W czasach PRL-u było życie w iluzji, świecie pozorów, kłamstwa. Wiedzieliśmy o tym my, wiedziała władza. Ale przecież nie o to jej chodziło, o szczerość wiary w ustrój, tylko o uległość wobec niego. O samoponiżenie. Danie wyrazu swemu poddaństwu. Dziś chodzi o to samo.
dr Robert Kościelny
„Słońce to żółta gwiazda na półmetku swojego istnienia. To ona żywi i podtrzymuje życie na Ziemi. Jej ciepło i światło ogrzewa powierzchnię Ziemi, ma wpływ na pogodę, prądy morskie oraz napędza fotosyntezę” czytamy w Khan Academy. Ma ona również wpływ na życie polityczne na świecie; ważniejszy nawet niż słowa i czyny światowych przywódców, nie wspominając podrygów tych pomniejszych; ale to już nie z KA, to z głębin doświadczeń rodzaju ludzkiego przepisuję te słowa. W materiale sprzed tygodnia przedstawiłem wizję roku 2024 jako roku niespokojnego słońca. Obecny tekst, który – jak mam nadzieję – zainteresuje Czytelnika, jest poniekąd kontynuacją rozważań na ten temat. Wtedy pisałem, że niespokojna aktywność gwiazdy może przejawiać się w sposób dyskretny, co nie znaczy,-że całkowicie niezauważalny. Teraz zwrócę uwagę na sygnały pozwalające dostrzec, że Helios daje znać o swych wzmożeniach, wykorzystując do tego, jak zawsze, ludzi – jak to się mówi – na stanowiskach.
Golić frajerów!
„Czy rok 2024 będzie rokiem, w którym ćwiczenia Deep State w kontrolowanym chaosie ostatecznie ustąpią miejsca apokaliptycznemu demontażowi naszej konstytucyjnej republiki lub tego, co z niej zostało?” zadają pytanie John i Nisha Whitehead. Ich materiał ukazał się w pierwszych dniach stycznia w Off-Guardian i nosi tytuł „Apokalipsa: wykorzystanie kontrolowanego chaosu przez rząd do utrzymania władzy”. Od lat rząd federalny robi bardzo dużo, aby zepchnąć naród na „skraj załamania nerwowego”, piszą autorzy Off-Guardian. To spostrzeżenie winno przykuć naszą uwagę; bowiem w kraju również wyczyniane są niezłe harce; przywódcy stronnictw, które dawno temu zawarły między sobą niepisany sojusz, zachowują się jak małpa z brzytwą. Tną, gdzie popadnie, a najczęściej pada na nas. A na „przeciwników” politycznych przy okazji, jak się tam który akurat nawinie. Choć formalnie sztylety wyciągane są właśnie przeciw nim.
Czy w takiej sytuacji można zachować równowagę psychiczną? Nie stać się ofiarą załamania nerwowego? Oczywiście, że nie można. I właśnie o to chodzi „sztyletnikom” Małpy w naszym kraju mają swoje sposoby, aby zamydlać rządzonym oczy, nie pozwalając dostrzec rzeczywistości. Amerykańskie – swoje. Choć część z tych metod jest taka sama, albo przynajmniej łudząco podobna. Stanowi to wynik nie tylko globalizacji, lecz także nieznośnej lekkości imitacji światowego życia, której ulegamy, bo nic innego nie potrafimy. W tym drugim przypadku znów mowa jest o naszych przywódcach; tych patriotycznych i tych europejskich. Tych, którzy przyssali się do władzy pod hasłem „Tu jest Polska” jak i tych, którzy obecnie zdominowali Sejm dzięki zapewnieniom, że „Tu jest Europa”.
