W Teksasie Antifa pojawiła się z bronią, aby zapewnić, że przebieg pokazu dragqueen dla dzieci nie zostanie zakłócony przez przeciwników obsceny. Ich zbrojną obecność * okrzyknięto triumfem praw obywatelskich.
Sterroryzowani obrazem pandemii emitowanym z ekranów telewizorów i komputerów zapomnieliśmy, że największymi ofiarami „zarazy” są dzieci – „epidemia strachu” dorosłych zaburzyła im psychikę, poczucie realności świata, wiarę w rozsądek ludzi dojrzałych, którymi oni też będą w przyszłości.
dr Robert Kościelny
Wysokie standardy ukazane w Objawieniu św. Jana każą nam w czasach ostatecznych spodziewać się „błyskawic i gromów” jak też „znaków i archanielskich trąb” – jak pisał poeta w „Piosence o końcu świata” Podczas gdy może być inaczej: „Jak złodziej przyjdzie dzień Pański” ostrzegał Apostoł Piotr w swoim drugim liście. A złodziej raczej nie ma w zwyczaju anonsować swego przybycia. O jego obecności świadczą znikające precjoza – dyskretnie, choć jakże boleśnie zubożające nasz stan posiadania. Owoc wielopokoleniowego trudu. Aż w końcu „nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy” o czym zapewnia nas sam Klaus Schwab i jego Światowe Forum Ekonomiczne.
Kłamstwo rozpisane na głosy
Tyle że, aby rabunek przebiegał sprawnie i plan położenia kresu świata, jaki znamy – i mimo wszystko akceptujemy, uważając za swój („Przy całej swej złudno-ści, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat”) – mógł się wreszcie ziścić, potrzebna jest operacja maskująca. Celowo używam terminu wojennego, bo w samej rzeczy jesteśmy na wojnie; walczymy o prawdę, zdrowy rozsądek, wartości, na których zbudowana został nasza cywilizacja łacińska. „W czasie wojny prawda jest tak cenna, że zawsze powinien jej towarzyszyć ochroniarz [bodyguard] kłamstw”, stwierdził Winston Churchill. Stąd przed lądowaniem w Normandii 6 czerwca 1944 r. przeprowadzono misterny plan dezinformacyjny „Bodyguard” którego celem było zasugerowanie Niemcom, że lądowanie głównych sił aliantów odbędzie się w regionie Calais, natomiast desant w Normandii to poślednia akcja dywersyjna. Niestety, to nie my wzięliśmy sobie do serca uwagi sprzed dekad, ale przeciwnicy. Pewnie dlatego, że to plan ofensywny, a to wszak oni są stroną atakującą – inaczej niż latem 1944 r., kiedy to wolny świat parł do przodu, a „schwaby” się przed nim broniły.
W ramach współczesnego planu dezinformacyjnego „Bodyguard” media, zwłaszcza elektroniczne, zasypują nas informacjami, z których jasno wynika, że “już za chwileczkę, już za momencik” z tym że nie „piątek z Pankracym zacznie się kręcić” tylko cały świat; szybko, coraz szybciej, aż do całkowitego rozpadu, ostatecznego wygaśnięcie, nieodwracalnej ekspiracji. Stąd groźba III wojny światowej, nowej pandemii, gotujących się oceanów, topiących lodowców, przejęcia władzy przez brutalnych, ekstremistycznych populistów. ..
Tymczasem prawdziwy koniec świata „staje się już” nie „za chwileczkę” nie„za momencik”
Gdy białe jest czarne…
Podsuwa się nam pod nos wizję apokalipsy, lansując jej problematyczne przejawy – z jednej strony; z drugiej – prawdziwe znaki upadku albo są dyskretnie przemilczane, albo przedstawia się je jako znamiona nowego wspaniałego świata. „Żyjemy w czasach upadającego Rzymu i jest nam to narzucane jako cnota” stwierdza publicysta Trish Wood, zdobywczyni wielu nagród, dziennikarka śledcza, która od dziesięcioleci obala obiegowe kłamstwa, serwowane przez media jako najprawdziwsza prawda i oczywista oczywistość.
