Zbrodnia „z potrzeby chwili”

Z prof. Bogdanem Musiałem, badaczem historii Niemiec i ZSRS rozmawia Piotr Włoczyk, DoRzeczy, nr 38, 16-22.09.2019 r.

Pospolici przestępcy zostali latem 1941 r. zwolnieni, natomiast więźniów politycznych NKWD masowo mordowało

PIOTR WŁOCZYK: Dlaczego więźniowie przetrzymywani na Kresach Wschodnich zostali wymordowani przez NKWD w pierwszych dniach wojny z III Rzeszą?

BOGDAN MUSIAŁ: Sowieckie plany zakładały ewakuację więźniów na wschód w przypadku agresji niemieckiej. Szybko jednak się okazało, że było to niemożliwe przy tempie natarcia Niemców i brakach taboru kolejowego. Do wywiezienia tych blisko 50 tys. ludzi potrzebnych było ok 1,5 tys. wagonów kolejowych – zorganizowanie takiego taboru było wówczas nierealne. Ta zbrodnia wynikała więc z „potrzeby chwili” sowieckich władz – nie był to skrupulatnie zaplanowany mord, jak w przypadku Katynia, lecz szybka reakcja na dramatycznie niekorzystną sytuację na froncie. Sowieci bali się, że gdyby Niemcy uwolnili tych więźniów, ludzie ci w przyszłości działaliby na szkodę Moskwy. Czytaj dalej Zbrodnia „z potrzeby chwili”

Z kresów na zesłanie

Tomasz Stańczyk, DoRzeczy, nr 38, 16-22.09.2019 r.

Setki tysięcy polskich obywateli skazano na wypędzenie z domów i niewolniczą pracę. Większość z nich stanowili Polacy

Osadnicy wojskowi wywodzili się z grup byłych żołnierzy, którym za zasługi podczas wojny z bolszewicką Rosją rząd nadawał ziemię we wschodnich województwach Rzeczypospolitej. Wielu z nich było kawalerami Orderu Virtuti Militari. Mieli wzmocnić polski żywioł na kresach i stać się ostoją państwa, szczególnie tam, gdzie Polaków było mało, m.in. na Wołyniu. Wysiedleniu podlegali nie tylko osadnicy wojskowi, lecz także ci, którzy przyjechali na Kresy Wschodnie i kupili gospodarstwa rolne. Deportowani mieli zostać także nabywcy ziemi od osadników, leśnicy, gajowi i inni zatrudnieni do wybuchu wojny w lasach państwowych i prywatnych. Sowieci obawiali się, że mogą się stać oparciem dla ewentualnej partyzantki. Czytaj dalej Z kresów na zesłanie

Ludobójstwo z rąk Sowietów

Maciej Rosolak, DoRzeczy, nr 38, 16-22.09.2019 r.

Tym dodatkiem „Do Rzeczy” rozpoczynamy cykl poświęcony tragicznej sytuacji polskiego narodu w latach wojny i tuż po niej. Zagładzie Polaków – zwłaszcza polskich elit – z rąk niemieckich towarzyszyła równie okrutna zagłada elit z rąk sowieckich. Podobieństwo celu, metod i czasu jest uderzające. W żadnym kraju podbitej Europy nie doszło do takich zbrodniczych działań dwóch okupantów naraz i każdego z osobna, szczególnie właśnie w eksterminacji warstw przywódczych ujarzmianego narodu. Ludzie we Francji, w Belgii, Holandii, Norwegii czy Danii, ale też w Czechach, na Węgrzech czy w Rumunii, nie zdają sobie nawet sprawy z różnicy między obecnością niemiecką na ich terytoriach a podwójną, wyjątkowo ludobójczą okupacją na ziemiach polskich. Czytaj dalej Ludobójstwo z rąk Sowietów

KRESY CZY ZIEMIE UTRACONE?

Marcin Hałaś, Warszawska Gazeta, nr 35, 30.08 – 5.09.2019 r.

We współczesnym języku polskim zakorzeniły się eufemizmy, a nawet określenia wprowadzające w błąd i zamazujące prawdziwy obraz rzeczywistości. I tak na przykład zamiast „zabicie dziecka nienarodzonego” mówimy – „aborcja”; zamiast „homoseksualista” mówimy – „gej”.

To wyrażenia, które rzeczywistość owijają w bawełnę albo wręcz zakłamują, przystosowując ją do wymogów politycznej poprawności. Czytaj dalej KRESY CZY ZIEMIE UTRACONE?

Nie te LGBT

Waldemar Łysiak, DoRzeczy, nr 36, 2-8.09-2019 r.

Zawsze, we wszystkich epokach, istniało LGBT (takie już biologiczne fatum), ale dawniej funkcjonowało „pod kołdrą”, czyli praktykując azyl intymności, co było do przyjęcia, „nolens volens” (chcąc nie chcąc), czyli do tolerowania, i tylko tolerowania (Nicolas Gómez Davila: „Tolerowanie nie powinno polegać na zapominaniu, że tolerowane zasługuje wyłącznie na tolerancję”). Dzisiejsze LGBT to dewiacyjne żądania prawne oraz instytucjonalne (małżeństwa, adopcje, itp.) oraz wulgarna uliczna ofensywa zboczeń i tupetu, prowokująca agresję z premedytacją, gdyż sama będąca agresją śliskiej, wytatuowanej, obnażonej, perwersyjnej golizny. Pośród ludzi normalnych nie ma zgody na tę totalitarną dżumę, i na tenor stosowany przez jej heroldów. Ciche LGBT nie wadzi postronnym. Lecz nie te LGBT, które chce do imentu spaskudzić/zgangrenować nasz świat. Czytaj dalej Nie te LGBT

Kawalerzysta potrzebny od zaraz

Krzysztof Masłoń, DoRzeczy, nr 35, 26.08-1.09.2019 r.

Ileż on w życiu napisał listów! Kolejną porcję korespondencji Jerzego Giedroycia zawiera nowy numer „Blok-Notesu”, rzadko i nieregularnie wydawanego przez Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, tym razem powstałego we współpracy z Association Institut Litteraire „Kultura” w Maisons-Laffitte. Wśród tekstów pomieszczonych w blisko 50-stronicowym „tołstym żurnalu” znajdują się listy wymieniane przez redaktora „Kultury” z historykiem prof. Tadeuszem Manteufflem oraz z Marią Danilewicz-Zielińską (1907-2003), literaturoznawczym długoletnią kierowniczką Biblioteki Polskiej w Londynie, stale obecną na łamach „Kultury”. Czytaj dalej Kawalerzysta potrzebny od zaraz

LEP CUDZEJ NARRACJI

Artur Adamski, Obywatelska, nr 200, 30.08-12.09.2019 r.

Realizowanie przez władze Gdańska niepolskiej polityki historycznej nie jest w Trzeciej Rzeczpospolitej niczym wyjątkowym. Od 1989 roku w przestrzeni publicznej naszego kraju dominują narracje obce, często bardziej załgane, od obowiązujących w latach PRL-u. Prezydenci i wiceprezydenci Gdańska wyróżniają się jedynie otwartością kreowania przyjętej wersji dziejów. Czytaj dalej LEP CUDZEJ NARRACJI

Batoh

Miejsce okryte złą sławą, gdzie wydarzyła się jedna z największych polskich tragedii, która ciążyła na stosunkach Polsko – Ukraińskich. Tło historyczne. W 1651 roku Bohdan Chmielnicki zrywa układ z Rzeczypospolitą zawarty Ugodą Zborowską (1649 r., na którym to fakcie historycznym, kończy się główny wątek pierwszej części Trylogii H. Sienkiewicza „Ogniem i mieczem”). Powstanie kozackie wybucha ponownie, które zakończone zostaje wygraną przez nas bitwą pod Beresteczkiem – Polska i Litwa jako Rzeczypospolita Obojga Narodów wystawiła wtedy około 50–tysięczną armię, która starła się w bitwie z ponad 200-tysięczną armią kozacko-tatarską. Po naszym zwycięstwie zawarto nową ugodę, ale mimo tego walki trwały nadal a Rzeczypospolita wysyłała do nich niewielkie liczebnie wojska, w skład których wchodziła także chorągiew husarska. Zadaniem tych wojsk było bardziej utrzymanie porządku na ukrainnych ziemiach oraz demonstracja siły, w związku z czym, działania nasze porównać można raczej z ekspedycjami karnymi, niż z prowadzeniem regularnej wojny. W 1654 roku Ukraina ogłasza zerwanie z Rzeczypospolitą i oddaje, lewobrzeżną tzw. Zadnieprzańską część, pod zwierzchnictwo Rosji (tym samym popadli w zależność od Rosji która trwała do czasów nam współczesnych, czyli do rozpadu Związku Radzieckiego w 1991 roku, a można wskazać, iż obecnie, niezależność Ukrainy od Rosji jest iluzoryczna, czysto formalna). Jak się rzekło, w owym czasie – lata 1651-1654, dochodziło do wielu mniejszych bitew i potyczek, w które obie strony angażowały skromne liczebnie siły zbrojne, liczone po stronie Polskiej raczej w tysiącach niż w dziesiątkach tysięcy. Czytaj dalej Batoh

„TY MASZ ZWYCIĘŻAĆ”

Aldona Zaorska, Warszawska Gazeta, nr 34, 23-29.08.2019 r.

Dziś polskiemu Kościołowi i polskiemu narodowi potrzeba pasterzy niezłomnych, którzy powiedzą „non possumus”- nie pozwalam, którzy nie dadzą się zastraszyć przez medialny jazgot, wygrażanie postępowaniami prokuratorskimi i sądowymi. Dziś Bóg mówi do nas: „Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo” (Pwt 30,19). Musimy wybrać. Dobrze, że jest abp Marek Jędraszewski, który pokazuje nam, jakiego wyboru dokonać. Czytaj dalej „TY MASZ ZWYCIĘŻAĆ”

BYĆ JAK VIKI GABOR

Elżbieta Turlej, Newsweek, nr 20, 9-15.12.2019 r.

Nastoletnia Romka nie ma w życiu łatwo. Szczególnie jeśli mieszka w dużym mieście, chciałaby się uczyć, wychodzić z domu sama i nie rodzić dzieci

Warszawa. Siedzę z dwiema dwunastoletnimi Romkami w holu Teatru Powszechnego. Na budynku wisi baner z napisem: „Feminizm, nie faszyzm! Miasto kobiet”.

– Kiedy w telewizji powiedzieli, że Europa głosowała na Viki Gabor, zaczęłam skakać po wersalce i krzyczeć: „Nie dla psa kiełbasa, Eurowizja nasza!” – opowiada Zuza. – I tak kilkanaście minut. Aż ojciec usiłował mnie uciszyć („cicho, bo szyby popękają”) i sąsiad przyszedł zapytać, co się takiego u nas stało. No to powiedziałam: „Nasza Viki wygrała Eurowizję!”. Czytaj dalej BYĆ JAK VIKI GABOR