Piotr Semko, dorzeczy, nr 41/2022 i 42/2022, 10-23.10.2022 r.
Na czym polegał fenomen Jerzego Urbana? Co wyróżniało go spośród wielu ludzi, którzy kierowali propagandą obozu komunistycznego w Polsce?
Nawet na tle korowodu postaci z kolejnych ekip PRL był kimś wyjątkowym – człowiekiem ostentacyjnie zafascynowanym złem. Mając za sobą aparat przemocy, nie tylko zwalczał ofiary systemu, lecz także z wyjątkowo osobistym zaangażowaniem szydził z nich i ich obrażał. Łączyło się to w przedziwny sposób z fascynacją dla siły władzy i wrogością dla tego, co uważał za polski nacjonalizm i klerykalizm. Za jego życia ogromną popularność w Polsce zyskały dwa fenomeny: szacunek dla Jana Pawła II i masowe poparcie dla ruchu Solidarności. Oba te symbole traktował jako osobiste zniewagi. Rozmaite negatywne cechy, które połączył w sobie, występowały u innych ludzi aparatu PZPR, ale nigdy w tak upiornym zestawieniu. Zawsze podkreślał, że nie jest członkiem PZPR, a jedynie sojusznikiem władzy. Jeśli szukać jakichś analogii, to nasuwa się postać Jerzego Borejszy, który niezwykle sprawnie dyrygował propagandą ekipy Bieruta tuż po wojnie. Borejsza żył stosunkowo krótko, pozował na idealistę i nigdy nie epatował publicznie osobistym cynizmem. Z kolei gierkowski szef Radiokomitetu Maciej Szczepański wykazywał podobny zmysł medialny co Urban, ale nigdy nie wychodził z cienia. Jeżeli Urban kogoś przypominał, to w największym stopniu był to Daniel Passent, wieloletni dziennikarz „Polityki”. Jednak nawet Passent cofał się przed tak wyzywającym czerpaniem satysfakcji z tego, że ludzie bywają podli i że można nimi manipulować. Czytaj dalej Anatomia zła – Odejście znudzonego szatana