Państwo Whitehead uważają, że obywatele USA mają zszargane nerwy przez sztuczną polaryzację sceny politycznej, ataki masowej histerii co rusz wywoływanej przez media, sprzedawanie w produkcjach filmowych wojny i przemocy jako rozrywki z przesłaniem, że sytuacji, gdzie zaciera się granica między dobrem a złem, jest coraz więcej, stąd – aby sobie w nich poradzić – należy odrzucić dogmatyczną i tradycyjną moralność, jako nieprzystającą do współczesności. Poczucie beznadziejności i bezsilności w obliczu rosnącej korupcji, alienacja rządu od społeczeństwa oraz słabnąca gospodarka również grają na nerwach, dziś już napiętych jak struny. Ludziom wydaje się, że ich życie poniewiera cyklon chaosu, szaleństwa i tyranii bezładu.
Takie „ustawienie perspektywy” jest przejawem inżynierii społecznej. Mamy patrzeć jak przez lunetę w jeden punkt i nie zmieniać kątów widzenia, pod rygorem uznania za paranoików, teoretyków spisku. Wypchnięcia z głównego nurtu narracji, uczynienia naszego głosu nieważnym, zamilczenia, społecznej anihilacji. Trzeba patrzeć tunelowe, bo od spojrzenia panoramicznego, dającego pełen obraz, zaczną się rodzić w głowie króliki. Szeroka perspektywa, pełen wgląd nie jest dla każdego. Tylko dla ekspertów rządowych i zaprzyjaźnionych dziennikarzy.
Tak nam mówią od lat, więc patrzymy tylko na to, na co skierują nam lunetę. Raz na ocieplenie klimatu, innym razem na groźbę unicestwienia świata przez meteoryt, pandemię albo III wojnę światową. Albo przez jeszcze co innego… Stara, jarmarczna sztuczka, a wciąż działa – zainteresuj gapowaty tłum czymkolwiek, babą ż brodą, trójnożnym chłopem, połykaczem ognia, jakimś błyszczącym cudem niewidem i tnij głupców po sakiewkach. Ogol frajerów! Tak jest u nas, tak też jest w Stanach Zjednoczonych: „To, co rozgrywa się przed nami, to mrożąca krew w żyłach lekcja inżynierii społecznej, która skupia uwagę społeczną na polityce cyrkowej i spektaklach odgrywanych w dogodnym dla rządzących czasie. Ma to zapobiec nadmiernemu skupianiu się obywateli na procesie przejmowania całej władzy przez rząd, jak też uniemożliwić zjednoczenie w obronie naszych wolności”.
Rząd mocny kryzysem
Z jednej strony Davia Temin z „Forbes” słusznie zauważa, że chaosem nie sposób zarządzać: „W chaosie wszystkie zasady są wyłączone, zasady porządku naturalnego (być może z wyjątkiem poziomu subatomowego) również nie działają. Kompasy zawodzą. Góra to dół, dół to góra i prawie niemożliwe jest odróżnienie nieba od ziemi. Tak naprawdę, w przeciwieństwie do kryzysu, samo pojęcie «zarządzania» chaosem jest oksymoronem”. Z drugiej – nie sposób nie dostrzec, że to, co jawi się ludziom jako chaos, może być jedynie zasłoną dymną dla tych, którzy szykują ofensywę na wolność i prawa obywatelskie. Innymi słowy: my widzimy szaleństwo, a oni – metodę tkwiącą w tym pozorowanym obłędzie.
Aby upozorować ten rodzaj chaosu, o którym mówimy, czyli szaleństwo z dobrze obmyśloną przez politycznych prestidigitatorów metodą, władza ma aż nadto środków. Nafutrowana pieniędzmi podatników nie liczy się z kosztami budowania wizji bezładu, którym kłuje w oczy obywateli. W jakim celu? Aby struchlali ludzie jedynie w silnej władzy widzieli stały i pewny punkt odniesienia w „rozpadającej” się rzeczywistości. Jedyny ratunek – w omnipotencji państwa.
