Sławomir M. Kozak, Warszawska Gazeta, nr 6, 10-16.02.2023 r.
Wiele wskazuje na to, iż realizowane jest dążenie do powołania jednego światowego rządu. Obserwujemy te próby od wielu już lat, choć przez kilka dekad nie traktowaliśmy ich zbyt poważnie.
Mimo usilnych starań kreatorów dzisiejszej rzeczywistości, byśmy żyli w błogim stanie nieświadomości ich istnienia, nie udaje im się jednak czynić tego skutecznie. Paradoksalnie, dzieje się tak dzięki Internetowi, sieci o wojskowych jeszcze korzeniach, „uwolnionej” swego czasu przez DARPA, dla umożliwienia sterowania umysłami ludzi na skalę globalną. Jestem przekonany, że nie osiągnięto by stanu obecnej bezradności i dezorientacji u kilku miliardów osób, kierowanych w jednym czasie i jedną narracją, gdyby nie ta właśnie platforma wymiany informacji na skalę globalną, na żywo. Ale ten miecz jest przecież obosieczny. Dlatego też dostęp do niego nie będzie trwał wiecznie i już niedługo, pod dowolnym, w miarę wiarygodnym pozorem wytrącą nam go z rąk, a jeśli pozwolą kiedykolwiek podnieść ponownie, będzie już miał ostrą krawędź z jednej tylko strony. Póki co jednak korzystamy z jego dobrodziejstw i tniemy na odlew, póki jest sposobność.
Wbrew temu, co mówi się coraz częściej, że świat nie może dłużej pozostać jednobiegunowy, bo kończy się hegemonia mocarstwa amerykańskiego i okoliczności wymuszają polityczną dwubiegunowość, wiele wskazuje na to, iż realizowane jest dążenie owych kreatorów do powołania jednego, światowego rządu. Obserwujemy te próby od wielu już lat, choć przez kilka dekad nie traktowaliśmy ich zbyt poważnie. Dla mnie znaczącą cezurą wyznaczającą ten zwrot, choć wydawać się wówczas mogło, że tylko symboliczną, była decyzja o architektonicznym kształcie odbudowywanego, po atakach z 11 września 2001 r„ kompleksu WTC. Niewątpliwie była ona symboliczna – bo też ci, którzy ją podejmowali, uwielbiają tego typu gesty – ale też całkiem konkretna, jak betonowy fundament, na którym stanęła nowa konstrukcja. Podobnie, przez wieki całe, tzw. wolni mularze budowali katedry, acz dla chwały swojego „Architekta” Tą swoistą masońską sygnaturą była w tym przypadku wysokość całkowita budynku, nazwanego roboczo „Freedom Tower” (!), wynosząca 1776 stóp, dla upamiętnienia daty, wolnomularskiej przecież, Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych3. Jeśli przyjrzeć mu się, stojąc u jego podstawy, widać wzbijającą się ku niebu gigantyczną piramidę! Za wskazanie kierunku, w jakim rozpoczęto prowadzić ludzkość z początkiem XXI w., uważam właśnie decyzję o budowie, w miejscu dwóch „upadłych” latami dotychczasowej stolicy finansowej świata, dominującego, jednego wieżowca – One World Trade Center. Pozostałe budynki kompleksu są już zdecydowanie niższe.
Tym prostym zabiegiem wymazano z nowojorskiego krajobrazu i przyzwyczajenia wielu ludzi fakt długoletniego istnienia dwóch wież, zredukowano kompleks wpisany w historię Ameryki do minimum, bo oto nadszedł czas jednoczenia. Czas, w którym z tysięcy małych firm całego świata stworzono w ciągu niewielu lat setki międzynarodowych spółek, scalonych wkrótce w dziesiątki koncernów, które wchłonęły pojedyncze, gigantyczne korporacje, będące dziś własnością już tylko kilku najbardziej wpływowych rodzin. Przykład nowojorskich wież nie jest tu niczym szczególnym, ukazuje jednak doskonale to nowe podejście dzisiejszych władców świata do biznesu i ich stosunek – już nie do współobywateli czy pracowników, ale zgodnie z obowiązującą nowomową – do zasobów ludzkich. Zastraszonych, podsłuchiwanych, podglądanych, nagrywanych, sprawdzanych, skanowanych we wszystkich możliwych miejscach swojego życia, od czasu do czasu informowanych o nowych zagrożeniach, by wiedzieli, iż wszystko to czynione jest dla ich dobra i bezpieczeństwa.
Budynek oficjalnie otwarto w roku 2014, czyli w czasie, który stawał się początkiem czwartej rewolucji przemysłowej, powszechnie już dziś znanej pod nazwą „Wielkiego Resetu” czyli prób utworzenia jednego światowego rządu.
Internet, a za jego pośrednictwem media niezależne, dają nam szansę zorientowania się w tym, jak błyskawicznie przebiega ten konsekwentny proces resetowania świata. Na szczycie dzisiejszych jego „właścicieli” pozostały w zasadzie cztery fundusze skupiające aktywa większości firm – BlackRock, Vanguard, Fidelity lnvestments i State Street, choć ten pierwszy ma udziały w pozostałych. Co szczególnie niepokojące – to ich obecność w tegorocznym spotkaniu Światowego Forum Ekonomicznego (WEF), zresztą w towarzystwie reprezentantów rządów, największych banków, firm ubezpieczeniowych, mediów, FBI, Europolu, Interpolu”, Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, ONZ, UNICEF, UN-Habitat, UNIDO, UNFPA,WFP,WHO, WTO, producentów szczepionek (nadal na etapie testów) i całej rzeszy wiernopoddańczych wspólników.
Nie mogło zabraknąć głównego prowodyra zamieszania, czyli właściciela stowarzyszenia o nazwie Światowe Forum Ekonomiczne – ze wspólnikami, czyli córką i synem (przedstawiciel WEF w Pekinie) oraz żony, szefowej Schwab Foundation. Tak, państwo Schwab, rujnujący lekką ręką większość firm globu, funkcjonują w rodzinnym biznesie, gwarantującym dożywotnio miejsce w zarządzie kolejnym przedstawicielom rodu. Lista uczestników tegorocznego zjazdu liczyła 77 stron, z adnotacją, iż informacje o nich są ściśle tajne, co gwarantuje im zarówno odpowiednie rozporządzenie unijne, jak i prawo szwajcarskie. Tymczasem to samo towarzystwo planuje już umożliwienie innej prywatnej organizacji, jaką jest WHO, ujawniania naszych danych osobowych dotyczących zdrowia.
Niejaki Al Gore, współtwórca teorii globalnego ocieplenia, które na obecnym etapie przechrzczono na „zmiany klimatyczne” skarżył się wręcz podczas obrad, że istnieją jeszcze media niezależne, które informują o ich poczynaniach, podejmowanych dla dobra ludzkości. Bardzo musi ich to niepokoić, skoro przyspieszają w swych wysiłkach w coraz bardziej zwartych szeregach. A wystarczyło, żeby tych 5 tys. żołnierzy i 2 tys. policjantów, zagonionych do pilnowania tej imprezy, zrobiło w tył zwrot. I to dosłownie. Bo to przed tą szajką należy chronić resztę świata.
Żyjemy w letargu, czytając, słuchając i oglądając brednie serwowane przez media głównego ścieku. Nie znajdziemy tam informacji o dokumencie podpisanym już w listopadzie 2022 r. przez administrację naszego sojusznika, który ogłosił rozszerzenie Światowego Partnerstwa dla Bezpieczeństwa Zdrowotnego, którego zresztą pierwsze zdania, niczym wyuczoną formułkę, zacytował na spotkaniu w Davos szef prywatnego stowarzyszenia, mieniącego się Światową Organizacją Zdrowia. Warto pochylić się nad tymi słowami i uwierzyć wreszcie, że nie tylko wpadliśmy w czarną dziurę, ale wygląda, jakbyśmy zaczynali się już w niej urządzać. A czerni wokół nas coraz więcej.
Najpotężniejsi gracze upodobali sobie w tym kolorze szczególnie, tworząc przez lata spółki typu Blackwater, Blackstone, Black Cube czy właśnie BlackRock, mający zresztą powiązania z tymi wcześniejszymi. To ten gigant finansowy zarządzający firmami bankowymi, transportowymi, technologicznymi, farmaceutycznymi i zbrojeniowymi został wybrany przez Biały Dom w Waszyngtonie, by „ratować” świat przed zbliżającym się kryzysem, a opracowany przezeń plan ratunkowy, nazwany „Going Direct” powstał jeszcze w sierpniu roku 2019, a więc na pół roku przed tzw. pandemią!
Prezes BlackRock Laurence Douglas Finkdoradza w Białym Domu oraz zasiada we władzach Światowego Forum Ekonomicznego. A my nosimy w sobie przeświadczenie, powtarzane z pokolenia na pokolenie, że iskra mająca zmienić losy globu wyjdzie z Polski. Chciałbym bardzo wierzyć w to, że na lepsze. Tymczasem tak się na razie układa, że babcia szefa BlackRock – Rywka Rebeka Litwak, urodziła się w ukraińskim obecnie Czernihowie, ale już dziadek – Israel Avigdor Fink, przyszedł na świat w polskiej miejscowości Krynki, gdzie mieszkał jego ojciec i matka – Dyna Cohen, pochodząca z Białegostoku. Oby to nie był zły omen.
RZECZPOSPOLITA SOROSA
Stanislas Balcerac
Wrzutki „Rzeczpospolitej” to tylko przedsmak wojny informacyjnej, która będzie toczona w tym wyborczym roku. Czy władze frontowej Polski powinny zareagować? Rosnące znaczenie funduszy Sorosa w polskiej prasie powinno być obiektem głębszego zainteresowania.
W ostatnich dniach we frontowej Polsce wybuchła dyskusja, kto ma prawo finansować fundacje i jakie. Oczywiście zgodnie z założoną od dekad narracją jedyne fundacje, które powinny dostawać finansowanie, to fundacje lewicowe.
Media mainstreamu zaatakowały ministra Czarnka za przyznawania środków „niewłaściwym” fundacjom i za to, że te fundacje kupują siedziby. Na pierwszej linii ataku oczywiście TVN, „Wyborcza”! Onet, ale także dziennik „Rzeczpospolita” który piórem Joanny Ćwiek zgromił ministra Czarnka: „W sprawie «Willi plus» poprosimy o rozsądniejsze tłumaczenia. W sytuacji, gdy szkoła jest w tak głębokiej zapaści, nierozsądne wydawanie pieniędzy nie powinno w ogóle mieć miejsca. Ani teraz, ani w przeszłości, ani w kolejnych latach”.
Dziennikarka Joanna Ćwiek to eteranka „Gazety Wyborczej i Polska Press, kiedy ta była jeszcze pod niemieckim zarządem, więc jej atak na ministra Czarnka nie dziwi. Ale przy okazji warto spojrzeć bliżej na dziennik „Rzeczpospolita” który jest już częściowo w rękach funduszy Sorosa, największego sponsora lewicowych fundacji w Polsce, który według ujawnionych rok temu słów jego byłego pracownika „ma całkowity wpływ na prasę w Polsce”.
Pisałem już na łamach „Warszawskiej Gazety” o tym, że wojna toczy się równolegle na froncie wschodnim i zachodnim, chociaż używane środki się różnią. Wojna hybrydowa toczy się także na terenie Polski, jej przejawami są nie tylko ataki na polską granicę ze strony Białorusi, ale także ataki medialne wymierzone w polski rząd, mające na celu osłabienie kraju, przewrót polityczny w 2023 r. i eliminację Polski jako platformy logistycznej dla walczącej Ukrainy. Na naszych oczach rozgrywa się wojna informacyjna. Zauważam to nie tylko ja. Dziennikarz Cezary Krysz- topa napisał kilka dni temu na Twitterze:„Jesteśmy dziś, co zrozumiałe, zajęci zagrożeniem ze wschodu, ale przypadki takie jak likwidacja przez kanał YouTube profilu Media Narodowe przypominają o korporacyjnej cenzurze i «wrogu wewnętrznym® na Zachodzie”. W pewnym sensie rząd PiS zdaje sobie sprawę z pojawiających się niebezpieczeństw i czasami udaje mu się nawet zareagować. O ile rząd PiS wciąż pozostaje bezsilny w sprawie stacji TVN, założonej pod nadzorem rosyjskich służb i będącej aktualnie pod amerykańską kryszą, o tyle udało mu się złamać częściowo lewicowy monopol w prasie codziennej. Grupa Polska Press, która ma monopol gazet regionalnych, została odkupiona od niemieckiego inwestora przez PKN Orlen. PKN Orlen i PZU prowadziły też rozmowy w sprawie ewentualnego przejęcia spółki Gremi Media, wydającej „Rzeczpospolitą’ i „Parkiet” problemem miała być wysoka cena, jakiej oczekiwał właściciel Gremi Media. W połowie października 2021 r. właściciel Gremi Media Grzegorz Hajdarowicz w wywiadzie w „Rzeczpospolitej” stwierdził że: „życie przynosi też nieoczekiwane rozwiązania. Na ostatniej prostej pojawił się poważny i prestiżowy inwestor zagraniczny, który złożył ofertę na pakiet mniejszościowy. Zarazem warunkuje transakcję tym, że ja mam zostać jako większościowy akcjonariusz” Tym inwestorem okazał się fundusz Sorosa.
Ale przypomnijmy najpierw w skrócie historię walki o rząd dusz w „Rzeczpospolitej” Dziennik ma ponad sto lat historii, w latach 1920-31 był wydawany jako organ konserwatywnego Stronnictwa Chrześcijańsko- -Narodowego. W czasie II wojny światowej, w latach 1940-1943 pod takim samym tytułem ukazywał się nieregularny periodyk związany z jednym z nurtów polskiego podziemia – z Polską Ludową Armią Niepodległościową. Po wojnie w PRL, w latach 1945- 51, „Rzeczpospolitą” wydawała Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”. Dziennik uzyskał nowe życie w okresie stanu wojennego. Decyzją władz PRL miał być organem rządowym prezentującym „nasze racje stanu” Naczelnym został Józef Barecki, który wcześniej kierował m.in. „Trybuną Ludu” Pierwszy numer „nowej Rzeczpospolitej” ukazał się 14 stycznia 1982 r. W1991 r. Państwowe Przedsiębiorstwo Wydawnicze „Rzeczpospolita” utworzyło spółkę z francuskim koncernem medialnym Hersanta. W 1996 r. udziały Francuzów przejęli Finowie, którzy z kolei sprzedali swoje udziały w 2006 r. Brytyjczykom. W 2011 r. spółka Gremi Media, należąca do przedsiębiorcy Grzegorza Hajdarowicza, odkupiła udziały zarówno od Brytyjczyków, jak i od państwowego Przedsiębiorstwa Wydawniczego „Rzeczpospolita” stając się w ten sposób stuprocentowym udziałowcem wydawnictwa Presspublica. Wydawnictwo to zmieniło nazwę na Gremi Media, po czym w 2017 r. przekształciło się w spółkę akcyjną o nazwie Gremi Media SA. W końcu października 2012 r. Hajdarowicz stał się bohaterem słynnego nocnego „spotkania przy śmietniku” z rzecznikiem rządu Tuska Pawłem Grasiem- Według doniesień medialnych Graś miał odebrać o godz. 130 w nocy telefon od Hajdarowicza, następnie obaj spotkali się przy ul. Wiejskiej w Warszawie, pod domem, w którym mieszkał Paweł Graś. Hajdarowicz miał przekazać Grasiowi tezy artykułu o śladach trotylu na wraku Tu-154M, który miał się ukazać 30 października w „Rzeczpospolitej”. Publikacja wywołała polityczną burzę. Po publikacji Hajdarowicz „przeprosił czytelników za to, że nieprzemyślane działania kilku osób wywołały znów wojnę polsko- -polską” i przeprowadził czystki w redakcji („za błędne decyzje trzeba ponosić konsekwencje – stąd dymisje i zwolnienia dyscyplinarne w redakcji. Od dzisiaj tak będzie zawsze”). Czystki z końca 2012 r. przypieczętowały los
„Rzeczpospolitej” jako dziennika prawicowego. Od 2013 r. redaktorem naczelnym „Rzeczpospolitej” jest syn członka PZPR Bogusław Chrabota, weteran Polsatu, radia TOK FM, „Wyborczej” i „Polityki” który pisał wcześniej do „Newsweeka” „Wprost” i krótkotrwałej kreacji Palikota „Ozonu”
W 2018 r. Grzegorz Hajdarowicz został zaproszony na konferencję Grupy Bilderberg. W grudniu 2021 r. holenderska spółka Pluralis przejęła prawie 40 proc, akcji Gremi Media za 97 min zł. Pluralis jest teraz największym udziałowcem Gremi Media: ma 38.83 proc, akcji, wobec 33,04 proc, znajdujących się w rękach Hajdarowicza (poprzez KCI SA). Hajdarowicz ma za to największą liczbę głosów na WZA – 41,91 proc, wobec 36,77 proc, dla Pluralisa. Spółka Pluralis jest częścią funduszu Media Development lnvestment Fund (MDIF) zarządzanego przez ludzi Sorosa. MDIF jest już akcjonariuszem wydawcy „Gazety Wyborczej”, spółki Agora SA. Operacja inwestycji w Gremi Media SA była realizowana w etapach – najpierw w listopadzie 2021 r. fundusz Sorosa MDIF zainwestował w spółkę Pluralis – przejmując przy okazji operacyjnie prowadzenie spółki – a następnie w grudniu 2021 r. spółka Pluralis BV kupiła akcje Gremi Media SA. Obok Gremi Media SA spółka Pluralis ma jeszcze w portfelu 34 proc, akcji słowackiej spółki wydawniczej Petit Press, która wydaje gazety o profilu lewicowo-liberalnym. Oficjalnie spółka Pluralis twierdzi na swojej stronie internetowej, że inwestuje „niezależnie od orientacji redakcyjnej” w rzeczywistości widać jasno, że wspiera finansowo lewicowe media. Korporacyjna narracja spółki Pluralis jest nadęta i obłudna:
„Pluralis inwestuje w firmy medialne, które dostarczają niezależnych, wysokiej jakości informacji w krajach Europy, gdzie pluralizm mediów jest zagrożony. U podstaw każdej z naszych inwestycji leży przekonanie, że dostęp obywateli do różnorodnych źródeł informacji ma fundamentalne znaczenie dla utrzymania europejskiej demokracji. Nasze ramy inwestycyjne są bezstronne” i tak dalej. W 2022 r. w spółce Gremi Media SA zaszły inne ważne zmiany. W czerwcu 2022 r. prezesem spółki został weteran stacji TVN Maciej Maciejowski. Maciejowski do września 2020 r. pełnił funkcje członka zarządu TVN SA oraz TVN Media sp. z.o.o. oraz prezesa zarządu TVN Digital SA. Z Grupą TVN SA był związany w latach 2004-2020, pełniąc funkcje między innymi marketing menedżera odpowiedzialnego za kanały TVN24, TVN Turbo, TVN Style, TVN Meteo, kierownika kanału TVN Turbo oraz zastępcy dyrektora programowego w TVN SA. Wcześniej Maciejowski był związany z Grupą Onet.pl SA (wtedy w rekach ITI/ TVN) jako menedżer kluczowych projektów (2000-2004).
Bez niespodzianek dziennik „Rzeczpospolita” atakuje polski rząd frontowo. Tylko jednego dnia, 3 lutego, na stronie internetowej dziennika ukazały się dwa artykuły kwestionujące działania Straży Granicznej i Ministerstwa Obrony Narodowej. W pierwszym tekście już w tytule zawarto stronnicze pytanie retoryczne „Dlaczego polska Straż Graniczna jest uzbrajana w karabiny maszynowe?”, tak jakby autorzy nie wiedzieli, że Polska znajduje się pod atakiem hybrydowym ze strony Białorusi i że białoruska straż graniczna podlega białoruskiemu ministerstwu obrony (czytaj służbom Kremla). W drugim tekście zatytułowanym „Manipulacja szefa MON to też dezinformacja” autor Marek Kozuba! zaatakował ministra Błaszczaka w kontekście dyskusji o stanie liczebności polskiej armii i o liczbach rekrutacji i dymisji: „Gdyby wziąć na poważnie plansze, które publikuje szef MON Mariusz Błaszczak, to dzisiaj w zasadzie w Polsce nie mielibyśmy wojska”.
Kozubal próbował nawet zrzucić winę za redukcje stanu liczebności wojska polskiego na Jarosława Kaczyńskiego: „W latach 1999- 2008 rozformowano 2100 jednostek wojskowych. Trudno dzisiaj z tą koncepcją dyskutować, bo wykluwała się w innych realiach geopolitycznych. Takie decyzje akceptowali szefowie rządów z AWS, SLD i PiS, w tym premier Jarosław Kaczyński”. W wymienionej przez Kozubala dekadzie Jarosław Kaczyński rządził raptem dwa lata, i to w niezmiernie trudnych warunkach rządu koalicyjnego z Giertychem i Lepperem, ale niesamodzielnie myślący czytelnicy „Rzeczpospolitej” mogą taką manipulację kupić. Wrzutki „Rzeczpospolitej” to tylko przedsmak wojny informacyjnej, która będzie toczona w tym wyborczym roku.
Czy władze frontowej Polski powinny zareagować? Rosnące znaczenie funduszy Sorosa w polskiej prasie powinno być obiektem głębszego zainteresowania. Były dyrektor Fundacji Społeczeństwa Otwartego (Open Society Foundations) Sorosa Andrej Nosko ujawnił rok temu, w jaki sposób manipuluje się wiadomościami, działając przeciwko państwom europejskim kierowanym przez konserwatywne rządy: „Zasadniczo, gdy w rządzie zasiadają twoi przyjaciele, to kraj ma się dobrze. Jeśli to nie twoi przyjaciele są w rządzie, to cokolwiek robią, nie jest wystarczająco dobre”. Nosko pracował dla organizacji Sorosa w latach 2010-18 i potwierdził istnienie podwójnych standardów, a także nieuczciwej oraz stronniczej kampanii skierowanej m.in. przeciwko Polsce. W Polsce frontonem organizacji Sorosa jest Fundacja Batorego. Tylko oni mają prawo rozdawać pieniądze fundacjom, oczywiście według ich własnego ideologicznego klucza. Minister Czarnek ma się od tego trzymać z daleka.
Opracował: Jarosław Praclewski – Solidarność RI, numer legitymacji 8617, działacz Antykomunistyczny