Wyostrza się kontury wymyślonych przejawów nadchodzącej rzekomo apokalipsy, a rozmywa te, które w samej rzeczy świadczą o tym, że ktoś nam robi „jesień średniowiecza”. Że odbiera nam dobrze rozwijającą się epokę, tworząc w niej sztuczne problemy i „rozwiązuje” je tak, aby ślad po dawnym świecie nie po-został. „Przeszłości ślad dłoń nasza zmiata, Przed ciosem niechaj tyran drży!” mówią złowrogie słowa „Międzynarodówki”. „Tyranem” są ci, którym nie w smak pomysły ciotek i ciot rewolucji neomarksi-stowskiej.
Pozbawiony obrońców świat stanie się uległy, stąd dziarska pewność siebie rewolucjonistów wyrażająca się w słowach „Ruszymy z posad bryłę świata, Dziś niczym – jutro wszystkim my!” „My” czyli całe rzesze „kawiorowych socjalistów” na zaprowiantowanie których zrzucają się słynni „filantropii” zasilający fundacje pozarządowe mające na celu „zbawienie świata całego”.
Trish Wood komentuje: „Czas się skończył. Ujawnił się kształt nowej rzeczywistości. Musimy świadczyć i reagować trzeźwo, z trzeźwym umysłem. Rządzą nami obecnie chorzy psychicznie działacze na rzecz konformizmu, którzy nie tolerują sprzeciwu wobec ich irracjonalnych i niebezpiecznych zasad, rozmów i myślenia grupowego” pisze publicysta. Są to mocne słowa, ostre jak brzytwa („będę ostry jak brzytwa” kto jeszcze pamięta, że te zapewnienia wyszły z ust Józefa Oleksego, zanim wziął i umarł niedługo potem?). Może przesadne?
Czy jednak po chwili namysłu nie przyznamy pani Wood, że „coś jest na rzeczy”? Że zarządzają nami, jak stadem owiec: to kijem, to marchewką, niewydarzeni „pasterze”? Źli ludzie po prostu? Wmawiający nam, że białe jest czarne, a czarne jest białe: „Żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne jest czarne” przyznał odważnie jeden z magików nowej rzeczywistości, który rad by narzucić wszystkim przymus szczepionkowy, ale nie zdążył, bo nadszedł taki czas, że „wszyscy” oznaczałoby również wszyscy Ukraińcy obecni w Polsce po agresji Putina, a na to, to nawet taki kozak (nomen omen) jak on nie odważyłby się.
Zdążyliśmy już to dostrzec, ale większość woli siedzieć cicho, bo niby co takie „wycie do księżyca” przynieść może innego niż tylko zgryzoty dla wyjca? Wiele osób widzi nie tylko to, że polityka zamienia się w komedię dell’arte z jej szablonowymi, przewidywalnymi postaciami, takimi jak Arlekin czy starzec Pantalone, ale również i to, że życie społeczne i kulturalne przewracane są na nice – cudaczny korowód postaci i zjawisk, niczym z malarskich wizji Hieronima Boscha, przesuwa się przed naszymi oczami.
Do nowego świata wejdziemy mniejszą grupą
Wolimy grać w tym teatrze lalek, nie zaglądając za scenę, bojąc się, że za jakiś czas kurtyna może nam ściąć głowę za niewczesny przejaw ciekawości. Nasza uległość ośmiela oprawców. Pojawiają się „badania naukowe” które mówią nie tylko o tym, że z nami jest„coś nie tak” i że winna jest temu „kultura patriarchalna” ale insynuują również, że jest nas po prostu za dużo. I że jest to twardy fakt, który nie zniknie, nawet wtedy, gdyby-śmy kulturę patriarchalną zmienili na matriarchalną czy transseksu-alną. Za dużo jemy, pijemy, zbyt często przemieszczamy się oraz… oddychamy. W pierwszej dekadzie marca tego roku James Corbett na swojej stronie The Corbett
Report napisał „o niesamowitym, nowo odkrytym (i zrecenzowa-nym!) fakcie naukowym, że sam akt wdechu i wydechu jest obrazą bogów pogody. Lub, w nieco wulgarnym jężyku autorów nagłówków clickbaitowych: «Bada-nia dowodzą, że ludzie napędzają globalne ocieplenie samym oddychaniem®”.