Rząd ma narzędzia i know-how, aby wywoływać kryzys za kryzysem, budując wrażenie, że oto znaleźliśmy się w ogromnej centryfudze, że zawirowaniom nie będzie końca, że tylko mocarna ręka może zatrzymać wirówkę i wyprowadzić nas z niej do całkiem nowego ładu. Off-Guardian podaje przykłady tej „rządowej mocy”, która aquam turbat spokojną taflę wody zamienia w obszar zdradliwych wirów. „Rząd ma narzędzia i know-how, aby wywołać niepokoje społeczne i przewroty polityczne.
Od czasów J. Edgara Hoovera FBI wykorzystuje agentów prowokatorów do infiltrowania grup aktywistów w celu «ujawniania, zakłócania, błędnego kierowania, dyskredytowania lub w inny sposób neutralizowania»”. Rząd wywołuje niestabilność gospodarczą poprzez zwiększanie wydatków, mimo że dług publiczny w dalszym ciągu rośnie i obecnie sięga powyżej 34 bilionów dolarów; dług ten stanowi obecnie największe zagrożenie dla gospodarki. Rząd stoi za katastrofami ekologicznymi, zapewnia Off-Guardian. „Wdrożony w 1947 r. Projekt Cirrus, wczesny prekursor HAARP, rządowej agencji zmieniającej pogodę, próbował unieruchomić huragan przemieszczający się do morza. Tyle że zamiast osłabić burzę, rząd skierował ją prosto na Georgię, w wyniku czego zniszczone zostały nieruchomości warte miliony dolarów” Rząd jest w stanie wyłączyć zarówno Internet, jak i telefony komórkowe. „W 2005 r. wyłączono usługi komórkowe w czterech głównych tunelach Nowego Jorku (podobno w celu uniknięcia potencjalnych detonacji bomb za pośrednictwem telefony komórkowego).
W 2009 r. sygnał komórkowy uczestników inauguracji prezydenta Obamy został zablokowany (ponownie z tego samego powodu). W 2011 r. osobom dojeżdżającym do pracy w San Francisco wyłączono sygnał w telefonach komórkowych (tym razem w celu udaremnienia ewentualnych protestów w związku z zastrzeleniem przez policję bezdomnego)”.
Wojna psychologiczna z narodem
Jakie jeszcze harce potrafi wyczyniać rząd, wprowadzając swymi figlami obywateli w stan przedzawałowy, w przeświadczenie, że tylko szybka i gruntowna sanacja obecnej sytuacji -chaotycznej i niszczącej niczym słynne Tornado Trójstanowe siejące spustoszenie w połowie lat 20. XX w. w Missouri, Indianie i Illinois – może uratować Amerykę? A skoro Amerykę, to również świat. „Rząd ma narzędzia i know-how do organizowania ataków terrorystycznych. FBI ma sposoby na to, aby ze spokojnych ludzi czynić terrorystów, karmiąc ich propagandą, ułatwiając dostęp do broni i wyznaczając cele ataku, po czym aresztując w ramach misternie zaaranżowanej operacji antyterrorystycznej”.
I wreszcie, czyli last but not least, „Rząd ma narzędzia i wiedzę pozwalające uprawiać propagandę mającą na celu kontrolę umysłu i wojnę psychologiczną. Nie tak dawno temu Pentagon był zmuszony zarządzić gruntowny przegląd tajnych amerykańskich operacji wojny psychologicznej (PsyOps) prowadzonych za pośrednictwem platform mediów społecznościowych. Dochodzenie wszczęto w odpowiedzi na doniesienia sugerujące, że wojsko USA tworzyło fałszywe osoby ze zdjęciami profilowymi generowanymi przez sztuczną inteligencję oraz fikcyjne strony na Facebooku, Twitterze i Instagramie w celu manipulowania użytkownikami mediów społecznościowych”.
Strona The Verge powołując się na „The Washington Post” informowała: „Wezwanie do przeglądu pojawiło się po doniesieniach zawartych w sierpniowym raporcie firmy Graphika zajmującej się analizą sieci społecznościowych i Stanford Internet Observatory, które ujawniły szereg operacji mających na celu «promowanie narracji pro-zachodniej» w krajach takich jak Rosja, Chiny i Afganistan. [W ramach tych operacji] konsekwentnie przedstawiano narracje promujące interesy Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników, jednocześnie odsyłając do witryn informacyjnych wspieranych przez rząd i wojsko USA”.
Off-Guardian przypomniał, że wojna psychologiczna (lub operacje psychologiczne) może przybierać różne formy: „eksperymentów kontroli umysłu, bodźców behawioralnych, propagandy”. Może też przybrać formę sprokurowanych wydarzeń, mających na celu wprawienie ludzi w stan nieustannej drżączki, takich jak „pandemia” Covid-19. Na razie „pokonana” ale cały czas trzymana pod ręką w postaci co rusz pojawiających się kolejnych wariantów wirusa–celebryty oraz hipotetycznej choroby X, do której wybuchu przygotowuje się WHO; „dmuchając na zimne” jak się wyraził jeden z urzędników tej komunistycznej organizacji siejącej światowy ferment pod pretekstem ochrony „zdrowia społecznego”.
Nasz eskapizm powszechny Żyjąc pod ciśnieniem niepewności, chaosu, czających się wokół niebezpieczeństw: wirusów, terrorystów, „śladów węglowych”, „gotujących się” oceanów tudzież innych współczesnych demonów, żelaznych wilków, zmór, strzyg i mend; w oczekiwaniu na męża opatrznościowego, niechby o nazwisku Schwab, Gates czy Soros (choć o tym ostatnim jakby mniej było słychać), na opatrznościową strukturę, niby tarczę osłaniającą przed ciosem, ot choćby taką, jaką reprezentują sobą światowe organizacje typu WHO lub WEF – więc pełni tęsknego wyczekiwania na wzięcie pod żelazną rękę wyrywającą z chaosu, uciekamy w świat ułudy, o czym pisał przewidujący poeta, nie na darmo nazwany wieszczem: „Niech nad martwym wzlecę światem W rajską dziedzinę ułudy: Kędy zapał tworzy cudy, Nowości potrząsa kwiatem. I obleka w nadziei złote malowidła”.
Organizacje światowe nie są od tego, aby boczyć się na taką ewentualność; aby odrzucić perspektywę „tarczy”, pod osłoną której wezmą populację ludzką za twarz rękami rządów krajowych (dla dobra Twojego i innych). Bruce Paradyz Brownstone Institute przypomina, że: „WHO proponuje obecnie nowe międzynarodowe porozumienie w sprawie pandemii i poprawki do międzynarodowych przepisów zdrowotnych. Te propozycje sprawią, że następnym razem będzie gorzej. Nie dlatego, że uchylają suwerenność, ale dlatego, że chronią władze krajowe przed odpowiedzialnością. Państwa nadal będą mieć swoje uprawnienia. Plan WHO ochroni rządzących przed kontrolą ich własnego narodu. Zgodnie z propozycjami WHO stanie się umysłem i wolą kierującą polityką zdrowotną na świecie. Będzie miało uprawnienia do ogłaszania stanu zagrożenia zdrowia publicznego. Rządy krajowe zobowiążą się postępować zgodnie z zaleceniami WHO”. Podczas kolejnych spotkań przedstawicieli państw należących do tej agendy ONZ zostaną omówione kwestie blokad, kwarantanny, szczepionek, nadzoru, ograniczenia w podróżowaniu i wiele innych.
Bezradni wobec coraz szczelniej otaczającej nas rzeczywistości, która niczym podstępny andrus szczerzy się w fałszywie przymilnym uśmiechu, uciekamy do wspomnianej „krainy ułudy”. John i Nisha Whitehead uważają, że od lat: „Żyjemy w bańce eskapistycznej, cierpiąc z powodu «kryzysu teraźniejszością który powoduje, że jesteśmy rozproszeni, zwiedzeni i odizolowani od rzeczywistości”. Natomiast Kit Knightly, inny publicysta Off–Guardian, dodaje: „Rzeczywistość nas otaczająca wydaje się coraz bardziej odrealniona. Coraz mniej w niej rzeczywistości, coraz więcej matrixu”.
W kultowym film e „Matrix” Morfeusz daje Neo do wyboru dwie pigułki: czerwoną, po zażyciu której (nożna poznać prawdę o otaczającej rzeczywistości, i niebieską, która pozwala dalej żyć złudzeniami i udawać, że jest się członkiem normalnego społeczeństwa. Dzisiejsze społeczeństwo wybiera niebieską – woli ułudę niż rzeczywistość. Dlatego tak łatwo wcisnąć mu każdą ciemnotę: że mężczyzna to kobieta, że kobieta to mężczyzna, że pary jednopłciowe rodzą więcej dzieci niż normalne, trumny z Bergamo, bezpieczne szczepionki wyklepane naprędce na kolanie, cudowne szmatki chroniące przed apokaliptyczną pandemią…
Samoponiżenie jako ostateczny przejaw kontroli
O co chodzi nowym barbarzyńcom? Kit Knightly uważa, że głównym celem wprowadzających nowy ład jest zakłócenie relacji każdej jednostki ludzkiej z prawdziwym światem. „Ostatecznym celem polityki globalistycznej [jest] kontrola wszystkich aspektów życia, osiągnięta poprzez wstawienie cyfrowego filtra między ludźmi a rzeczywistością. Bankowość, komunikacja, konsumpcja mediów, zakupy. Każda interakcja, w jaką wejdzie obywatel ze światem zewnętrznym, będzie odbywać się za pośrednictwem cyfrowej membrany, która może zarówno monitorować Twój kontakt ze światem, jak i – jeśli uzna to za konieczne – odmówić Ci dostępu do tego świata”.
Trwa niezauważalna przez większość ludzkości „wojna o rzeczywistość”. O przejęcie praw fizycznych rządzących naszym światem, reakcji emocjonalnych, jakie rodzą się w wyniku kontaktów międzyludzkich, racjonalnego myślenia. „Na tym polega perfidna nierzeczywistość «nowej normalności®: pielęgnowanie i normalizowanie wszechobecnego, trwałego stanu nierzeczywistości”. Tworzone przez elity absurdalne narracje służą zarówno jako test lojalności, jak i stanowią swoisty „rytuał upokorzenia”. Jeśli nie kwestionujesz szalonych wizji, oznacza to, że jesteś bardziej lojalny wobec władzy niż wobec otaczającej cię rzeczywistości. „Im bardziej absurdalne kłamstwo, w które wierzysz – lub twierdzisz, że wierzysz – tym bardziej lojalny jesteś wobec Partii. Im bardziej pod-dajesz swój umysł pod rozkazy establishmentu, tym Twój ukłon wobec nierzeczywistości jest głębszy, tym bardziej się poniżasz”.
Skąd my to znamy? Ile osób szło na pochody pierwszomajowe – tłumy. Ale z własnej woli? Niewielu. Podobnie jak uczestniczyło w wiecach poparcia władzy – z jednej strony, z drugiej potępienia imperialistów, podżegaczy wojennych, kapitalistów, obszarników, syjonistów, warchołów z Radomia i Ursusa? Ile fatygowało się w owych czasach na „wybory”? Masy! Podobnie jak na pochody i wiece. Lecz ilu wierząc, że są wolne?
Było to życie w iluzji, świecie pozorów, kłamstwa. Wiedzieliśmy o tym my, wiedziała władza. Ale przecież nie o to jej chodziło, o szczerość wiary w ustrój, tylko o uległość wobec niego. O samoponiżenie. Danie wyrazu swemu poddaństwu. Dziś chodzi o to samo.
Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny