Państwa utracą status obszarów niezależnych. Staną się prowincjami globalistycznego imperium zarządzanymi przez lokalnych gubernatorów. Nigdy też nie będzie jawnej deklaracji zmiany systemu.
dr Robert Kościelny
Pandemie nie wybuchają bez powodów; politycznych powodów. To, co tylko niektórzy dostrzegali w bezprzykładnej histerii kowidowej – efekt inżynierii społecznej zastosowanej na skalę globalną, dziś ujawnia się z całą mocą. I cele też się ujawniają, pozwalając odpowiedzieć na pytanie o powód, dla którego w latach 2020-2022 odarto nas z praw, wolności, godności i smaku, „który każę wyjść, skrzywić się, wycedzić szyderstwo, choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała: GŁOWA!”.
Wybór oczywisty, ale niesłuszny
A wielu z wyborców pocałowało jeszcze ciemiężców w rękę za „przywilej” pomiatania nimi przez rządzących. Dowodem na tę żywiołową wdzięczność narodu – tyleż jaskrawym, co przygnębiającym – jest ponowny wybór niejakiego członka partii PiS Hoca Czesława (tego od skandalicznej ustawy zwalniającej z odpowiedzialności karnej, „walczących” z kowidem, która nie wiedzieć jakim cudem – choć chwała Panu za ten cud! – nie została przyjęta przez parlament opanowany przecież przez zamordystów) na reprezentanta narodu w Sejmie.

Nawet nie rąbka, ale całego rąbu tajemnicy, do czego to wszystko zmierza, uchylał w trakcie „pandemii” ten i ów reprezentant establishmentu. Na przykład Gordon Brown wzywał w owym czasie „rząd światowy” do walki z koronawirusem „w celu uporania się z kryzysem medycznym i gospodarczym spowodowanym pandemią Covid-19″ pisał „The Guardian” Jego dramatyczny apel rozległ się tuż przed wirtualnym (ale jak się potem okazało jakże realnym i obfitującym w realne skutki) spotkaniem grupy krajów rozwiniętych i rozwijających się G20, pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej. Brown stwierdził też, że byłoby lepiej, gdyby w tym spotkaniu uczestniczyła także Rada Bezpieczeństwa ONZ.
„Tego problemu nie da się rozwiązać w jednym kraju” – oświadczył. „Musi nastąpić skoordynowana globalna reakcja” – nagłaśniał swoje zbawienne dla ludzkości pomysły ratunkowe były premier Jej Królewskiej Mości, wtedy jeszcze.
Warto przy okazji zauważyć, że Brown już raz ratował świat przed Armagedonem. Ekonomicznym. W 2008 r. podczas kryzysu finansowego Brown przekonał innych światowych przywódców o konieczności ratowania banków, a następnie był gospodarzem spotkania G20 w Londynie, na którym zaproponowano pakiet ratunkowy o wartości 1,1 biliona dolarów. Stąd zaangażowanie sanitarystyczne Gordona Browna wróżyło dobrze. Bankom i korporacjom oraz uległym im rządom. W tym Hocowi, który należał do partii trzymającej wówczas władzę. I to jeszcze jak należał; aktywnie, koncepcyjnie, mentalnie, ekonomicznie. A nade wszystko zamordystycznie. O zasługach Hoca warto pamiętać, aby znów cnota nie została bez nagrody, jak pisze przy takich okazjach red. Stanisław Michalkiewicz. Bo przecież ponowny wybór na posła to żadna tam nagroda od społeczeństwa. To jedynie efekt spełnienia psiego obowiązku przez wdzięcznych za wzięcie za twarz obywateli, głosujących na listę PiS w okręgu wyborczym nr 40 województwa zachodniopomorskiego.
Gra się zaczęła, ale się zacięła

„Rząd globalny to gra końcowa. Wiemy to. Celem jest całkowita kontrola każdego aspektu życia każdej osoby na planecie”. Kit Knightly z Off-Guardian uważa to za oczywistą oczywistość. „Było to oczywiste dla każdego, kto zwracał na to uwagę od lat, jeśli nie dziesięcioleci, a jakakolwiek najmniejsza część pozostałych wątpliwości została rozwiana, gdy wprowadzono do społecznego obiegu Covid i członkowie establishmentu zaczęli wprost mówić o tym, że rząd globalny jest niezbędny”. Projekt pandemia to „szalony bieg do mety” podczas którego jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Brandon Smith na stronie Alt-Market mówi nawet o klęsce programu Covid. „Nie sądzę, że wiele osób rozumie, jak epicka i ważna była w rzeczywistości bitwa o blokady związane z pandemią i paszporty szczepionkowe. Świat zachodni był o krok od całkowitego autorytaryzmu – nie totalitaryzmu, jakiego doświadczaliśmy od Wielu lat, ale pełnej dyktatury medycznej i masowej cenzury. Wierzę, że Covid BYŁ planem. Próbą stworzenia warunków resetowania, który nie powiódł się”.
Istotne w tym złowieszczym planie było wprowadzenie paszportów szczepionkowych. Z dziennikarskiego obowiązku przypomnijmy, że wiele osób, które weszło do Parlamentu Europejskiego z listy PiS-u głosowało za wprowadzeniem na terenie Unii paszportów. „Gdyby establishment osiągnął swój cel, jakim były paszporty szczepionkowe, walka o wolność byłaby zakończona. Paszporty uniemożliwiłyby udział gospodarczy każdemu, kto nie podporządkowałby się programowi, tworząc drugorzędną klasę obywateli (głównie konserwatywnych), która mogłaby następnie zostać poddana systematycznej eliminacji” pisze bez złudzeń Smith. Jak z tego by wynikało, nasi „konserwatyści” ostro piłowali gałąź, na której zasiedli z woli konserwatywnych wyborców. Nieświadomie, albo – wprost przeciwnie; wszak ich„interes gospodarczy” polegał właśnie na tym, aby się w tej sprawie „odciąć” od tych, dzięki którym zasiedli na gałęzi. Niczym gromada synogarlic („jestem synogarlicą pokoju” powiedział o sobie europoseł Brudziński), która – okadzana brukselskim dobrobytem – okazała się, koniec końców, stadem pawianów.
Skoro szło tak dobrze, a pawiany, tzn. członkowie establishmentu, posłusznie skakały z gałęzi na gałąź, to dlaczego nagle wszystko się skawaliło? Brandon Smith mówi, że to dzięki wystarczająco dużej liczbie ludzi, którzy się nie ugięli. Nie za bardzo widoczni, rozpuszczeni w tłumie wylęknionych konformistów, stanowili zagrożenie, niczym ziarna piachu oblepiające tryby. Z obawy, że „silnik postępu” może się zatrzeć i zamiast dziarskiego warkotu wyrzucać z siebie dychawiczne brzmienia – co i najbardziej przerażonych mogłoby natchnąć heretycką myślą, że nie taki diabeł straszny, jak sam siebie maluje – pomysłodawcy lock-downów, maseczek, dystansów i kompulsywnego mycia rąk przystopowali.
„Na szczęście wystarczająco dużo ludzi wstało i odmówiło zastosowania się do planu, co spowodowało, że plan został pokrzyżowany. Najwyraźniej establishment zdał sobie sprawę, że jest zdecydowanie zbyt wielu patriotów chętnych do chwycenia za broń i walki, jeśli będą dalej propagować farsę kowidową. Pamiętacie ten dziwny moment, kiedy większość propagandy kowidowej po prostu ucichła? Jakby ktoś użył przełącznika i media z dnia na dzień zmieniły narrację?”

Oczywiście, że pamiętamy. Zwłaszcza my, Polacy. Gdy z dnia na dzień sanitarystyczny rząd Mateusza Morawieckiego, jeszcze niedawno gotowy monitorować wszystkich uczestników zabawy na stokach Zakopanego jako potencjalnych „roznosicie!! śmierci” otworzył granice z Ukrainą, przez którą przelały się zrazu dziesiątki, a następnie setki tysięcy i w końcu miliony obywateli kraju ościennego słynącego z tego, że miał najniższą „wyszczepialność” w Europie. Nie tylko zresztą na kowid. Bez nadzoru sanitarnego, bez „maseczek” nie mówiąc już o jakiejkolwiek kwarantannie. I to wszystko do ogarniętego „szalejącą pandemią” kraju, w czasie dyskusji czy nie wymuszać na opornych szczepień przeciwkowidowych (pan prezes Kaczyński osobiście był za). „Putin pokonał pandemię w jedną noc” mówiły złośliwe „ruskie onuce”, zapewne opłacone złotymi, bo carskimi jeszcze, rublami.
„Cały strach, całe to przerażenie, cała zagłada szerząca się wokół «milionów zgonów», to wszystko nic nie znaczyło, a oni udowodnili, że w chwili, gdy wyłączyli machinę szumu, wszystko natychmiast wróciło do normy” – Brandon Smith komentuje to, co i u nas miało miejsce.
Nie rezygnują, działają nadal
„Covid oznaczał przyspieszenie programu globalistycznego, szalony pęd do mety, który wydawał się stracić impet przed zwycięstwem, ale wyścig nadal trwa. Cel się nie zmienił, nawet jeśli w ciągu ostatnich lat program działań nieco cofnął się w cień” uważa Kit Knightly.
Według publicysty Off-Guardian zmianie ulegną metody, staną się subtelniejsze od tych wprowadzanych w życie w ostatnich latach. Prawie na pewno nie powstanie oficjalny „rząd światowy”. Kowid nauczył tych ludzi, że nadanie nazwy i twarzy globalizmowi jedynie wznieca zbiorowy opór wobec niego. Narodowości nie zostaną zlikwidowane. „Możesz być pewien, że Claus Schwab (czy ktokolwiek inny) nigdy nie pojawi się w żadnej telewizji na świecie, ogłaszając, że wszyscy jesteśmy teraz obywatelami zjednoczonego świata i że państwa narodowe już nie istnieją”.
Globaliści uznali, że nacjonalizm, jak oni nazywają poczucie wspólnoty narodowej, odrębności narodowe przydadzą się do manipulowania opinią publiczną. „I oczywiście dalsze istnienie państw narodowych w żaden sposób nie wyklucza istnienia ponadnarodowego systemu kontroli, tak samo jak istnienie Rhode Island, Florydy czy Teksasu nie wyklucza istnienia rządu federalnego”. Państwa utracą status obszarów niezależnych. Staną się prowincjami globalistycznego imperium zarządzanymi przez lokalnych gubernatorów. Nigdy też nie będzie jawnej deklaracji zmiany systemu. „Nie powiedzą nam, że jesteśmy zjednoczeni w ramach nowego modelu, zamiast tego iluzja regionalności i powierzchownej rozbieżności zamaskuje brak prawdziwego wyboru w krajobrazie politycznym. Cienka, choć wielowarstwowa, skóra naciągnięta ciasno na monoukładowym szkielecie”. A ten, kto przeboruje się do dna trumny, w którą złożono naszą wolność i godność, ujawniając prawdę, zostanie okrzyknięty oszołomem i paranoikiem, a następnie – cichaczem – zniszczony jak wirus, bakteria, pasożyt, robak płaski lub obły. Bez różnicy dla dezynsektorów, dezynfektorów, deratyzatorów. O tym, że chętnych do walki ze „szkodnikami” jest aż nadto, poświadczają wydarzenia z lat 2020-2022.
„To, co przyniesie nam globalizm – sugeruję – to zbiór państw narodowych, głównie z nazwy, posiadających na pozór różne systemy rządów opartych na tych samych założeniach i podlegających niewybranej i niezadeklarowanej władzy wyższej”. Czy nie brzmi to znajomo? A jeśli tak, to czy nie dlatego, że taki system już istnieje?, zastanawia się Kit Knightly.
Trzy filary niewoli

Publicysta mówi o trzech kołach zamachowych, dzięki którym maszyna despotyzmu na globalną skalę zacznie działać. Pierwszym jest pieniądz cyfrowy. „Ponad 90 proc, narodów świata jest obecnie w trakcie wprowadzania nowej cyfrowej waluty emitowanej przez ich bank centralny zapewniającej totalną kontrolę nad wydatkami każdego z nas”. Drugim – tożsamość cyfrowa. „Globalny nacisk na obowiązkowe tożsamości cyfrowe jest nawet starszy niż program walut cyfrowych. Jego początki sięgają przełomu wieków i krajowych dowodów tożsamości Tony’ego Blaira. Od kilku dekad tożsamości cyfrowe są lansowane jako rozwiązanie każdego problemu” zauważa publicysta Off-Guardian. „Terroryzm? Tożsamość cyfrowa zapewni Ci bezpieczeństwo. Nielegalna imigracja? Tożsamość cyfrowa zabezpieczy granicę. Pandemia? Tożsamość cyfrowa będzie śledzić, kto jest zaszczepiony, a kto nie. Sztuczna inteligencja? Tożsamość cyfrowa udowodni, kto jest człowiekiem. Ubóstwo? Tożsamość cyfrowa będzie promować włączenie finansowe”.
Czegóż więcej trzeba do szczęścia globalistom? I do ich pełnej kontroli nad nami? Jeśli dojdzie do połączenia krajowych walut cyfrowych z krajowymi platformami tożsamości cyfrowej, powstanie globalny system ścisłej kontroli, nadzoru i sterowania miliardami ludzi na całym święcie. Możliwości obliczeniowe komputerów są nieograniczone. Algorytmy nigdy się nie męczą. Mogą pracować dzień i noc, kontrolując i monitorując przemieszczanie się osób, ich transakcje finansowe, stan zdrowia itd. Mechanizm nadzoru i kontroli, o jakim świat jeszcze nie słyszał (ale usłyszy i odczuje), obsługiwany będzie „w modelu rozproszonym, mającym na celu zaciemnienie samego istnienia rządu światowego”.
Teraz trzecie koło zamachowe wprawiające w płynny ruch aparat zniewolenia, umożliwiający rządowi globalnemu działanie w taki sposób, aby nie zdradzić swego istnienia. Angażując do brudnej roboty tych, którzy chętnie użyczą swych twarzy do żyrowania poczynań „głębokiej władzy”.
Jest nim zmiana klimatu. Zmiany klimatyczne od lat znajdują się w centrum uwagi globalistów. „To koń trojański antyludzkiego technokraty. Już w 2010 r. znani «eksperci» ds. zmian klimatycznych sugerowali, że dudzie nie są wystarczająco rozwinięci®, aby przeciwdziałać zmianom klimatycznym, i że «może być konieczne wstrzymanie demokracji na jakiś czas®”.
Niedawno Andreas Kluth – felietonista „Bloomberga” a wcześniej redaktor naczelny „Handelsblatt Global” i autor „The Economist” – pisał, że: „Koncepcja wywodząca się z wojny trzydziestoletniej [czyli koncepcja państw narodowych – R.K.] może stać się przestarzała w dobie ekologicznej apokalipsy”. Stąd nagłówek jego artykułu głosił: „Zmiany klimatyczne zabiją suwerenność narodową, jaką znamy” A LSE, interdyscyplinarny blog akademicki prowadzony przez London School of Economics and Political Science, informuje: „Wysiłki mające na celu walkę ze zmianą klimatu i pandemią Covid-19 zostały udaremnione przez brak globalnej koordynacji. Arvind Ashta [profesor z Burgundzkiej Szkoły Biznesu – R.K.] przekonuje, że jeśli państwa poważnie podchodzą do rozwiązania globalnych kryzysów przyszłości, konieczne będzie zrzeczenie się suwerenności i przeniesienie prawa do rządzenia na organ międzynarodowy”. Brzmi obiecująco.
To trzecie koło można porównać do nawiasu, w którym stawia się naszą rzeczywistość, aby następnie postawić ją poza nawiasem forsowanej od lat nowej rzeczywistości; czy też nowego ładu, jakby chciał Mateusz Morawiecki. Premier od niedawna nieaktualny, ale nadal bardzo chętny i zdolny do pokazania, czego on tu jeszcze nie potrafiłby dokonać, gdyby tylko mógł. I zapewne mógł będzie; dostanie – kolejną szansę (jak nie tu, to tern), wszak do tej pory kucał bez zarzutów i ku wielkiemu ukontentowaniu sił wyższych.
Dyskrecja niespokojnego słońca
Oprócz tego istnieje długotrwała narracja propagandowa poświęcona wpływom „zmian klimatycznych” na inne sprawy.
A ściśle mówiąc – na wszystkie. A skoro tak, to nie ma innego wyjścia – skoro wraz ze zmianami klimatu zmienia się wszystko, to znaczy, że wszyscy razem, i każdy z osobna, mu-simy się zmienić. I to radykalnie. I wziąć się do pracy. „Jeżeli nie my, to kto? Jeżeli nie teraz, to kiedy?”, powiedział Michaił Gorbaczow na plenum KC KPZR zapowiadającym pieriestrojkę.
„W tym momencie wszystkie rządy krajowe zgadzają się, że zmiany klimatyczne to pilny problem wymagający globalnej współpracy. Są gospodarzami masowych szczytów, na których podpisują umowy międzynarodowe, zobowiązując państwa narodowe do określonej polityki dla dobra planety. Rolnictwo i żywność, zdrowie publiczne, energia i transport, handel, polityka fiskalna i podatkowa, a nawet edukacja. Prawie każdy obszar władzy jest obecnie potencjalnie objęty parasolem zmian klimatycznych”.
Właśnie tak wygląda i działa rząd globalny: nie scentralizowany, ale rozproszony. Chmura obliczeniowa. Ponadnarodowy umysł korporacyjno-technokratyczny. Bez oficjalnego istnienia i władzy, a zatem bez odpowiedzialności, i przepuszczający wszystkie swoje decyzje polityczne przez jeden filtr – zmiany klimatyczne, tłumaczy czytelnikom Kit Knightly. I dodaje: „Nie będzie rządu globalnego, pojawią się międzynarodowe panele «bezstronnych ekspertów ONZ, którzy będą wydawać zalecenia polityczne®. Większość lub wszystkie kraje świata zastosują
Gordon Brown wzywał w owym czasie „rząd światowy” do walki z koronawirusem „w celu uporania się z kryzysem medycznym i gospodarczym spowodowanym pandemią Covid-19″.
się do większości lub wszystkich zaleceń, ale każdemu, kto nazwie te panele rządami globalnymi, przesłane zostaną weryfikacje faktów od Snopes lub Politifact podkreślające, że «panele ekspertów ONZ NIE stanowią rządu światowego, ponieważ nie mają władzy ustawodawczej. Sugeruję, że tak będzie kształtował się rząd światowy w roku 2024 i później”.
Namiastkę takiego „rządu światowego” mieliśmy. Stanowiło go Biuro Polityczne KC KPZR. Nie było rządem, a rządziło, nie było parlamentem, a opracowywało uchwały, nie było sądem, a skazywało. Weryfikatorem fake newsów była radziecka agencja prasowa TASS – prostowała wypowiedzi zagranicznych teoretyków spisku. Do prostowania rodzimych oszołomów była agencja z siedzibą na Łubiance i szpitale psychiatryczne. Historia lubi się powtarzać. Zwłaszcza w czas niespokojnego słońca.
Opracował: Janusz Baranowski – Tatar Polski, twórca Solidarności, potomek Powstańców Styczniowych, Legionistów, Generałów, Harcerzy, Szarych Szeregów, Żołnierzy Wyklętych