W rzeczy samej brytyjskie czasopismo PLOS pod koniec 2023 r. opublikowało wyniki badań ujawniające, że ludzie mogą napędzać globalne ocieplenie poprzez oddychanie. „Wydychane przez człowieka powietrze może zawierać niewielkie, podwyższone stężenia [gazów cieplarnianych]” Poza tym badanie wykazało, że problemem są też gazy uwalniane w wyniku „odbijania i wzdęć”.„Zakładając, że zwierzęta gospodarskie i inne dzikie zwierzęta również wydychają N2O [podtlenek azotu, jeden z gazów cieplarnianych], w Wielkiej Brytanii nadal może istnieć małe, ale znaczące, nierozliczone źródło emisji N2O, które może odpowiadać za ponad 1 proc, emisji na skalę krajową”- dodali.
Stężenia gazów w analizowanych próbkach pozwoliły badaczom oszacować, że ludzki oddech odpowiada za 0,05 proc, emisji metanu w Wielkiej Brytanii i 0,1 proc, podtlenku azotu. Jak wiemy z mediów, za ubój zwierząt gospodarstwa domowego, którym się zanadto odbija po posiłku, już się wzięto. Za zwierzęta dzikie nikt się nie weźmie, bo ich odstrzał zachwiałby równowagą biologiczną i bioróżnorodnością, od której zależy przecież tak wiele. Pozostał jeszcze człowiek, który nie protestuje, bo każdy myśli, że problem „uboju” nie jego będzie dotyczył. Co z punktu widzenia higieny psychicznej jest założeniem zdrowym, choć czy słusznym?
James Corbett nie ma wątpliwości: „Kiedy dokładnie przeanalizujemy wyniki badań zespołu
Jeśli młoda kobieta znajduje się w trudnej sytuacji, bo wierzy, że naprawdę jest mężczyzną i nienawidzi swoich piersi, psychiatra lub psycholog może skierować ją do chirurga na podwójną mastektomię. Lekarz, który spróbuje zbadać przyczyny jej cierpienia i pomóc jej zaakceptować kobiece ciało, naraża się na ryzyko oskarżenia o przestępstwo.
dr. Cowana, odkryjemy, że jego prawdziwa użyteczność nie wynika z jakiejkolwiek postrzeganej wartości naukowej, ale z roli, jaką odgrywa w realizacji bardzo mrocznego programu”. Chodzi – rzecz jasna – o plan depopulacji, którego nikt nam nie ujawnia.
Czego jeszcze nie widzimy
O ile umieszczone w magazynie naukowym wyniki badań, a zwłaszcza wynikające z nich przesłanie, nie rzucają się nachalnie w oczy, o tyle inne„znaki” zwiastujące koniec świata jaki znamy, a właściwie jego transformację dokonywaną przez wysokiej klasy hochsztaplerów, są aż nadto widoczne, a jednak ich również zdajemy się nie dostrzegać. Choć nasza ślepota jest pozorna, jak już zostało zauważone. Trish Wood pisze o tym tak: „Wielu z nas dostrzega złudzenia, normalizację odrażających zachowań, cenzurę, okrucieństwo i agresję wobec każdego, kto sprzeciwia się dziwacznemu karnawałowi rozgrywającemu się na naszych ulicach. Tłumimy naszą odrazę, ponieważ wielu naszych przyjaciół i sąsiadów się z nią zgadza. Dlatego nie może byćażtakźle, mimo że nasz układ nerwowy jest w stanie najwyższej gotowości”.
Nasz dysonans poznawczy narasta, czujemy się coraz gorzej w ciasnych, błazeńskich kostiumach, a naszą irytację powiększa świadomość, że musimy udawać, iż zdobią nas królewskie szaty. Zakneblowani i oślepieni przez strach milczymy, wiedząc, jakie fatum sprowadzają na siebie ci, którzy mówią to, co widzą, słyszą i myślą.
Oniemiali strachem i wyrastającym z niego konformizmem przyglądamy się ślepym wzrokiem, jak niszczone są nasze rodziny, jak dewastowane jest społeczeństwo. „Historia nie ma już żadnego znaczenia. Wdzięk i piękno zniknęły, gdy istotne elementy społeczeństwa obywatelskiego zginęły i zostały zastąpione szarymi konturami, zgodnymi z zasadami kolektywu. Wszystko, co dobre, przyzwoite i pielęgnujące pamięć o czasach minionych, zo-staje przezwyciężone, a jedyne, co się liczy, to posłuszeństwo tłumowi” ujadającemu zgodnie z wytycznymi z mass mediów.
Sterroryzowani obrazem pandemii emitowanym z ekranów telewizorów i komputerów zapomnieliśmy, że największymi ofiarami „zarazy” są dzieci – „epidemia strachu” dorosłych zaburzyła im psychikę, poczucie realności świata, wiarę w rozsądek ludzi dojrzałych, którymi oni też będą w przyszłości. Respekt przed lwem maleje, gdy widzi się go w roli głównej atrakcji cyrku. Stąd, gdy z naszej winy lew prze-staje być wzorcem dla młodych, to rośnie prawdopodobieństwo, że w dojrzałym wieku wybiorą sobie na przywódców stado baranów.
Wychowywanie młodych do świata sformatowanego
To jednak dalece nie wszystko: „Wykorzystywanie dzieci przez samolubnych dorosłych nasila się. Nigdzie to szaleństwo nie jest bardziej oczywiste niż w dekadenckiej kampanii prowadzonej przez aktywistów trans i ich zwolenników, mającej na celu zmianę marki drag show na zdrową rozrywkę dla całej rodziny. Niepokojące jest wsparcie dla niej ze strony rodziców, nauczycieli i bibliotek. Niestety, wydaje się, że narażanie dzieci na seksualną burleskę jest postępową odznaką honoru. Świeżo upieczony lewicowiec i ekstremista zajmujący się bezpieczeństwem narodowym Max Boot przechwala się w«The Washington Post» tym, że… zabrał swoje przybrane dzieci na występ drag queen” pisze Trish Wood.
W Teksasie Antife pojawiła się z bronią, aby zapewnić, że przebieg pokazu drag queen dla dzieci nie zostanie zakłócony przez przeciwników obsceny. Ich zbrojną obecność okrzyknięto triumfem praw obywatelskich.
Jeśli chłopiec uzna, że jego „kobiecość” utknęła w męskim ciele, nie można tego kwestionować; podobnie jak przekonania dziewczynki, że jest „chłopcem uwięzionym w kobiecym ciele” Zaburzenia tożsamości płciowej nie istnieją. Płeć jest konstruktem kulturowym, narzuceniem naturze sztucznych reguł, wzorców, ról.
Coraz trudniej jest poznać prawdę. Zarówno Kanada, jak i Stany Zjednoczone uznają za nielegalne kwestionowanie przyczyn dezorientacji płciowej u dzieci z problemami. Obecnie jedynym akceptowalnym protokołem leczenia tak zwanych dzieci transpłciowych jest potwierdzenie ich autodiagnozy, być może wywołanej przez narcystycznych rodziców i media społecznościowe. Prowadzi to do stosowania blokerów dojrzewania, hormonów i w ostateczności do operacji. Dla zagubionych dzieci nie ma innego wyjścia, muszą podążać (o)błędną drogą.
Kanadyjski Raport Płci informuje, że szykowana w Kanadzie ustawa zakazująca stosowania psychoterapii mającej na celu uleczyć dysforię płciową, w praktyce oznacza, że jeśli młoda kobieta znajduje się w trudnej sytuacji, bo wierzy, że naprawdę jest mężczyzną i nienawidzi swoich piersi, psychiatra lub psycholog może skierować ją do chirurga na podwójną mastektomię. Lekarz, który spróbuje zbadać przyczyny jej cierpienia i pomóc jej zaakceptować kobiece ciało, naraża się na ryzyko oskarżenia o przestępstwo.
