zamordowania polskiego prezydenta. Potrzebował tylko okazji. A te nadarzyły się dwie. Pierwsza to trwający remont Tu- polewa w zakładach lotniczych w Samarze, ukończony w grudniu 2009 r. I druga w 2010 r., kiedy wiadomo było, że prezydent Polski pojedzie do Katynia uczcić zamordowanych przez NKWD polskich oficerów. W tym planie, świadomie lub nieświadomie, wziął udział Donald Tusk. Tak przynajmniej wskazuje bieg wydarzeń. Antoni Macierewicz w 2018 r. powiedział wprost – z dokumentów wynika, że to na mocy decyzji Tuska podjętej wspólnie z Władimirem Putinem wizyty w Katyniu obu polityków zostały rozdzielone.
Tusk – niewolnik Putina
Dziesiątego kwietnia 2010 r. Polacy nie mieli wątpliwości – Putin zabił nam prezydenta. Tusk miał jedną wątpliwość – jak przekonać Polaków, że tak nie było. A szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych i minister spraw wewnętrznych w rządzie Donalda Tuska Jerzy Miller powiedział wprost: „Albo zadbamy o jednolity przekaz, który nie sprzyja budowaniu mitów i podejrzeń, albo sami sobie ukręcimy bicz na własne plecy”.
Kto więc „grał trumnami”? W tamten poranek Donald Tusk został niewolnikiem Putina do końca swojego marnego żywota. Jest nim dziś, a wraz z nim jego partyjni towarzysze i zastępy medialnych cyngli, którzy powtarzali kłamstwa. Dziś nie mają wyjścia – będą kłamać do końca swoich dni.
MONGOLSKI GEN ROSJI
Aldona Zaorska
Rosjanie mówią o sobie – jesteśmy następcami Złotej Ordy i są z tego ewidentnie dumni. To jest ten sam mongolski gen, który mieli w sobie bolszewicy idący na Warszawę w 1920 r. i „wyzwoliciele” z Armii Czerwonej, którym redakcja „Gazety Wyborczej” zapalała znicze wdzięczności i którzy przy aprobacie dowództwa dokonywali masowych gwałtów i rabowali, co tylko się dało.
Generał George Smith Patton Junior (1885-1945) był jednym z najwybitniejszych amerykańskich dowódców wojskowych.
W przeciwieństwie do Roosevelta i jego administracji nigdy nie dał się zwieść sowieckiej agenturze i nigdy nie miał złudzeń co do Stalina. Kwestię Rosji podsumował krótko:
„Problem w zrozumieniu Rosjanina jest taki, że nie bierzemy pod uwagę faktu że on nie jest Europejczykiem, ale Azjatą i dlatego myśli pokrętnie. My nie możemy zrozumieć Rosjanina bardziej niż Chińczyka czy Japończyka i od kiedy mam z nimi do czynienia, nie miałem żadnego szczególnego pożądania zrozumienia ich poza obliczeniami, jak dużo ołowiu lub stali trzeba zużyć, aby ich zabić. W dodatku, poza innymi cechami charakterystycznymi dla Azjatów, Rosjanie nie mają szacunku dla ludzkiego życia i są sukinsynami, barbarzyńcami i pijakami”.
Mongolska lekcja
Zachodnia Europa jest przerażona – wojska rosyjskie na Ukrainie ostrzeliwują tamtejsze blokowiska, szpitale, miejsca schronienia kobiet i dzieci, drogi ewakuacji ludności cywilnej. Rosyjscy żołnierze rabują, co popadnie i chwalą się tym w rozmowach z rodzinami. Świat jest zszokowany tym, że sołdaci Putina gwałcą kobiety i dziewczęta, torturują mężczyzn i zabijają ich strzałami w potylicę. Aż chce się zapytać – serio? Nie wiedzieli, że zawsze tak postępowali? Nie wiedzieli, co robiła Armia Czerwona? I jak wyglądała sowiecka okupacja? Każda wojna to gwałt zadany atakowanemu człowiekowi przez agresora. A Rosja od wieków właśnie w tym się specjalizuje. Od tysiąca lat Rosja to mongolska dzicz, chociaż nie zawsze tak było.
Na początku XIII w. Ruś Kijowska była co prawda targana wewnętrznymi sporami, ale problem ten miało wówczas wiele ówczesnych państw Europy. Moskwa była wtedy zabitą dechami wiochą, a ruska państwowość kształtowała się właśnie na terenach dzisiejszej Ukrainy. Rusi cios zadali Mongołowie w bitwie nad rzeką Kałka w 1223 r. Mongołowie kolejno pokonywali osiemnastu książąt ruskich, pokazując im, czym jest azjatyckie okrucieństwo – wziętych do niewoli książąt związali, położyli na nich drewniane belki i deski i urządzili sobie na nich ucztę z okazji zwycięstwa. Po kolejnej wyprawie, która miała miejsce w 1236 r., Ruś na ponad 200 lat dostała się pod panowanie Mongołów i w Europie przestała mieć jakiekolwiek znaczenie.
Jak twierdzą sami Rosjanie, wśród nich np. historyk i doktor habilitowany nauk politycznych
Jurij Piwowarow:„w ciągu dwu i półwieku, będąc pod Mongołami, książęta rosyjscy przyjeżdżając do Saraju, gdy istniała już Złota Orda, czyli zachodnia część imperium mongolskiego, spotykali się z jakimś absolutnie niezwykłym rodzajem władzy, którego wcześniej nie widzieli ani w Europie, ani u siebie, na Rusi. Mongolski rodzaj władzy polegał na tym, że jeden człowiek stanowi wszystko, a reszta – nic”1. Przez 200 lat Rosja przyswajała sobie to, wtedy – nowe dla niej, myślenie, a rosyjscy carowie sposób sprawowania władzy, która opiera się na przemocy, a wszelkie umowy i ustalenia nic nie znaczą. Tak postępowali wszyscy rosyjscy władcy, nawet ci, którzy „reformowali” kraj. Kwintesencję tego, czym jest Rosja, zawarł w rozmowie z francuskim ambasadorem syn carycy Katarzyny (notabene z pochodzenia Pru- saczki, czyli Niemki) car Paweł I, mówiąc: „W Rosji tylko ten jest czegoś wart, z kim ja rozmawiam i dopóki z nim rozmawiam”
Rosja od wieków taka sama
W kulturze Europy nie leżało bestialstwo (oprócz Niemców). Było ono charakterystyczne dla ludów azjatyckich. Rosja po prostu je przejęła. Rosja przejęła też azjatycki kult silnej jednostki. Dotyczyło to wszystkich carów, i tych białych, i czerwonych.
Wystarczy sięgnąć do zapomnianych relacji świadków z czasów rewolucji bolszewickiej i wojny domowej, która bolszewikom dała władzę – pełno tam opisów bolszewickiego bestialstwa, co istotne – wszystkie relacje wśród bolszewików wymienią Żydów, a wśród najbardziej okrutnych oprawców – Chińczyków. Lenin i Dzierżyński dobrze znali Rosję i wiedzieli, że tylko uderzający na ślepo terror pozwoli im przejąć i utrzymać władzę. Po wiekach wpajania społeczeństwu, że liczy się tylko wola cara („umrzem, rozweselim cara”), mieli ułatwione zadanie, a i tak zaczęli od wyeliminowania tych, którzy mogli podnieść taki czy inny bunt.
Ci, którzy przeżyli, nie tylko akceptowali przemoc i bestialstwo, ale uważali, że tylko w ten sposób sami będą mogli coś osiągnąć i poprawić swoją pozycję społeczną.
Stalin kontynuował tę wielowiekową linię sprawowania władzy. Gdy umarł, społeczeństwo radzieckie roniło nad jego katafalkiem szczere łzy – wszak Stalin przy całym swoim okrucieństwie wobec narodów Rosji sprawił, że kraju tego bał się cały świat. Putin robi dokładnie to samo – nie liczy się nic poza władzą i każdy środek zmuszający Europę, by drżała przed Rosją, jest dobry. Rosjanie robią dziś dokładnie to samo – żyjąc w cieniu oligarchów, jak kiedyś w cieniu arystokracji, a później członków politbiura, w rabunku i okrucieństwie widzą szansę na zwrócenie na siebie uwagi i poprawę własnego bytu. Dlatego będą rabować futra dla„Daszy”i zegarki dla „Saszy” gwałcić i mordować.
Recepta Pattona
Rosjanie mówią o sobie – jesteśmy następcami Złotej Ordy i są z tego ewidentnie dumni. To jest ten sam mongolski gen, który mieli w sobie bolszewicy idący na Warszawę w 1920 r. wyzwoliciele Armii Czerwonej, którym redakcja „Gazety Wyborczej” zapalała znicze wdzięczności i którzy przy aprobacie dowództwa dokonywali masowych gwałtów i rabowali, co tylko się dało. Rosja nie zmieniła się ani na jotę, tylko Zachód był zbyt głupi i zbyt zafascynowany komunizmem, żeby to zrozumieć. Teraz się dziwi i wyraża oburzenie. Ale tylko tyle. Zachód, który nigdy nie miał do czynienia z „azjatyckim genem”, tego nie zrozumie, natomiast obserwując poczynania niemieckich czy francuskich polityków.
[20220620-11:Generał George Smith Patton Junion „W dodatku, poza innymi cechami charakterystycznymi dla Azjatów, Rosjanie nie mają szacunku dla ludzkiego życia i są sukinsynami, barbarzyńcami i pijakami”.]
Ukraińcy dobrze rozumieją, że gdyby tylko zaistniał cień zagrożenia Berlina czy Paryża przez Putina, Zachód poświęci Ukrainę bez chwili wahania. Dlatego ta wojna jest tak okrutna i tak wyniszczająca. Putin też o tym wie i ztego powodu Rosja stanowi ogromne zagrożenie.
Wydaje się, że dziś wobec Rosji najwłaściwsza byłaby „recepta” Pattona, który kwestię postępowania z tym państwem sformułował w następujący sposób: „Dzisiaj powinniśmy powiedzieć Rosjanom, że mają iść w cholerę, zamiast ich słuchać, kiedy nam mówią, że mamy się cofnąć. To my powinniśmy im mówić, że jeśli im się nie podoba, niech idą w piz.. .u, i wydać im wojnę (…) Niestety niektórzy z naszych przywódców są po prostu cholernymi durniami i nie mają pojęcia o historii Rosji”.
Problem w tym, że niestety dziś ani w USA, ani nigdzie indziej nie ma generała Pattona, zaś politycy zachodnioeuropejscy nadal są durniami.
ELITA Z RUSKICH TANKÓW
Jacek „Rekontra” Piasecki
Znalazłem w GieWu, że „pokoju i bezpieczeństwa nie da się osiągnąć razem z Rosją. Tylko niezależnie od niej, albo wręcz wbrew niej”, więc pytam: Kiedyż tenże ich Niemiec doszedł do takiego przekonania, od kiedy na Czerskiej zajmują stanowisko jak historyk Raphael Utz, i od kiedy się z nim zgadzają?
A gdy Maciej Stasiński pyta: „Jak to możliwe, że w czasach powszechnego dostępu do informacji, także w czasie wojny, przywódca Rosji może twierdzić, iż masakry cywili to «ustawka» (fake), a cele Rosji są «szlachetne». Czy taki tupet można tolerować?”, to należy zalecić Stasińskiemu porozglądanie się po rodzimej redakcji, czyli powrót do przeszłości.
Gdy słyszy, że tupetu tolerować „Nie można. Nikt nie wierzy w to, co mówi Władimir Putin. A w każdym razie nikt poważny” to przecież, powinien zdawać sobie sprawę, że na jego oczach Historia (wielką literą oczywiście) właśnie ustawiła przed jego elitą zwierciadło, i ta, będzie mogła jeszcze bardzo długo się w nim przeglądać, nadszedł czas, że z każdym redakcyjnym artykułem o Putinie i jego zbrodniach, będą zaglądali do zwierciadełka i pytali, a co ze Stalinem, co z ojcami, dziadami i mentorami?
Jakież środowisko red. Stasiński jest bardziej zasłużone w wybielaniu komunizmu i relatyzowaniu jego zbrodni? Wyzwoliciele! Wojna domowa! Kto przybył na ruskich tankach?
Jak to ujął prof. Jan Prokop (rocznik 1931) -„wyli razem z wilkami”.
Kto powoływał przez lata „autorytety moralne”, kto urządzał w mózgownicach czytelnikom sieczkarnię?
Wyli razem z wilkami
Czyli pisząc wprost: Gdy po wojnie przez Polskę przetaczała się Armia Czerwona, a wraz z nią szedł ogrom zbrodni i gwałtów krasnoarmiejców (kradli wszystko), prof. Wiesław Paweł Szymański (rocznik 1932) pisał o tych czasach: przetaczała się przez Polskę burza pytań „Czasy majesz? Wodku majesz?”, a pytaniom o„czasy” (zegarki) towarzyszyły gwałty i strzały z naganów. Nazwiska z pierwszego szeregu, pisarzy ukształtowanych jeszcze przed wojną: Julian Tuwim, Antoni Słonimski, Adam Ważyk, Jarosław Iwaszkiewicz, pomińmy stalinowskich pryszczatych Konwickich i Szymborskie.
Gdy pisali wiersze o Stalinie i Bierucie i o Armii Czerwonej, to o ich zbrodniach nie słyszeli? Gdy Tuwim pisał do siostry „Z powrotu do kraju jestem tak samo szczęśliwy, jak pierwszego dnia (…) A że społeczeństwo jest chore i zdziczałe, temu się dziwić nie można. Uzdrowi się je siłą, wbrew jego woli”- przecież uważał to samo co Kroński, ten od sowieckich kolb, to czy nie wiedział co się w Polsce dzieje, dla niego wiedza „prostych ludzi” o Katyniu, o deportacjach Polaków,
o zbrodniach komunistów, była fejkową?
Strażnik pokoju Stalin
Czytelniku, w ubiegłym tygodniu obiecałem obalić kilka mitów, o trzęsących się portkach Gałczyńskiego – ostatnio co włączę telewizor, natrafiam „wiatr historii” i portki, jakby wszyscy czytali ten sam wiersz, całkowite przekręcenie intencji autora, wiatr wiał mu ze Wschodu, obiecałem o „Łagodnej Rewolucji” Borejszy, o Tuwimie i jego załganym „rżnij o bruk karabinem”, i o pisarzach oligarchach stalinowskich, tych, którzy „na brodzie mają resztki kęsów”.
Gdy dyr. Antoni Słonimski specjalny wysłannik Jerzego Borejszy „uzbrojony w pismo Redaktora Naczelnego «Odrodzenia»”, udał się do Bernarda Shaw jednego z największych pisarzy, i usłyszał: „Mówiąc o Stalinie pragnę powtórzyć z naciskiem to, co już mówiłem i pisałem niejednokrotnie. Stalin jest największym obrońcą pokoju” i wysłał wywiad do Polski, i czytelnicy się dowiadywali, że siła Związku Radzieckiego zabezpiecza pokój świata, to czy Słonimski wierzył we własny kit, czy tylko wciskał go na swój rachunek?
Jeżeli przekazywał słowa: „Powtarzałem to już niejednokrotnie, że cywilizacja możliwa jest tylko w oparciu o ustrój komunistyczny. Tylko ten ustrój zabezpiecza pokój”, to tak uważał, czy z Polaków używając Shawa strugał wariatów?
Czy poeta Słonimski w 1949 roku uważał, że Józef Stalin jest „stróżem pokoju”?
Dzisiaj, gdy jesteśmy świadkami zbrodni, i gdy słyszymy ekspertów z Czerskiej mówiących o kolejnych zbrodniach Rosji, i piszą o ludobójstwie Rosjan i gdy wpychają się do pierwszego szeregu tych najwcześniej ostrzegających przed Putinem, to może, jest czas aby w końcu rozliczyli komunizmu i tych, którzy wyli razem z wilkami?
Bo przecież patrząc na barbarię Rosjan, redaktorzy z Czerskiej (i redaktorki oczywiście też), może pojmą rodzinny przekaz z ruskich tanków.
Na Zachodzie krytykuje się Normana Daviesa, który ponoć grzeszy brakiem proporcji, i w złośliwy sposób przedstawia Rosję i Związek Radziecki przekazuje taką oto naukę.
Od siedemnastego wieku historia Rosji jest jedną długą agresywną kampanią wymierzoną przede wszystkim przeciw Polakom, ponadto Rosjanie byli odpowiedzialni za narodziny radykalnego syjonizmu wśród litewskich Żydów (czyli Litwaków), którzy przybyli do Polski i zburzyli zgodne współistnienie Polaków i Żydów, następnie dobili targu z Niemcami (w 1939 roku), którego celem było zniszczenie Polski, po czym dokonali rzezi polskich oficerów (w Katyniu) i znowu przysłali wprowadzających destrukcję Żydów, tym razem jako komunistycznych policjantów.
W „Kiedy zmieniają się fakty” żadnego nazwiska „żydowskiego policjanta” Judt nie podaje, ale chodzi o arcyubeka Bermana i desant pierwszych komandosów, czyli tzw. żydokomunę, która rozprawiła się z prawicowym odchyleniem, to można powiedzieć, że Davies historię podaje Czerskim w pigułce.
Chyba, że chcą bronić tez Todda: „Kiedy zmieniają się fakty, zmieniam zdanie.
A pan?”:
Ponoć, polityka zapisana jest w„kodzie genetycznym” społeczeństwa. Egalitarne systemy rodzinne Azji Środkowej sprawiły, że komunizm był tam bardziej do przyjęcia.
Todd przekonuje, a Judt referuje, że„dzisiaj„uniwersali- styczny rosyjski temperament”, opierający się na rodzinie wielopokoleniowej, oferuje nie- indywidualistyczny model socjoekonomiczny, który może się stać demokracją przyszłości. Takie nauki dają na Zachodzie.
Rosja – demokracja przyszłości
„A priori nie ma żadnego powodu, żeby nie wyobrazić sobie liberalnej i demokratycznej Rosji chroniącej naszą planetę przed staraniami Amerykanów, by podtrzymać ich imperialną postawę”.
Eseje Judta były pisane w latach 1995-2010.
Rzucam.
Różowe moje spodeczki, Kwieciste filiżanki,
Leżące na brzegu rzeczki Tam kędy przeszły tanki. (…) Ziemia, gdzie spojrzysz, zasłana Bryzgami kruchej piany. (…) Teraz ach zaplamione Brzydką zakrzepłą farbą.
Leżą na świeżych kurhanach Uszka i denka i dzbany.
Niczego mi proszę pana Tak nie żal jak porcelany
– pisał w 1947 roku w jednym ze swoich najprawdziwszych wierszy Czesław Miłosz przebywający na placówce dyplomatycznej w Ameryce. Całkiem inaczej czyta się teksty zebrane w 2018 roku w jeden tom w „W cieniu totalitaryzmów”, a całkiem inaczej, gdy weźmie się do ręki „Przekrój” z 1945 roku, czy któryś z jego roczników kolejnych, „Odrodzenie” czy też łódzką „Kuźnicę”, i mamy Stalina, a obok Tuwim, II Plenum i Iwaszkiewicz, Bierut i Słonimski, proces księży, czapa i wiersz pacyfisty: „Do prostego człowieka”.
Pacyfistyczny? Antyamerykański i tyle. Z1929 roku.
Prof. Szymański w „Urokach dworu” za u ważył, że tam, w ambasadzie polskiej w Waszyngtonie zapewne ocalały serwisy przedwojenne, natomiast u nas filiżanki w 1945 roku, leżały „zaplamione brzydką zakrzepłą farbą” na „świeżych kurhanach” z krwią. W sensie dosłownym – mienie dworów ziemiańskich zostało niemal doszczętnie zniszczone. W czasie wojny Niemcy i Sowieci pozbawili nas niemal 100 proc. domowych księgozbiorów.
Trzasnęły dzieje – i wyskoczył Ze swej retorty alchemicznej, Zdumione przecierając oczy, Poeta – bardzo polityczny.
Bo stąd najbliżej do człowieka,
To poeta Tuwim w swoich „Jambach politycznych”, w „Przekroju”. A tuż obok Stanisław Lem w „Obłoku Magellana” informuje, że nastał 3123 rok, że wynalazek druku, bardzo w starożytności użyteczny, stał się anachronizmem już w wieku XXI i poważnie utrudniał dalszy rozwój cywilizacji. Już z końcem XX wieku każda biblioteka publiczna liczyła kilkanaście milionów tomów i proces wzrostu tej liczby przyśpieszył się po zapanowaniu komunizmu. Komunizm i walka z analfabetyzmem – wiadomo.
Centralne biblioteki kontynentów posiadały w roku 2090 przeciętnie po 100 milionów książek, za sto lat w każdej bibliotece będzie musiało pracować około 1000 bibliotekarzy, a po dalszych dwustu latach — około 70 000.
Rewolucyjną zmianę przyniosły kryształki kwarcu, zwane trionami. Stworzono jedyną dla całej kuli ziemskiej Centralną BibliotekTrionów, w której magazynuje się odtąd wszystkie płody pracy umysłowej… wyobrażasz sobie Czytelniku, jakby Minister Prawdy Adam Michnik wparował do Centralnej?
Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny