Jeżeli tzw. „kobiety”, w które nie wierzę, będą zachowywały się w sposób skandaliczny i oskarżały facetów o wyuzdanie, dojdzie do zagłady rasy białej. Nie będziemy się rozmnażali po prostu. Jeśli faceci nie będą podrywać tzw. „kobiet” i nie będą ich obmacywać, podszczypywać, nagabywać, molestować to nie dojdzie nigdy do zbliżenia seksualnego i do Zapłodnienia.
Będzie tak, że nadęte, pomalowane i poubierane „kobiety” będą paradować bez sensu po chodnikach i wabić facetów. Przestraszeni faceci będą zajmować się sobą nawzajem, bo będzie to bezpieczne i nikt ich nie wsadzi na dożywocie, za pomówienie podstarzałych prostytutek.
Ze strachu przed tzw. „kobietą” żaden facet nie uroni kropli spermy do jej zafajdanego łona.
Tak już jest między innymi we Francji.
Zapraszam do artykułu tzw. „kobiety” z jałowym, i w przyszłości bezpłodnym, łonem.
Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych
DOŻYWOCIE KRÓLA HOLLYWOOD
Piotr Milewski, Nowy Jork, Newsweek, nr 11, 9-15.03.2020 r.
Harvey Wemstcin spędzi resztę życia setki seksualnych drapieżców straciły stanowiska, ale fenomen #MeToo ma również ciemne strony
Nowojorscy przysięgli uznali, że Weinstein jest winny napaści seksualnej i takiegoż wymuszenia, odrzucili dwa zarzuty gwałtu. Niemniej grozi mu od 5 do 29 lat za kratami, a znawcy spodziewają się wyroku bliższego górnej granicy. Po orzeczeniu kary 11 marca eksprezesa wytwórni filmowej Miramax czeka proces karny w Los Angeles, który może się skończyć wyrokiem 28 lat pozbawienia wolności. W sumie o molestowanie oskarżyło Weinsteina blisko 100 kobiet, lecz większość domniemanych przestępstw uległa przedawnieniu.
– Dla 68-latka nawet wyroki o połowę niższe niż maksymalne praktycznie oznaczają dożywocie – tłumaczy była prokuratorka Laura Brevetti. – Na razie trafił do szpitala, ale jak klamka zapadnie, zły stan zdrowia nie uchroni go przed odbywaniem kary.
Zostanie przeniesiony do więziennej izby chorych, później zamieszka w pojedynczej celi o wymiarach 2,5 na 3 metry z pryczą, muszlą klozetową, umywalką i półką. Ponieważ dopuścił się przemocy, nie może liczyć na zakład karny o złagodzonym rygorze. Zapewne wyląduje w Clinton Correctional Facility na północy stanu Nowy Jork, gdzie zostanie odizolowany od reszty więźniów, by nie zrobili mu krzywdy. Celebry- ci i gwałciciele to najniższy stopień przestępczej hierarchii.
POCZUĆ SIŁĘ GŁOSU
Upadek jednego z najpotężniejszych ludzi w Hollywood nastąpił jesienią 2017 r., kiedy „New York Times” i „The New Yorker” opublikowały relacje jego ofiar. Wkrótce Alyssa Mi- lano wezwała na Twitterze kobiety, które doświadczyły molestowania, by ujawniały swoje przeżycia pod hasztagiem #MeToo. W ciągu 24 godzin ideę podchwyciło pół miliona pań, na Facebooku – 4,7 min, zamieszczając 12 min postów.
Dekadę wcześniej hasło „JaTeż” próbowała wykorzystać dla ukazania skali zjawiska czarnoskóra działaczka Tarana Burkę, jednak inicjatywa nie znalazła szerszego oddźwięku. Do chóru oskarżycielek Weinsteina dołączyły gwiazdy, m.in. Ashley Judd, Gwyneth Paltrow, Angelina Jolie, Rosanna Arąuette, Mira Sor- vino. Wspólnie uruchomiły lawinę.
Netflix zaniechał produkcji serialu „House of Cards”, dzięki któremu awansował z wypożyczalni filmów na czołowego producenta treści, bo kilku młodych mężczyzn zarzuciło seksualne napaści Kevinowi Spaceyowi.
Pracę stracili prezes Amazon Studios – Roy Pierce, dyrektor Disneya i Pixara – John Lasse- ter, słynni prezenterzy sieci CBS i PBS – Char- lie Rose oraz NBC – Matt Lauer. Na czarną listę trafili aktorzy: Ben Affleck, Johnny Depp,
James Franco, Louis C.K., Steven Segal, Dustin Hoffman, Richard Dreyfuss, Morgan Freeman i reżyserzy: Oliver Stone, James Toback, Brett Ratner.
Poza branżą rozrywkową efekt domina objął korporacje, szkolnictwo, kościoły, wojsko, sportowców, polityków. Rezygnacje musieli złożyć demokratyczny senator Al Franken i reprezentujący lewicę w izbie niższej John Conyers, oraz Katie Hill. Nękający nastolatki republikanin Roy Moore przegrał wybory do Senatu w najbardziej konserwatywnym stanie USA, Alabamie, która postawiła na demokratę pierwszy raz od 30 lat.
Hasztag stał się bardziej skuteczny niż wymiar sprawiedliwości. Sąd Najwyższy już w połowie lat 80. XX w. uznał, że molestowanie jest formą dyskryminacji pracowników, ale niewiele się zmieniało. Liczba skarg rozpatrywanych przez federalną Komisję ds. Równych Szans Zatrudnienia (EEOC) gwałtownie rosła. W 1985 r. wynosiła 10, w 1990 – 2217, w 1995 – 4625, w 2018 – 13 055. Mimo to sądowy finał znajdowało kilkadziesiąt spraw rocznie, a kilkaset kończyło się ugodą arbitrażową. Na więcej nie pozwalały moce przerobowe rządowej biurokracji.
Dzięki #MeToo kobiety poczuły siłę swoich głosów, lecz zarzuty karne usłyszało tylko siedmiu prześladowców. Z braku dowodów prokuratorzy umorzyli postępowanie przeciw Spaceyowi, Nickowi Carterowi (dawniej członkowi Backstreet Boys), Sylvestrowi Stallone, Lucowi Bessonowi, gubernatorowi Massachusetts Ericowi Greitensowi oraz wielu innym. Opinia publiczna zdążyła ich osądzić i skazać. Mediów tradycyjnych czy społecznościowych nie obowiązuje standard wykazania winy ponad wszelką uzasadnioną wątpliwość. A taka sytuacja sprzyja pomówieniom.
Według statystyk FBI około 5 proc. doniesień o gwałcie to kłamstwa motywowane chęcią zemsty. Niby niedużo, ale przy dziesiątkach tysięcy oskarżeń ów współczynnik przekłada się na setki niewinnie oczernionych ludzi. W dodatku za złożenie fałszywej skargi policyjnej grozi więzienie, więc można przypuszczać, że oszczerstw internetowych – grożących ewentualnie odpowiedzialnością cywilną – jest więcej.
ZASADA DOMNIEMANIA WINY
Demokraci jednomyślnie poparli #MeToo, a następnie wykorzystali jako narzędzie walki politycznej. O ile Roy Moore pogrążył się sam, kandydatowi Donalda Trumpa do Sądu Najwyższego Brettowi Kavanaughowi zarzut dokonania 36 lat wcześniej gwałtu postawiła profesor psychologii Christine Blasey Ford. Poszlaki wskazywały, że mówi prawdę, ale mało kto miał wątpliwości, że kierowała się chęcią utrącenia konserwatywnego sędziego. Tylko 35 proc. kobiet wierzyło domniemanej ofierze, co znaczy, że wątpliwości miała spora część demokratek.
Nagonka na Kavanaugha zniesmaczyła wyborców bezpartyjnych i zjednoczyła republikanów, którzy uznali ją za wywrócony na lewą stronę mccartyzm. „Nie chodzi o zadośćuczynienie dla ofiary, tylko pogrążenie człowieka, który ma odmienne poglądy – mówił były szef senackiej komisji prawnej Orin Hatch. – Anonimowych, mglistych oskarżeń nie należy brać pod uwagę w kraj u wyznającym zasadę domniemania niewinności”. Trudno odmówić mu racji.
Stawianie zarzutów niepopartych dowodami to broń obosieczna. Zwłaszcza że wciąż zmieniają się standardy dopuszczalnych zachowań. W marcu zeszłego roku kilka pań zarzuciło seksualne nękanie byłemu wiceprezydentowi Joe Bidenowi, szykującemu się do walki o prezydencką nominację Partii Demokratycznej. „Dotknął moich włosów, więc byłam w szoku, i nie pamiętam dokładnie, co mówił, ale z pewnością użył wyrażenia »ładna dziewczyna«” – mówiła dziennikarzom Vail Kohnert-Yount, dawna pracownica Białego Domu.
Sofie Karasek skarżyła się, że Biden przycisnął jej czoło do swojego. Wstręt Ally Coli wywołał „chwyt za ramiona i komplement dotyczący uśmiechu”. Caitlyn Caruso zobaczyła wiceprezydencką dłoń na swym udzie i „nie mogła pojąć, dlaczego zajmującyjedno z najwyższych stanowisk świata mężczyzna odważył się wyrządzić kobiecie tak potworną krzywdę”. Lucy Flores „znieważył i upodlił, składając pocałunek na potylicy”.
Za molestowanie można obecnie uznać nie tylko wymuszenie seksu, poniżenie, obłapywanie czy sprośny komentarz, ale w zasadzie każdy dwuznaczny gest albo wypowiedź, jeśli w odczuciu ofiary miały podtekst seksualny. Zaś skrzywdzone panie nierzadko przykładają dzisiejszą miarę do wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat. Innymi słowy, łamią nie tylko zasadę domniemania niewinności, ale także niedziałania prawa wstecz.
Szykan doświadczają osoby, które nie przyłączyły się do bojkotu lub kwestionowały filozofię #MeToo. Justin Timberlake oraz Kate Winslet musieli przepraszać za występ w filmie Woody’ego Allena „Na karuzeli życia”, bo trzy dekady wcześniej żona postawiła mu nigdy niedowiedzione zarzuty molestowania nieletniej córki Dylan. Obsada „W deszczowy dzień w Nowym Jorku” (Griffin Newman, Rebecca Hall, Timothee Chalamet, Elle Fanning) oddała honoraria organizacjom kobiecym. Dwa teatry zdjęły sztuki Allena z afisza.
Matta Damona, który powiedział: „klepnięcie kogoś w pupę to zupełnie co innego niż gwałt czy nękanie nieletniego”, działaczki okrzyknęły seksistą. Podobnie jak Marilyna Mansona, gdy stwierdził: „Jeśli ktoś zrobi ci krzywdę, zawiadom policję, a nie media”. Koronny przykład działania #MeToo wstecz to Roman Polański. Kiedy jego Oscara za „Pianistę” odbierał w roku 2003 Harrison Ford, 3,5 tysiąca hollywoodzkich tuzów biło brawo na stojąco, jednoznacznie demonstrując, że reżyserowi należy darować dawne winy. Piętnaście lat później ci sami ludzie wyrzucili go z Akademii Filmowej. 29 lutego Polański nie poszedł na ceremonię rozdania Cezarów, bo przeciw uhonorowaniu „Oficera i szpiega” protestowały nie tylko feministki, lecz również część francuskiego środowiska filmowego, do niedawna odpornego na nowinki z USA.
PRAWO W KLOZECIE
Badania wskazują, że #MeToo uruchomił negatywne procesy makrospołeczne. Według sondaży Lean In Foundation przeprowadzonych w maju 2019 r. 60 proc. mężczyzn na kierowniczych stanowiskach unika kontaktów z podwładnymi płci żeńskiej, by nie sprowokować oskarżeń o molestowanie. „Dziewięć razy mniej panów decyduje się na służbową podróż z koleżanką, sześć razy mniej – na wspólny lunch – komentowała wyniki Sheryl Sandberg, założycielka organizacji i dyrektor generalna Facebooka. – To bardzo niepokojące, ponieważ awans bez rozmowy w cztery oczy jest praktycznie niemożliwy.
Parę miesięcy później 19 proc. respondentów ankiety zleconej przez „Harvard Business Review” stwierdziło, że woli nie zatrudniać atrakcyjnych kobiet. 21 proc. przyznało się do nie- dawania paniom stanowisk wymagających interakcji z panami. W badaniach „Forbesa” takie same decyzje ujawniło odpowiednio 6 proc. i 12 proc. menedżerek. Skutki niepokojów kadry kierowniczej to nie tylko spadek zatrudnienia wśród kobiet. 51 proc. facetów boi się pomagać im w rozwijaniu zawodowych umiejętności czy choćby udzielać wyjaśnień.
Trudno nie zauważyć, że debata prowadzona w ramach #Me- Too ma charakter dość elitarny. Zapoczątkowały ją gwiazdy, podjęły panie zatrudnione w korporacjach na stanowiskach wymagających wyższego wykształcenia. Tymczasem najgorzej mają robotnice. Swego czasu wiele szumu narobił pozew monterki Audrey Jo DeClue przeciw Central Illinois Light. Zarzucała firmie ignorowanie skarg na kolegów, którzy notorycznie klepali ją, podszczypywali, macali, obłapiali, zmuszali do oglądania pornografii.
Sąd oddalił żądania wskutek przedawnienia się roszczeń. Utrzymał w mocy tylko jeden punkt: brak dostępu do toalety, która zapewniałaby prywatność. Udogodnienie oczywiste dla biuralistek stanowi luksus w fabrykach, przetwórniach spożywczych, na budowach. Przełożeni liczą czas spędzony w ubikacji z zegarkiem w ręku, nie pozwalają odchodzić od taśmy, a nawet pić.
DeClue obsługiwała stację przekaźnikową w szczerym polu, gdzie nie rosły krzaki ani drzewa. Pewnego razu przykucnęła za spychaczem. Nim zdała sobie sprawę, że widzi ją z okna farmer, wybuchła awantura. Oburzony rolnik złożył skargę kierownikowi, ten opowiedział wszystko kolegom i przez kilka dni monterka była pośmiewiskiem całej brygady.
Śledztwo Oxfam America w 2016 r. wykazało, że pracownice brojlerni Perdue, Tyson, Pilgrim’s Pride i Sanderson muszą oddawać mocz tam, gdzie stoją. Podłoga i tak mokra jest od krwi oraz innych płynów fizjologicznych, więc nikt nie zwraca uwagi. Wiele kupuje pieluchy dla dorosłych. Wszechobecne telewizyjne reklamówki, zdające się świadczyć o epidemii zaburzeń zwieraczy wśród Amerykanów, pokazują radosne emerytki na koniach, rowerach i plażach, a w gruncie rzeczy zachwalają produkt kupowany przez młode, zdrowe robotnice.