Dysforia płciowa jest często powiązana z innymi schorzeniami psychicznymi, takimi jak zaburzenia ze spektrum autyzmu, zaburzenia odżywiania i stres pourazowy. Polityka narzucająca wyłącznie akceptację dziecięcego „wyboru” płci przyjęta przez wiele stowarzyszeń zawodowych utrudnia odpowiedzialnym klinicystom postawienie właściwej diagnozy i leczenie pacjentów ze złożonymi problemami zdrowia psychicznego, ujawniającymi się m.in. dezorientacją względem własnej płci.
To jest kolejny objaw „końca świata” z którym musimy się mierzyć, choć nie jest on nazbyt eksponowany przez tych, którym marzy się wykreowanie nowego świata. „Logika i fałdy nie są dozwolone, ponieważ utrudniają postęp tego kulturowego i politycznego zamachu stanu, który obecnie pochłania nasze dzieci. Wszystko to umożliwiają elity, które sprzedają ludzkość” pisze pani Wood. Chcących zapoznać się z informacjami na temat wielkich pieniędzy napędzających ekstremalny ruch trans, odsyła do wywiadu z dziennikarką śledczą Jennifer Bilek, do którego link zamieszcza na swojej stronie internetowej: https://trishwood.substack.co-m/p/we-are-living-the-fall-of–rome
Pycha zawsze kroczy przed upadkiem
Ulegliśmy iluzji, że możemy być perfekcyjni, doskonali i nasz świat może być światem bez skazy,’ uważa dr Julie Ponesse, pisząca na stronie Brownstone Institute profesor etyki w Huron University College w Ontario. Według niej ta niebotyczna pycha pieczętuje nasz los, skazuje na wegetację duchową w świeci upadłym.
„Trudno sobie wyobrazić, że jesteśmy cywilizacją na skraju upadku, a może jeszcze trudniej wyobrazić sobie, że możemy być przyczyną naszej własnej zagłady. Warto jednak pamiętać, że cywilizacje nie są tak niezwyciężone, jak mogłoby się wydawać. Według brytyjskiego uczonego sir Johna Bagota Glubba średnia długość życia cywilizacji wynosi zaledwie 250 lat. Pod tym względem poradziliśmy sobie całkiem nieźle, ponieważ nasza cywilizacja – mająca korzenie w starożytnej Grecji i Cesarstwie Rzymskim – przetrwała znacznie dłużej niż większość innych kultur. To otrzeźwiający fakt, że każda cywilizacja oprócz naszej upadła. A zniszczenie każdej wcześniejszej cywilizacji pozwoliło na stworzenie naszej własnej”
Już samo to świadczy o wyjątkowości cywilizacji Zachodu. Jej umiejętność przetrwania niejednej burzy, niejednego „końca świata” jest imponująca, a zdolność do samonaprawy – niezwykła. U podstaw tej mocy leży niespotykana w innych kulturach tendencja do samokrytyki, auto-negacji – cechach, które inne cywilizacje biorą za słabość. I zapewne mają racje, ale„moc w słabości się doskonali” Mamy więc duchowe zasoby, czy jednak wystarczy nam charakteru i mądrości, aby z nich skorzystać? „W końcu znaleźliśmy się tutaj z powodu tragicznej wady, która każę nam wierzyć w możliwość życia doskonałego, zamiast życia dobrego” przypomina dr Julie Ponesse.
Perfekcjonizm prowadzi do zguby; pragnienie, aby być jak Bóg, wygnało naszych prarodzi-ców z Raju. Chęć dorównania Bogu motywująca budowniczych Wieży Babel doprowadziła do „pomieszania-języków” i nieda-jącej się uleczyć rany niezgody między ludźmi. Budowa raju na ziemi skutkowała obozami koncentracyjnymi i łagrami. A dzisiejszy przerost ambicji pogrąża nas w chaosie. To nic, że – jak na koniec świata – dyskretnie.
Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny